Zabijają za prawdę. „Biznesmeni” od Ojca Chrzestnego
piątek,
9 marca 2018
„Rozlana krew zawsze jest znakiem obecności mafii” – napisał po śmierci słowackiego dziennikarza Jana Kuciaka i jego dziewczyny Martiny Kusnirovej Roberto Saviano, włoski dziennikarz i pisarz, który od lat ukrywa się przed mafią. Wyrok na niego wydano po publikacji książki „Gomorra”. Dziś ocenia, że słowackie służby ignorowały sygnały świadczące o tym, że 'ndrangheta, camorra i cosa nostra na dobre tam zagościły.
Jak podkreśla Saviano, mafijne klany nie czują się gośćmi na Słowacji, traktują ją jak część Locride (obszar Kalabrii, w prowincji Regio di Calabria, gniazdo ‘ndranghety). „Ten, kto zabił dziennikarza zostawił wiadomość: jesteście wystawienia na nasze ciosy, możemy w was uderzyć” – twierdzi znawca tematu.
„Słowacja odkrywa mafię. Jak zawsze w takich przypadkach, dzieje się to w dramatycznych okolicznościach. Rozlana krew jest znakiem obecności organizacji kryminalnych. Jan Kuciak – jak wynika z dotychczasowych ustaleń – zapłacił za to, co robił zawodowo jako dziennikarz” – dodał Saviano artykule opublikowanym w „La Repubblica”.
To wyglądało na egzekucję
W zdeszłym roku zabito aż 65 dziennikarzy z powodu wykonywanej przez nich pracy. Była wśród nich 53-letnia Daphne Caruana Galizia z Malty. Zginęła w zamachu bombowym w październiku. Była dziennikarką śledczą, zajmowała się korupcją w tym niewielkim , bo liczącym zaledwie 400 tys. mieszkańców państwie. Badała również sprawę ekspansji włoskich struktur mafijnych na Malcie.
Ciała słowackiego dziennikarza śledczego Jana Kuciaka i jego dziewczyny Martiny Kusnirovej znaleziono w niedzielę wieczorem, 25 lutego, w ich domu w miejscowości Vel'ka Mača pod Bratysławą.
Kuciak miał 27 lat. Publikował na portalu Aktuality.sk i zajmował się przestępstwami podatkowymi. Przed śmiercią pracował nad obszernym materiałem dotyczącym podejrzanej działalności włoskich biznesmenów na Słowacji i ich powiązaniami z osobami ze słowackiej administracji rządowej.
Policja słowacka podkreśla, że zbrodnia wyglądała na egzekucję. Do zabójstwa doszło między czwartkiem a niedzielą (22 – 25 lutego). Dziennikarz został zabity strzałem w klatkę piersiową, jego narzeczona – strzałem w głowę. Policję zawiadomiła rodzina Kuciaka, zaniepokojona, że nie ma z nim kontaktu.
„Mogą zabić nas wszystkich”
To pierwszy na Słowacji przypadek zamordowania dziennikarza od 1993 roku. Ale 10 lat temu zaginął tam reporter śledczy Pavol Rypal, który zajmował się tematami związanymi z mafią. W 2015 zniknął zaś w nieznanych okolicznościach dziennikarz „Hospodarskich Novin” Miroslav Pejka.
26 lutego o godz. 6.30 policja zawiadomiła o śmierci Kuciaka jego szefa, redaktora naczelnego Aktuality.sk Petera Bárdyego. „To był najstraszniejszy moment w całym moim życiu zawodowym. Musiałem stanąć przed zespołem, 26 osobami, i powiedzieć im, że jeden z nas, Jan Kuciak, nie żyje” – powiedział Bárdy. Jak podkreślił, bandyci wysłali do dziennikarzy jasną informację: „Możemy zabić was wszystkich”.
Kuciakowi grożono od jakiegoś czasu. Miało to związek z jego pracą. Informował o tym m.in. na swoim profilu na Facebooku. Nie był jednak pod ochroną policji.
Z Kalabrii na Słowację
Po śmierci dziennikarza opublikowano niedokończony jeszcze artykuł, nad którym ostatnio pracował. Zaczyna się tak: „Czternaście lat temu Włoch nazwiskiem Carmine Cinnante przyjechał do miasta Michalovce. Pewnego ranka ruszył swoim fiatem z wioski Novosad, około 40 kilometrów od Michalovców, gdzie mieszkał ze swoją dziewczyną Lýdią. Cinnante kierował się do Włoch. Towarzyszył mu Słowak imieniem Jan, któremu obiecał znaleźć tam pracę. W owym czasie w powiecie michalovickim bez pracy pozostawała co czwarta osoba w wieku produkcyjnym”.
