Żołnierze niemieccy przekazali raport o grobach katyńskich wraz z plikiem zdjęć do Berlina. – Powołano międzynarodową komisję, składającą się z oficerów wyższej rangi, którzy byli jeńcami: Amerykanów, Anglików, Polaków – opowiada Henryk Troszczyński.
On sam był obecny przy pierwszej ekshumacji. Odkryto wtedy m.in. ciało jedynej kobiety zamordowanej w Katyniu – Janiny Lewandowskiej, córki gen. Józefa Dowbor-Muśnickiego. – Widziałem zwłoki kobiety-pilota, a przy niej ciało chłopca. Początkowo myślałem, że to matka z synem, ale tego historia nie odnotowuje – zauważa świadek wydarzeń.
Zwłoki wywozili rosyjscy jeńcy na specjalnych taczkach z płaskimi podestami. – Często tam chodziłem i się przyglądałem. Widziałem, jak wyjmowano zwłoki, a następnie układano je na ziemi przed stołami komisji, gdzie były szczegółowo badane. U każdego stwierdzono, że przyczyną śmierci był strzał w tył głowy – wspomina weteran.
Pamięta, że wszyscy polscy oficerowie mieli ręce związane z tyłu sznurkiem, a niektórzy nawet drutem. – Badano również zawartość kieszeni, wyjmowano dokumenty, różne przedmioty i wkładano do kopert, które były numerowane – dodaje.
Po tym, co zobaczył, zaczął się bać o własne życie. – Zdawałem sobie sprawę, że nastąpi ofensywa radziecka, a Niemcy nie pójdą już dalej, bo front na kilka miesięcy zatrzymał się pod Smoleńskiem. Jeśli wpadlibyśmy w ręce Sowietów, to rozstrzelaliby nas wszystkich – stwierdza. Postanowił więc uciec.
Musimy was ukształtować
Swojego planu jednak nie zdążył zrealizować. Ojciec go wykupił i Henryk wrócił do Warszawy już w czerwcu 1943 roku. Reszta polskich kolegów została na miejscu i do dziś nie wiadomo, co się z nimi stało. Już po jego wyjeździe, w Katyniu odkrywane były kolejne groby.
W Warszawie Troszczyński ponownie nawiązał kontakt z Armią Krajową. Niebawem zaczęto się przygotowywać do powstania, pomagał więc w gromadzeniu broni i żywności. – O tym, że powstanie wybuchnie o godzinie 17, dowiedziałem się od mojego dowódcy Jana Kota już 1 sierpnia rano. Dla nas, młodych ludzi, to był dzień pełen radości, wreszcie wierzyliśmy w zwycięstwo – wspomina.