Żmijowe lody i biszkopciki z krwią. Desery, które wprawiają w zadziwienie
niedziela,
20 listopada 2016
Słodycze uzależniają. Bywają lekiem na całe zło świata. To tzw. comfort food, jedzenie, które poprawia nastrój i dodaje energii. Gdy nadchodzi jesień, a potem zima, mamy ochotę na coś słodkiego. Jednak nie na każdy deser moglibyśmy się skusić? Co byśmy powiedzieli np. na słodki budyń z kurczaka czy krem z wieprzowej krwi?
„Dynia nadaje blasku ludzkiemu życiu i jest balsamem na kłopoty”.
zobacz więcej
Najpierw ludzie jadali miód, ale już kilka tysięcy lat przed naszą erą nauczyli się wyrabiać cukier z trzciny cukrowej. I oczywiście już wtedy powstały słodycze. Są tak różne, jak różne są zwyczaje kulinarne ludzi na świecie.
Gigantyczna trawa, czyli trzcina cukrowa porastała m.in. brzegi indyjskiego Gangesu. Wg legendy przodkowie Buddy pochodzili z krainy cukru. Syrop z trzciny cukrowej był towarem drogim i rzadki. Cenili go starożytni Grecy i Rzymianie. Długo w Europie cukier trzcinowy uchodził za towar luksusowy. Zmieniło się to, gdy do Europy zaczęli go pod koniec pierwszego tysiąclecia naszej ery ściągać Wenecjanie. Do Ameryki trzcinę cukrową zawiózł Krzysztof Kolumb.
Produkcję cukry rozwinęli Arabowie, zakładali plantacje trzciny i budowali cukrownie. Handel cukrem rozwinął się w średniowieczu. Posmakowali go uczestnicy wypraw krzyżowych i rozsmakowali się w nim. W renesansie w Europie spożycie cukru było niewielkie i wynosiło ok. 1 łyżki na głowę w ciągu roku. Do Anglii rozpoczęto dostarczać cukier trzcinowy od 1319 roku, a ówczesna cena, w przeliczeniu na dzisiejszą wartość dolara, wynosiła około 100$ za 1 kilogram. W 1374 roku smak cukru trzcinowego poznali Duńczycy, a w 1390 r. Szwedzi.
Dopiero w XIX wieku, gdy rozpowszechniła się produkcja cukru z buraków cukrowych słodkie przyjemności zaczęły tanieć i mogli sobie na nie pozwolić ludzie mniej majętni.
Ryż i masa przystawek z dużą ilością imbiru i czosnku, z dodatkiem oleju sezamowego.
zobacz więcej
Ile krajów, ile stylów gotowania, tyle rodzajów słodyczy. Jedne są uniwersalne, inne budzą kulinarne oburzenie.
Polacy np. zajadają się makowcami, tymczasem np. dla Włochów to ciasto co najmniej dziwne, bo mak kojarzy się z opium.
W Japonii tradycyjne słodycze robi się z mąki ryżowej, fasolki azuki, sproszkowanej zielonej herbaty, cukru oraz alg morskich. Japońskie desery nie są jednak intensywnie słodkie. Mogą też zawierać składniki uznawane przez nas za co najmniej dziwne, czyli suszone ryby lub sos sojowy.
Czy czosnek kojarzy nam się z deserem? Mało kto odpowie na to pytanie twierdząco. Ale Koreańczycy wymyślili coś, co nazywa się czarnym czosnkiem. Powstaje on przez wielodniowe pieczenie główek czosnku w temperaturze ok. 70 stopni C. Jest, jak sama nazwa wskazuje, czarny, ma kremową konsystencję. Bywa dodawany m.in. do deserów i gorzkiej czekolady. Na Zachodzie rozpowszechnił się jako kolejny super food, czyli bardzo zdrowe jedzenie o bardzo skondensowanych właściwościach leczniczych.
