Zielone pomarańcze i „noworoczna choinka”. Jak PRL chciał obejść święta
czwartek,
17 grudnia 2015
– Komuniści starali się świąt Bożego Narodzenia nie nagłaśniać, ale ich nie ignorowano. W gazetach czy na kartach pocztowych można było spotkać napis Wesołych Świąt. Tylko nie wiadomo było, jakich? – wspomina dr Andrzej Zawistowski z IPN. Jednak ci, którzy pamiętają gwiazdkę w PRL, i tak najchętniej wracają do... zapachu pomarańczy.
Sprzedawcy walizkami przynosili pieniądze, aby odebrać trzy kontenery jakichkolwiek słodyczy. Nieważne, co.
zobacz więcej
Komuniści nie odważyli się podnieść ręki na święta Bożego Narodzenia – podkreślają historycy, choć jak najmniej o nich mówiono. Trzeba jednak przyznać, że był to dla władzy trudny i niebezpieczny czas. Zwiększał się bowiem popyt na różnego rodzaju dobra. Dr Andrzej Zawistowski, dyrektor biura edukacji IPN przypomina, że jedną z przyczyn Grudnia '70 był bunt ludzi, którzy liczyli na zastawiony świąteczny stół.
Luksusowe pomarańcze
Aby zaspokoić oczekiwania społeczne statkami do Polski płynęły pomarańcze. Cytrusy stały się wkrótce symbolem świąt w PRL. Były dobrem luksusowym, na które wszyscy czekali, a w władza starała się sprostać oczekiwaniom. Z resztą nie zawsze skutecznie.
W 1984 roku zastępca prezesa warszawskiego Społem Sławomir Pocztarski informował w „Dzienniku telewizyjnym”, że do stołecznej centrali przyjeżdża codziennie wiele pociągów pełnych różnych towarów. Zdradził, że będę pewne trudności ze śledziami. Opóźnią się dostawy pomarańczy, które na sklepowe półki miały dotrzeć między świętami a Nowym Rokiem. Cytryny były, ale wydzielano je – do jednej ręki po kilogramie. I choć sprzedaż szampanów była także ograniczona, kierownictwo Społem było pewne, że butelka szampana na każdym stole w Nowy Rok się znajdzie.
W latach 80. rezerwuarem cytrusów miała stać się komunistyczna Kuba. – Niestety, były zielone i kwaśne. Nie do takich przyzwyczaili się Polacy – wspomina Zawistowski.
Owoce za węgiel
Brak pieniędzy zmuszał władzę do wymian barterowych. Cytrusy kupowano np. za węgiel. Owoce posłużyły władzy do wyciągnięcia dewiz od Polonii, głównie amerykańskiej. Pewex wprowadził niecodzienną usługę. W zagranicznych biurach przedsiębiorstwa można było zamówić pomarańcze dla rodziny w kraju. Wystarczyło zapłacić, a owoce jechały z Polski. W ten sposób wciąż cierpiąca na brak dewiz gospodarka starała się pozyskać pieniądze.
Sklepy zakładowe
Aby zdobyć ręce do pracy i zachęcić do niej społeczeństwo, zakłady pracy umożliwiały swoim pracownikom zakup różnych towarów w sklepach prowadzonych na ich terenie. W tym przypadku także działał handel wymienny. W Bydgoszczy np. Zjednoczone Zakłady Rowerowe Romet dogadały się z zakładami mięsnymi i pracownicy Rometu mieli dostęp do mięsa, a pracownicy masarni mogli bez przeszkód nabyć motorower.
W zakładowych stołówkach przed świętami organizowano sprzedaż wyrobów garmażeryjnych. Była to często niezła alternatywa dla pustych sklepowych półek i kilometrowych kolejek.
Niedziela handlowa
A dla amatorów domowego jedzenia otwierano w weekend sklepy, obwieszczając handlową niedzielę. Do tego dnia kierownicy sklepów i centrale handlu przygotowywały się tygodniami. Zdarzało się niestety, że bez rezultatów. Bo szampan przyjeżdżał po Nowym Roku razem z upragnionymi pomarańczami. – Ale, jak już dojechały, to przez krótki czas cały magazyn był zastawiony skrzynkami – wspomina pani Ela, niegdyś kierowniczka sklepu spożywczego w Konstancinie pod Warszawą. Pamięta, że popyt na wszystko był bardzo duży, więc aby towaru starczyło na dłuższy czas, zmuszona była wydzielać klientom np. po dwie kostki masła. – Tylko wyrobów czekoladopodobnych było pod dostatkiem – opowiada.
Czekoladopodobne prezenty
Każdy miał szansę znaleźć je pod swoją choinką. Tym bardziej, że przysyłano je także polskim dzieciom, jako dar bratnich narodów. Każdy maluch podczas „noworocznej choinki” dostawał plastikowy zegar albo Babę Jagę wypełnioną takimi słodyczami.
„Noworoczna choinka”
Komuniści, jak najmniej starali eksponować święta Bożego Narodzenia. Początkowo, wzorem Związku Radzieckiego, starano się przyćmić je hucznym Nowym Rokiem. Organizowano nawet „choinki noworoczne”. Niestety t,o co udało się u komunistycznego sąsiada, w Polsce nie poszło tak łatwo. Przyczyna była dość prozaiczna – kalendarz. – W ZSRR Nowy Rok wypadał przed świętami. Łatwiej było położyć na niego większy nacisk – uważa dr Zawistowski. Zakazana w ZSRR choinka w latach 30. została rehabilitowana i stała się elementem Nowego Roku. Podobnie jak Dziadek Mróz. A na drzewku wieszano współczesne bombki – np. w kształcie kosmonautów.
Generalnie w PRL starano się świąt nie nagłaśniać, choć oczywiście nie udawano, że ich nie ma. Na każdym kroku, w gazetach czy na kartach pocztowych można było spotkać napis Wesołych Świąt. Tylko nie wiadomo było jakich? Pojawiało się nawet słowo – wigilia, ale bez określenia czego to wigilia.