Był już rok 1934. W sierpniu Hitler rozkazał, aby wszyscy niemieccy żołnierze zwracali się do niego w formie „Mein Führer”. Europa podświadomie czuła, że nadchodzi koniec kolejnej epoki. Tamara chciała wierzyć, że nic się nie dzieje; że hedonistyczny klimat lat 20. nie minie, a ona nadal będzie mogła się bawić z kim i jak lubi. Dopiero ustawy norymberskie i noc kryształowa uświadomiły jej, że jest nie tylko paryżanką (jak o sobie mówiła), ale też Rosjanką, Polką – i Żydówką, dla której niebawem nie będzie miejsca w Europie.
Porzucona, niekochana i samotna
Strach przed szaleństwem Hitlera i widmo wybuchu II wojny światowej zwyciężył. Pod koniec 1938 roku Łempicka żegna się ze swoimi europejskimi przyjaciółmi i ze łzami w oczach patrzy na Paryż, który już nie przypomina tego z początku lat 20. Odwraca głowę, chwyta małżonka pod ramię i wsiada na pokład statku. Ameryka miała stać się jej nowym domem.
Choć wydawało się jej, że bez Europy żyć nie może, szybko odnajduje się za oceanem. Jada obiady w towarzystwie Grety Garbo i wielu innych, popularnych aktorów i reżyserów tamtych czasów. W królestwie Hollywood mieszka w przebogato urządzonym domu, a wieczorami zaprasza majętnych znajomych i częstuje ich najznakomitszym szampanem, jaki tylko można było wtedy zdobyć. Tańczy, śmieje się, nie zauważając, że jej malarstwo poważnym amerykańskim krytykom nie za bardzo się podoba i jest traktowane raczej jak popularne obrazki dla ludu.
Baron Kuffner zmarł w 1962 roku. Tamara wyjechała do Houston, próbowała wrócić na malarskie salony wystawiając swoje najnowsze obrazy, ale nie została dobrze przyjęta przez krytyków. Zrozumiała wreszcie, że karierę ma już za sobą.
Cierpiała, godzinami siedząc bezczynnie w swojej sypialni. Popadła w depresję, czuła się porzucona, niekochana i samotna. Tak jak wtedy, kiedy jej pierwszy mąż Tadeusz wyjechał z Francji, wrócił do Polski, a malutka córeczka Maria Krystyna (zwana Kizette) wciąż płakała. Wtedy lekarstwem na żal i rozpacz był alkohol. A w końcu - małżeństwo z Kuffnerem.