Gwinea Równikowa zdecydowała się jednak odważnie posunąć się na tej drodze naprzód. Dlatego zakazane jest tam sprowadzanie i czytanie zagranicznych książek. Innych zresztą praktycznie nie ma, bo w tym afrykańskim kraju trudno znaleźć jakąkolwiek działającą księgarnię. Gazety są oczywiście cenzurowane.
Ktoś powie dyktatura, a nie populizm. Ja jednak sądzę, że zakaz czytania ma charakter wybitnie populistyczny. Uwalnia ludność od cierpienia, jakie wywołuje przyswajanie wiedzy i kieruje jego uwagę ku bardziej przyziemnym niż nauka sprawom, a przecież tej przyziemności najbardziej chcą podobno populiści.
Istnieje – rzecz jasna – ryzyko, że zamiast książki ktoś sięgnie po smartfona. Ten problem już rozwiązano – na razie wśród dzieci – w Korei Południowej. Specjalna ustawa zakazuje osobom poniżej 16 roku życia grać w internecie pomiędzy północą a szóstą rano. W ten sposób państwo, w imieniu rodziców, troszczy się również o to, aby młode pokolenie nie uzależniło się od gier.
Chleb i igrzyska
Podobną troskę, tyle że o starsze pokolenie, przejawiają władze chińskie. Wedle uchwalonej w 2013 roku ustawy, dorośli posiadający żyjących rodziców w podeszłym wieku muszą „często” ich odwiedzać. Jeśli sąd uzna, że odwiedziny nie były odpowiednio „częste” może zmusić winowajców do odwiedzania rodziców w konkretne dni.
Otwarte pozostaje jednak pytanie, czy ten deficyt kontaktów między rodzicami i ich dziećmi nie wynika przypadkiem z dziedzictwa polityki społecznej uprawianej onegdaj w komunistycznych Chinach.
Uszczęśliwianie ludzi nie musi więc – jak widać – polegać wyłącznie na ich przekupywaniu. Tym bardziej, że igrzyska z prawdziwego zdarzenia, to bardzo kosztowna impreza. Przekonały się o tym polskie firmy budowlane stawiające stadiony na Euro 2012 i budujące autostrady. Stadiony i autostrady trzymają się nie najgorzej, ale wielu firm już nie ma. Nie doczekały się na należne im pieniądze. Lepiej więc unikać wielkich igrzysk, gdy brakuje własnego kapitału.
Dużo do myślenia powinien dawać przykład Grecji, gdzie też zorganizowano igrzyska (i to olimpijskie w 2004 roku), tyle że – jak się potem okazało – za pożyczone pieniądze. Grekom bardzo zależało, aby jak najszybciej doszlusować do zachodnich standardów. Imponowała im potęga wielkiego kapitału i życie na tamtejszym poziomie. Nic więc dziwnego, że zapragnęli tego samego dla siebie.
Nie byłoby w tym nic nagannego, gdyby nie to, że uwierzyli, iż można to osiągnąć z marszu. A rząd rozbudzał te aspiracje, sypiąc nie swoją gotówką (inna rzecz, że Niemcy chętnie ją Grekom pożyczali).