Zamiast coś zniszczyć może lepiej coś zbudować. Unicestwienie Pałacu Kultury pozbawia Warszawę co najmniej kilkunastu placówek kulturalnych i oświatowych. Polemika z tekstem Roberta Bogdańskiego „Wyznania burzyciela”.
Robert Bogdański, który zlikwidował budynek cenzury, włącza się do dyskusji o zburzeniu PKiN. „Tych, którzy wielbią Pałac i tych, co go nienawidzą, łączy jedno: to On włada ich emocjami. Nie potrafią się oderwać od świata, jaki On zbudował”.
Dla mnie Pałac Kultury i Nauki to Miles Davies, Sarah Vaughan, Stan Kenton, Gil Evans i wiele innych gwiazd amerykańskiego jazzu, które tam słyszałem.
Pamiętam, że spotkałem w latach 90. w Pałacu Amerykanina, który ucząc w tym gmachu języka angielskiego zbierał pieniądze na powrót do domu. Przez kilka lat, nawet po godzinach pracy, większość swojego czasu tam spędzał, bo mu ten budynek przypominał Amerykę.
Żarty się skończyły
Mój ojciec na początku lat 60. projektował w Chicago wieżowiec, apartamentowiec Ritchie Tower, i koledzy z tamtejszej pracowni architektonicznej żartowali, że pewnie w Polsce wysokich domów ludzie nie znają. Ojciec poprosił matkę, żeby przysłała kartkę z Pałacem Kultury.
Pokazał ją kolegom z pracy, przeczytali ile ma metrów, przeliczyli na stopy, pokiwali głowami z szacunkiem. Żarty się skończyły.
Niedawno czytałem „Zaduszki”, komiks izraelskiej autorki Rutu Modan. Opowiada w nim historię młodej Żydówki, która szuka swoich korzeni we współczesnej Warszawie. W pewnym momencie zostaje ona zatrzyma przez umundurowanych i uzbrojonych Niemców.
Na szczęście nieporozumienie wyjaśnia się szybko. Była to grupa rekonstrukcyjna. Organizatorka akcji przeprasza i opowiada, że jej marzeniem jest zrekonstruowanie miasta: „Ach, gdybyśmy tylko mogli pozbyć się tych wszystkich obrzydliwych budynków. Trzeba by je wysadzić w powietrze. I odbudować na ich miejscu to, co było kiedyś”.
Tak. Żyjemy mitem wiecznej rekonstrukcji. Lepiej zburzyć na przykład XIX-wieczny zabytek i go zrekonstruować niż po prostu go wyremontować. Rekonstrukcja jest potrzebą naszego serca. Kopie są dla nas ważniejsze od oryginałów.
Dlaczego nie zniszczyć kanalizacji?
Oczywiście, można zburzyć Pałac Kultury i Nauki, ale zamiast coś zniszczyć może lepiej coś zbudować. Unicestwienie tego gmachu pozbawia Warszawę co najmniej kilkunastu placówek kulturalnych i oświatowych. Stolica traci największą salę koncertową. Stąd też pewnie wielu moich znajomych uważa, że największymi orędownikami pozbycia się tego obiektu są osoby spoza Warszawy lub z nią związane od niedawna.
Marszałkowska Dzielnica Mieszkaniowa (MDM), pochód 22 lipca 1952 roku. Fot. Wikimedia/skan zdjęcia z publikacji Bohdana Garlińskiego „Architektura Polska 1950-1951”, PWT, Warsaw, Poland, 1953
Zburzymy więc nie tylko Pałac Kultury, ale także MDM, Muranów, Mariensztat, Pragę II, a może nawet samą Starówkę. Też ją odbudowali w latach 50. Dlaczego nie zniszczyć stołecznej kanalizacji? To w końcu symbol caratu.
