Wątek mjr. Bońki (nawrócony zabijaka o twarzy genialnego Janusza Chabiora) definiuje w dużej mierze następne filmy Patryka Vegi. Zrealizowane w tym samym roku (Vega, niczym najwięksi grafomani kina, robi więcej niż jeden film rocznie) „Pitbull. Nowe porządki” i „Pitbull. Niebezpieczne kobiety” ( 2016) były pozbawione tego wymiaru. Owszem, reaktywowały gwiazdorstwo Bogusława Lindy, zaś Andrzej Grabowski powtórzył w nich swoją wspaniałą telewizyjną kreację gliniarza Gebelsa zblazowanego złem świata. Co jednak z tego, skoro kultowe postaci z serialu świeciły odbitym, i do tego bardzo bladym, światłem produkcji sprzed dekady, scenariusz był dziurawy mocniej niż ciało Tonego Montany z finałowej sceny „Człowieka z blizną”, a fabuła czysto przyczynkowa. Za co Polacy pokochali te filmy? Moim zdaniem za szczerość, obrazową przemoc i dosadne, wulgarne dialogi. Podobnie było z „Botoksem” (2017), który stał się wielkim hitem, choć wygląda jak ekranizacja najbardziej hardcorowych artykułów o służbie zdrowia, znanych z łamów „Super Expressu”. No, ale hasło „pokaż lekarzu, co masz w garażu” jest zawsze nośne, o czym filmowiec – mający wyjątkowo wyostrzony słuch społeczny – dobrze wie.
Ma też Vega ucho do dialogów. Nie jest jak Tarantino, który wulgaryzmy opakowuje w poetykę, błysk i popkulturową erudycję. Vega jest uliczny. Prostacki i bezpośredni. W serialu „Pitbull” i w „Kobietach mafii” doskonale używa bandyckiej grypserki i policyjnego żargonu. To właśnie dialogi i realizm przepuszczony przez oko Vegi wygrywają w boju dwóch policyjnych filmów. Warto nadmienić, że Vega zrobił „Kobiety mafii”, bo po sporze z producentem jego poprzednich filmów stracił prawo do marki „Pitbull”. W tym miesiącu do kin weszła finałowa część trylogii „Pitbull. Ostatni pies”, ze scenariuszem i w reżyserii Władysława Pasikowskiego. Do swojej roli powraca część oryginalnej serialowej obsady na czele z Marcinem Dorocińskim w roli Despero. Jednak już po zwiastunach obu filmów widać, że o ile świetny rzemieślnik Pasikowski zrobił solidne i poprawne dzieło, to energia i bezczelność bije z filmu Vegi.