Historia

„Czas się rozjechał. Pamiętam chaos informacyjny i gonitwę myśli”

– Około godziny 9.30, może 9.40 zrozumiałem, że stało się najgorsze i wszyscy zginęli – mówi Wojtek Cegielski, dziennikarz, który 10 kwietnia 2010 roku relacjonował wydarzenia ze Smoleńska. Kiedy po 6 latach wraca myślami do tamtych zdarzeń, wspomina podróż powrotną do Polski.– Cała droga odbyła się bez słowa. W absolutnej ciszy. Nikt się nie odzywał – wspomina.

Wojtek Cegielski, dziennikarz Polskiego Radia rankiem 10 kwietnia 2010 roku poleciał do Smoleńska Jakiem 40 z innymi dziennikarzami. I kiedy czekał na przylot prezydenckiego Tu-154 okazało się, że szczegółowo rozpisany na ten dzień plan miał lec w gruzach. Po 6 latach opowiada, że z tamtych chwil zaraz po tragedii utkwił mu w pamięci chaos informacyjny i gonitwa myśli.

– Nie docierało do mnie, co się właściwie stało. Na początku kiedy usłyszeliśmy pierwsze informacje o problemach z lądowaniem myśleliśmy: znowu jakiś kłopot i znowu będzie dyskusja o stanie maszyn dla VIP-ów – wspomina i dodaje, że fakt, że samolot naprawdę spadł był nie do wyobrażenia.

„Wszystko pamiętam jak przez mgłę”

Ale kiedy zobaczył, że jeden z doświadczonych reporterów TVP Info nagle zaczyna biec, ruszył za nim. – Wtedy zaczęło do mnie docierać, że stało się coś złego, że to poważna sprawa. Potem wszystko pamiętam jak przez mgłę – opowiada. Drogę samochodem na smoleńskie lotnisko. Zamkniętą bramę i funkcjonariuszy, którzy zaczęli zagradzać dostęp. A do tego kołaczące w głowie myśli. - Na pokładzie było wiele osób, które dobrze znałem i często spotykałem w swojej pracy - dodaje.
Pierwsze informacje dotyczące tragedii smoleńskiej przekazane na antenie TVP Info
„Jakby rzeczywistość przechodziła obok”

– Około godziny 9.30, może 9.40 zrozumiałem, że stało się najgorsze i wszyscy zginęli – mówi. Potem czas się rozjechał. Robił relacje dla radia i wejścia na żywo w TVP Info. – Ale czułem się, jakby zamknięty w jakiejś bańce mydlanej. Jakby rzeczywistość przechodziła obok – wspomina. Zebranie myśli dodatkowo utrudniał fakt, że co chwilę odbierał telefon od znajomych i rodziny, którzy sprawdzali, czy żyje.

Kiedy Cegielski po 6 latach wraca myślami do tamtych zdarzeń zdradza, że wiele zatarło się w pamięci, ale najbardziej utkwiła mu podróż do Polski. Po południu do jaka wsiedli dziennikarze i minister Jacek Sasin. – Cała droga odbyła się bez słowa. W absolutnej ciszy. Nikt się nie odzywał – wspomina dziennikarz.
W katastrofie pod Smoleńskiem zginęło 96 osób, w tym prezydent RP Lech Kaczyński i jego żona Maria
Na oczach całej Polski odkrywano szczegóły tragedii

Tego dnia dyżur na antenie TVP Info miał Sławomir Siezieniewski. I kiedy rozmawiał z gośćmi, nagle po 9.20 w słuchawce usłyszał głos wydawcy, który prosił, by powiedział, że prezydencki samolot ma jakieś kłopoty. Prezenter przyznaje, że problemy z prezydenckim samolotem zdarzały się wcześniej i zawsze dobrze się kończyły, więc trochę był niezadowolony, że w ogóle musi o tym mówić. Nie mógł przeczuwać tego, o czym za chwilę mieli dowiedzieć się wszyscy. Reporterzy w Katyniu przez jakiś czas nie wiedzieli, co się właściwie stało. Na oczach całej Polski odkrywano kolejne szczegóły tragedii. Oprócz Cegielskiego TVP Info łączyła się także z Jarosławem Olechowskim, który w Katyniu miał czekać na przylot prezydenta Kaczyńskiego i delegacji z Polski. Nagle dostał wiadomość od kolegi z wozu satelitarnego, że samolot spadł. Ruszył w szaleńczy wyścig na lotnisko w Smoleńsku. Potem Olechowski wspominał, że jechali trąbiąc 160 km/h. Udało im się dojechać pod samą bramę lotniska. Tam poinformowano go, że samolot rozbił się 2 km przed pasem do lądowania. Milicjant poprowadził ekipę w rejon katastrofy. Co kilka chwil Olechowski łączył się z warszawskim studiem.
Widział zarys ogona, fragmenty maszyny

A tam prowadzący program Sławomir Siezieniewski słuchał konferencji MSZ. Przyznaje, że o śmierci wszystkich pasażerów tamtego lotu dowiedział się w tej samej chwili, co widzowie.

W Smoleńsku Olechowski wciąż nie mógł uwierzyć w to, co jest przed nim. Widział zarys ogona, fragmenty maszyny, ale wciąż trudno mu było uwierzyć, że prezydent i reszta pasażerów nie żyje. Potem przyznał, że ogrom tragedii dotarł do niego tak naprawdę dopiero w Warszawie pod Pałacem Prezydenckim.
„Czas się rozjechał. Pamiętam chaos informacyjny i gonitwę myśli”
Zdjęcie główne: Szczegóły tragedii odkrywano na oczach całej Polski (fot. arch.PAP/Jacek Turczyk/Grzegorz Jakubowski/Fakty.smolensk.pl)
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.