Ciannte zatrzymała wtedy policja za nielegalne posiadanie broni. Na Słowacji funkcjonował jako biznesmen inwestujący w branżę rolniczą. W rodzimym kraju był zaś poszukiwany za przemyt broni. Zgłosiła się po niego włoska policja. Okazało się, że działał na zlecenie potężnego mafijnego klanu ‘ndranghety Belvedere Spinello.
Ze śledztwa Kuciaka wynika także, że biznesowe skrzydła rozwinął na Słowacji inny mafioso, Antonio Vadala, z należącego również do ‘ndranghety potężnego klanu Libri. Oskarżony o morderstwo we Włoszech, bandyta w 2003 r. schronił się na Słowacji. „Vadala z powodzeniem zaczął działać w branży rolniczej, potem w nieruchomościach i w energetyce. Stał się jedną z najbardziej szanowanych osób we włoskiej wspólnocie na Słowacji” – napisał Kuciak. Co ciekawe, Włoch uzyskiwał na swoje przedsięwzięcia unijne dotacje.
Dziennikarz wskazał, że Vadala miał kontakty w słowackich sferach rządowych, m.in. z byłym ministrem gospodarki Pavolem Rusko, doradczynią premiera Roberta Fico – Márią Troškovą oraz sekretarzem Rady Bezpieczeństwa Państwa Viliamem Jasaňem. „Dwoje ludzi, pozostających w bliskich relacjach z człowiekiem oskarżanym we Włoszech o związki z mafią, ma codzienny dostęp do premiera Słowacji Roberta Fico, który zresztą wybrał ich osobiście” – napisał Kuciak. Zwrócił także uwagę, że Vadala aktywnie wspierał kampanię wyborczą partii SMER, której liderem jest Robert Fico.
„Vadala i jego włoscy przyjaciele mieli problemy z prawem także na Słowacji. Jednak mimo licznych śledztw wciąż skutecznie unikają sprawiedliwości” – poinformował Kuciak i przedstawił listę tych spraw.
27-latek nie zdołał skończyć artykułu. Teraz jego śledztwo będą kontynuować koledzy z portalu i międzynarodowa grupa dziennikarzy, która w tym celu udała się już do Bratysławy.
Nikt nic nie wiedział?
Słowacki rząd natychmiast ustanowił nagrodę miliona euro dla osoby, która dostarczy jakąkolwiek przydatną informację, mogącą doprowadzić do schwytania, oskarżenia i skazania zabójcy dziennikarza i jego narzeczonej. Jednak na Słowacji zawrzało.
Organizowano manifestacje, które jednocześnie były hołdem dla zamordowanych, wyrazem poparcia dla tego, co Kuciak robił i sprzeciwu wobec rządu Roberta Fico. Urzędnicy, których wymienił w artykule dziennikarz, ustąpili już ze swoich stanowisk. Z rządu odszedł też m.in. minister kultury Marek Madiaricz, który stwierdził, że jako osoba odpowiedzialna za media „po tym, co się stało, nie może spokojnie zasiadać na ministerialnym fotelu”.
Podnoszą się również głosy, że do dymisji powinien się podać sam Fico i szef resortu spraw wewnętrznych Robert Kaliniak. Tu warto przypomnieć, że w ubiegłym roku przez Słowację przetoczyła się fala protestów przeciwko ogarniającej kraj korupcji. Żądano dymisji właśnie tych dwóch osób: premiera Fico i ministra Kaliniaka.
„Ludzi niepokoi zwłaszcza reakcja polityków na wysuwane przez dziennikarzy śledczych oskarżenia o korupcję. Premier Fico nazwał ich »dżihadystami«, »hienami«, »idiotami«, oraz »antysłowackimi prostytutkami«. Nie szczędził im także innych, jeszcze mocniejszych i bardziej wulgarnych epitetów” – twierdzi portal Deutsche Welle, analizując sytuację na Słowacji.
Tamtejsi policjanci twierdzą, że o działalności włoskiej mafii na terenie kraju nic nie wiedzieli . Tibor Gaspar, szef słowackiej policji, ma o to wręcz żal do swoich włoskich kolegów. Ci jednak wskazują, że co najmniej od 2013 r. przekazywali informacje na ten temat.
