Prof. Limanowski przekonuje: „Dysponujemy miejscem niezwykłem nad Dźwiną, która to rzeka obok Rodanu i Dunaju ma światową olbrzymią przyszłość w Europie (...) Mamy szczęście, że do Bałtyku możemy drugi wylot otworzyć i nie być na łasce tylko jednej linji".
Czy tylko Mackiewicz widzi, że plany niepokojąco się rozłażą? Nawet otwarta z wielką pompą w kwietniu 1932 roku linia kolejowa z Woropajewa do Drui nie spełnia nadziei.
„Stara droga wynosi 219 km, a nowa, która Druję miała zbliżyć do szerokiego świata – 252 km. Starą drogą kosztuje taniej i podróż z Wilna trwa 6 godzin 35 minut. Przez Woropajewo z Wilna – 9 godzin. Przeciętna szybkość na tej trasie wynosi 35 km na godzinę. Na nowej – 28 km na godzinę. (…) W tym samym czasie dojechać można do Krakowa” – irytuje się Mackiewicz.
Stara droga, o której wspomina, to zbudowana jeszcze przez Niemców w czasie I wojny wąskotorówka.
Na domiar wszystkiego nową stację kolejową postawiono w szczerym polu. Od centrum miasteczka z dworcem wąskotorówki jest więc oddalona o 2 kilometry! Podobnie jak od brzegu rzeki. O tym, by obie linie połączyć, nie pomyślano.
Odrzucony wniosek posłanki Pełczyńskiej
30 stycznia 1936 r. w Sejmie występuje wileńska posłanka Wanda Pełczyńska, żona wpływowego sanacyjnego pułkownika. Stara się przekonać Komisję budżetową do wyłożenia pieniędzy na inwestycję w Drui.
Pełczyńska do Sejmu dostała się w 1935 roku z listy BBWR. Jest aktywna, bojowa i widoczna - chyba nie tylko dlatego, że jest jedną z ledwie dwu kobiet w Sejmie tamtej kadencji.