Lepiej budować niż niszczyć. Warszawa jako jedno z niewielu wielkich miast w Polsce nie ma dużej hali widowiskowo-sportowej. Trudno za taką uznać Torwar. Większe hale mają nawet Płock, Bydgoszcz, Toruń czy Zielona Góra. Zresztą Torwar to także projekt stalinowski i – stosując kryteria takie, jak przy PKiN – z tego tylko powodu warto byłoby ten obiekt wyburzyć.
Zainwestować w młodzież i sport
Zostając przy obiektach sportowych to przypomnijmy, że większość stadionów należących do starych, przedwojennych, warszawskich klubów znajduje się w kompletnej ruinie i już od dawna zęby na nie ostrzą sobie deweloperzy. Może warto wybudować nowy stadion dla Polonii Warszawa, Klub ten nielubiany był przez komunistów i nie inwestowano w niego, bo jego kibice w czasach PRL byli kojarzeni z brakiem sympatii dla władz.
Warszawa potrzebuje też nowoczesnego stadionu lekkoatletycznego. Stadion Skry jest w totalnej ruinie, a to śmieszne, że Memoriał Janusza Kusocińskiego od wielu lat odbywa się poza Warszawą, miastem, z którym był tak mocno związany. Zresztą stadion Warszawianki, jego macierzystego klubu, nie da się nazwać teraz obiektem reprezentacyjnym.
Stadion lekkoatletyczny SKRA Warszawa, wrzesień 2017 roku. For. Wikimedia/Robert.danieluk
Z kolei mieszkańcy Żoliborza i stołeczni aktywiści miejscy walczą teraz o ocalenie stadionu Marymontu.
Może więc warto zainwestować w młodzież i sport w Warszawie?
Jest też kwestia obiektów, w których mają się mieścić instytucje kultury.
Wizytówka kulturalna Polski
Miasto, w którym odbywa się jeden z najbardziej prestiżowych konkursów muzycznych, Międzynarodowy Konkurs Pianistyczny im. Fryderyka Chopina, dysponuje salą koncertowej Filharmonii Narodowej o dość przeciętnej akustyce. Mogła być ona reprezentacyjna 40 lat temu, ale nie teraz. Może dobrze byłoby pomyśleć o nowoczesnej filharmonii z doskonałą akustyką i w standardach XXI wieku? Konkurs chopinowski jest wizytówką kulturalną Polski, której nie potrafimy wygrywać. A szkoda, bo ta impreza ma ogromny potencjał wizerunkowy.
Wreszcie trzeba coś zrobić z Alejami Jerozolimskimi. Może warto je zabudować. Ukryć pod ziemią wykop kolei średnicowej. Tak prowincjonalnego centrum nie ma żadna stolica w Europie.
Dla przyspieszenia takiej inwestycji potrzeba wprowadzenia nowych przepisów prawa, które uregulowałyby kwestie związane z własnością warstwową. Pozwoliłyby one rozwijać się przede wszystkim dużym miastom – takim jak Warszawa, Kraków, Poznań, Gdańsk czy Wrocław.
Konkurs chopinowski to kulturalna wizytówka stolicy. Na zdjęciu:zwycięzca konkursu, laureat I nagrody i zdobywca złotego medalu w XVII Międzynarodowym Konkursie Pianistycznym im. Fryderyka Chopina, Seong-Jin Cho z Korei Południowej podczas I Koncertu Laureatów w Filharmonii Narodowej w Warszawie, 21 października 2015 r. Fot. Paweł Supernak/PAP
Ukłon dla Lemingradu
Czyż zabudowanie jednej strony od ronda Dmowskiego do ronda Zawiszy, czy zrobienie z Alei Jerozolimskich normalnej wielkomiejskiej ulicy nie byłoby piękne? Byłby to wspaniały efekt, nie wymagający burzenia czegokolwiek, a tworzący nowoczesny klimat miejski.
Największą bolączką współczesnej Warszawy jest brak nowoczesnego systemu komunikacji miejskiej. Wielkie miasta mogą rozwijać się tylko wówczas, gdy posiadają spójny system komunikacji szynowej.