Pierwszą lodziarnię na świecie otworzył w 1660 r. w Paryżu Włoch z okolic Palermo.
zobacz więcej
Słodycze słodsze niż cukier
Słodsze niż cukier? Takie ma się odczucie, gdy próbuje się wielu wschodnich specjałów. Takie są np. jalebi (zulbia), rozpowszechnione krajach południowej Azji. To smażone na głębokim tłuszczu ciastka z cienkich pasków ciasta, którym nadaje się kształt wymyślnych precli. Ciastka po usmażeniu moczy się w bardzo słodkim syropie z wodą różaną, a potem jeszcze posypuje cukrem.
Na Cyprze można spróbować glyko – to kandyzowane orzechy, winogrona czy figi. W niektórych domach przygotowuje się tam w podobny sposób niektóre warzywa. Są jak aromatyczne gąbeczki nasiąknięte bardzo, ale to bardzo słodkim syropem.
Łasuchy powinny wybrać się na Sycylię, żeby spróbować tamtejszych słodyczy.
zobacz więcej
Słodka i tłusta jest baklava – deser rozpowszechniony w kuchni tureckiej, perskiej, ormiańskiej, greckiej i bałkańskiej. To nasączone syropem ciasteczka z ciasta filo, z nadzieniem z orzechów wymieszanych z cukrem.
Rachatłukum – przysmak z Bliskiego Wschodu i Bałkanów. Rodzaj galaretek przygotowanych na bazie soku owocowego, wody różanej i mąki ziemniaczanej i oczywiście dużej ilości cukru. Gdy rachatłukum zastygnie, kroi się je na kawałki i obtacza w cukrze pudrze.
Watę cukrową dość trudno teraz spotkać. Wiele lat temu w krajobraz miast wpisani byli ludzie ze specjalnymi maszynkami, do których wsypywało się cukier, by uzyskać wielkie, białe puchate i słodkie kule, owinięte wokół drewnianego patyczka.
Sposobów na poprawienie samopoczucia w kuchni, historii i literaturze szukali autorzy „Wielkiej księgi kaca”.
zobacz więcej
Watę cukrową wymyślili włoscy kucharze w XV w. Był to kosztowny deser dla bardzo bogatych. Po pierwsze dlatego, że cukier był wtedy dobrem luksusowym, a po drugie – bo jej przygotowanie trwało bardzo długo i było żmudne.
W 1897 r. dwaj Amerykanie William Morrison oraz John Wharton wynaleźli elektryczną, przenośną maszynę do produkcji waty cukrowej.
Cukier wsypywany jest do małego pojemniczka w obracającym się bębnie. Cukier topi się, zamienia w karmel, a siła odśrodkowa wyrzuca go przez mały otwór w głowicy bębna. Nagłe chłodzenie formuje karmel w długie nitki, które nawijane są np. na drewniany patyk.
Mięso na słodko
We Włoszech można spróbować czegoś, co nazywa się sanguinaccio dolce. Potrawa jest rozpowszechniona praktycznie we wszystkich regionach kraju na południe od Rzymu, ale przepisy trochę się różnią. Podstawą są jednak czekolada i świeża wieprzowa krew. Przygotowywana jest więc w dniu świniobicia. Teraz Włosi na Nowy Rok przygotowują oszukane sanguinaccio, oczywiście bez krwi. W gęstym, słodkim sosie zanurza się biszkopty, faworki albo kawałki drożdżowej babki i zjada ze smakiem.
W wielu krajach świata chryzantemy są symbolami słońca i życia.
zobacz więcej
Świńską krew miesza się z cukrem, kakao, mąką, ciemną czekoladą, bakaliami i cynamonem. Potem powoli wszystko się podgrzewa aż masa zgęstnieje i powstanie krem.
Sanguinaccio dolce podawane było pierwotnie w dniu św. Antoniego, czyli 17 stycznia, a dzień ten był prawdziwym początkiem karnawału. Świętego uważa się bowiem m.in. za patrona zwierząt domowych, zwłaszcza świń, oraz rolników i rzeźników. Św. Antoni bywa często malowany ze świnią u boku, ponieważ oparł się kuszeniu szatana, a świnia to zwierzę nieczyste. Wg innej interpretacji, potulnie spoczywająca u stóp świętego świnia symbolizuje jego wielką więź ze światem przyrody. Styczeń i luty były miesiącami, w których najczęściej wieśniacy zabijali hodowane przez cały rok świnie.