Jak poinformowały słowackiej media, 3 marca, w dniu pogrzebu Jana Kuciaka i jego narzeczonej, policja zwolniła sześć z siedmiu osób, które aresztowano w związku z podejrzeniem o współudział w zbrodni. Powodem ma być brak dowodów. Wszyscy oni mają włoskie obywatelstwo, a w grupie tej był m.in. Antonio Vadala.
Mafia przenosi się na wschód Europy
Prokurator Nicola Gratteri z Kalabrii w rozmowie z radiem RAI zwrócił uwagę, że kalabryjska mafia z powodzeniem działa w Europie, m.in. w Niemczech, Szwajcarii, a także na Słowacji, w Bułgarii i Rumunii. Gratteri uważa, że ‘ndrangheta „idzie tam, gdzie można kontrolować władzę oraz pieniądze i gdzie można wykorzystać okazję. Mafie kupują ziemie na winnice, pod uprawy, by zdobyć dostęp do funduszy europejskich”.
Cafiero de Raho, szef urzędu ds. walki z mafią tłumaczył w styczniu „Corriere della sera”, iż od dawna wiadomo, że najpotężniejsze włoskie organizacje mafijne – ‘ndrangheta, camorra, sacra corona – przenoszą swoje interesy na wschód Europy.
Jak podkreślają specjaliści do walki z mafią, poza Włochami zmienia się status mafiosów. Ci, którzy w swoim rodzinnym kraju są uznawani za bandytów, przyjeżdżają np. na wschód Europy jako biznesmeni z dużymi pieniędzmi. Chcą inwestować, tworzą nowe miejsca pracy. Z początku wszystko wydaje się jak najbardziej zgodne z prawem. Z biegiem czasu okazuje się jednak, jaka jest proweniencja „biznesmenów” i jakich metod używają, gdy coś idzie nie po ich myśli. Dowodem na to jest tragiczna śmierć Jana Kuciaka i jego partnerki.
„Mafijni biznesmeni, którzy inwestują pieniądze we Włoszech, są świadomi, że prędzej czy później organy sprawiedliwości mogą przejąć ich majątki. Wiedzą też, że jeśli zainwestują swoje kapitały za granicą, nie będzie to takie proste” – powiedział „Corriere della sera” David Ellero, wysoko postawiony oficer Europolu. Jak podkreśla, tak naprawdę tylko we Włoszech są odpowiednie uregulowania prawne, które pozwalają walczyć z organizacjami mafijnymi. A sygnały o infiltracji nowych terenów bywają lekceważone.
Z danych opublikowanych przez Europol w ub.r., a dotyczących roku 2016, wynikało, że mafijne organizacje prały swoje pieniądze w 24 krajach członkowskich UE. W centrum ich zainteresowania są m.in. energia odnawialna, gospodarka odpadami, transfery ekonomiczne, kasyna, hazard. Chętnie inwestują też w rynek nieruchomości oraz wszelkie przedsięwzięcia, które dotowane są przez organizacje unijne.
Eldorado po upadku muru berlińskiego
Roberto Saviano w artykule opublikowanym na łamach dziennika „La Repubblica” wyjaśnia, że włoskie organizacje mafijne po upadku muru berlińskiego szybko zorientowały się, że otworem stoi przed nimi prawdziwe Eldorado. Kraje zniszczone przez komunistyczną gospodarkę potrzebowały bowiem inwestycji, a mafiosi mieli pieniądze, które koniecznie trzeba było jakoś uwiarygodnić. Po za tym za inwestycjami na wschodnich terenach Europy miały przemawiać, zdaniem Saviano, m.in. niskie koszty siły roboczej i wysoka podatność na korupcję.
Ma na koncie co najmniej 81 ofiar. Największy seryjny zabójca w kraju.
zobacz więcej
We Włoszech obowiązują specjalne przepisy antymafijne. Określa je artykuł 416-bis, odnoszący się do „stowarzyszeń typu mafijnego”. Dodano go do Kodeksu karnego w 1982 roku. Zgodnie z nim m.in. każdy, kto działa w organizacji typu mafijnego, podlega karze od siedmiu do 12 lat pozbawienia wolności. Ci zaś, którzy zarządzają lub organizują taką grupę, mogą trafić do więzienia na dziewięć do 14 lat.
W 2017 r. ponad 200 dziennikarzy, którzy pisali o mafii, było we Włoszech objętych policyjną ochroną. Bandyci wydali na nich wyroki śmierci. Dziesięciu z nich było pod stałym nadzorem przez 24 godziny na dobę. Od 2007 r. ukrywają się Roberto Saviano i Lirio Abbate.
– Beata Zatońska