Półtora linii metra to przecież śmieszne! Warszawa powinna mieć już w tej chwili co najmniej 3-4 linie. Taka jest skala zacofania. Dopiero niedawno władze stolicy dojrzały do planowania nowych linii tramwajowych, choć złośliwi mówią, że przede wszystkim stanowi to ukłon dla elektoratu z tzw. Lemingradu, czyli nowych domów na Wilanowie. Druga linia będzie kuriozalna, bo zaplanowano ją przez ogródki działkowe.
Tygodnik TVPPolub nas
Do Warszawy w 1916 roku okupacyjne władze niemieckie dołączy nowe dzielnice, co zresztą hucznie obchodzono dwa lata temu i nie pamiętam, żeby ktoś protestował przeciwko tej decyzji. Ale od 102 lat najwygodniejsze połączenia dwóch sąsiadujących ze sobą dzielnic – Mokotowa i Ochoty, jest naokoło przez Śródmieście. Może warto byłoby coś w tej kwestii zmienić. Ja wiem, że to trudne. Ale może...
Afera reprywatyzacyjna
Jeśli jesteśmy już przy sprawach trudnych, osobiście chciałbym uporządkowania stosunków własnościowych w Polsce. Należało to zrobić dawno, razem z reformami Leszka Balcerowicza w 1990 roku. Zaniechano jednak tłumacząc, że operacja ta jest kosztowna. I także trudna w kwestii mienia pożydowskiego.
Skutkiem tego zaniechania jest między innymi afera reprywatyzacyjna. Nie da się budować normalnej, zdrowej gospodarki rynkowej bez uregulowanych stosunków własnościowych. I bardziej od istnienia Pałacu Kultury niepokoi mnie fakt, że dekret Bieruta pozostaje aktem prawnym nadal obowiązującym.
Są i inne kwestie prawne, które wciąż pozostają nierozwiązane. Na przykład warto byłoby wreszcie uregulować te związane z zarządzaniem dziełami osieroconymi. Na przykład każda publiczna emisja polskiego przedwojennego filmu jest na granicy prawa.
Warszawa była podczas wojny miastem zburzonym. Dzisiaj dzięki fatalnej, nieodpowiedzialnej pracy władz stolicy i miejskiego konserwatora zabytków utraciła bezpowrotnie wiele cennych obiektów – takich jak sala kina „Femina”, która była jednym z niewielu ocalonych obiektów warszawskiego getta. Salą, w której wtedy występowali żydowscy artyści. Zburzono ją, w tym miejscu jest teraz sklep wielkiej sieci handlowej. Podobne przykłady można mnożyć.
W Polsce wszystko samo się niszczy
W najlepszym przypadku burzy się i potem rekonstruuje fragmenty, które niczym teatralna scenografia udają historyczne obiekty jak w przypadku hali Koszyki. Miejscy konserwatorzy są co chwila zaskakiwani kolejnymi wyburzeniami, co świadczy o tym, że nie mają żadnej kontroli nad tym, co się dzieje z zabytkami w mieście. W Warszawie naprawdę warto ochronić to, czego Niemcy nie zdążyli zburzyć w czasie wojny. I z tą ochroną trzeba się coraz bardziej śpieszyć.
Jeśli chodzi przyszłość Pałacu Kultury to muszę pocieszyć zwolenników jego wyburzenia. Władze stolicy kilka lat temu rozpoczęły remont ważnej części tego gmachu jakim jest Sala Kongresowa. Termin oddania do użytku dawno minął, a końca nie widać. Znając dotychczasową praktykę z udziałem stołecznych władz można podejrzewać, że rozpoczął się etap unicestwienia tego obiektu. W Polsce nie trzeba planować wyburzeń. Wszystko samo się niszczy.
–Grzegorz Sieczkowski
Zdjęcie główne: Warszawa, 11 listopada 2017 roku. Pałac Kultury i Nauki podświetlony w barwy polskiej flagi z okazji 99. rocznicy odzyskania przez Polskę niepodległości. Fot. PAP/Leszek Szymański