Na Sycylii, w mieście Modica, od setek lat wyrabiane są ciasteczka, które wyglądają jak pierożki. W środku jest farsz z mięsa wołowego i czekolady, mocno przyprawiony korzeniami. Ciasteczka przypominają w smaku pierniki, a wymyśliły je podobno zakonnice, by zakonnicy i księża mogli jadać mięso także w czasie postu.
W USA można spróbować czegoś, co nazywa się maple bacon donut, czyli pączków z przypieczonym bekonem na wierzchu, oblanych syropem klonowym.
Internet jest pełen przepisów na te smakołyki, które dla polskiego podniebienia mogą być zbyt oryginalne. Podobno jest to jeden z tych smaków, które albo pokocha się od razu, albo odrzuci ze wstrętem.
W Turcji popularny jest deser zwany tavuk göğsü. To słodki, mleczny pudding, którego podstawą jest mięso z piersi kurczaka. Długo gotowane, bardzo miękkie mięso jest miksowane z mlekiem, cukrem, ryżem i przyprawiane, m.in. cynamonem. Potrawa ta była serwowana na dworach sułtanów w Imperium Osmańskim.
Do mięsnej kategorii możemy także zaliczyć np. serwowane w Tajlandii świerszcze w czekoladzie lub lizaki z zatopionymi w cukrowej masie skorpionami lub innymi owadami. Tego typu słodkie gadżety można kupić np. w Tajlandii, w Meksyku i u żądnych sensacji Amerykanów.
W Japonii z kolei możemy spróbować ryżowych ciasteczek z osami (jibachi senbei). W chrupkim cieście zatopione są całe owady. Wygląda to tak, jakby ciasto wymieszano z dużymi kawałkami czekolady, ale gdy przyjrzymy się uważniej, okazuje się, że te ciemne punkty to wcale nie jest czekolada.
Lody z chrzanem lub ze żmiją
Nie możemy oczywiście zapominać o lodach. Lubią je prawie wszyscy, wyjątków jest chyba niewiele. Jak się okazuje i tu pomysłowość kucharzy nie zna właściwie granic.
Włosi, którzy uważają się za lodowych królów, robią lody o niezwykle zaskakujących smakach. Na festiwalu lodów we Florencji spróbowałam kiedyś waniliowych, kremowych lodów z bottargą, czyli suszoną ikrę z tuńczyka. Pierwsze wrażenie było przyjemnie zaskakujące, aksamitna słodycz świetnie harmonizowała z chrupką słonością ikry.
We włoskich lodziarniach można znaleźć lody o smaku pizzy – podawane w ojczystym mieście pizzy, czyli Neapolu; gorgonzoli – te akurat fantastycznie komponują się ze smakiem gruszkowym, czy pomidorowo-bazyliowe.
Japończycy robią np. lody z wasabi, czyli z japońskim chrzanem, którego ostry smak jest doskonale znany wielbicielom sushi. Na tym nie koniec japońskich lodowych zaskoczeń. Mieszkańcy tego kraju lubią jedzeniowy hazard. I dlatego np. jadają rybę fugu, która jeśli została źle oczyszczona, może zabić, ponieważ jej wnętrzności zawierają bardzo silną truciznę. Dlaczego więc Japończycy nie mieliby jadać lodów ze żmii, nazywanej tam mamushi? Jest bardzo jadowita, jej ofiarą padają co roku setki ludzi. Japończycy uważają jednak, że mięso tego węża jest nie tylko smakowite, ale też ma cudowną moc – jest afrodyzjakiem.
W chłodziarkach z lodami, obok wspomnianych już lodów z wasabi, można znaleźć np. kawiorowe. Nieopodal leżą np. lody z wodorostów z zatopionymi w środku krewetkami lub ośmiornicą. Albo z nattou, czyli fermentowaną fasolą.
Na Filipinach można spróbować lodów, które robi się na bazie krokodylich jaj. Jeden ze smaków, których można spróbować to owoce durian; są przepyszne, ale śmierdzą straszliwie.