Historia

Szantaż i seksapil. Żydowska baronówna w służbie kilku wywiadów

Kiedy wybucha II wojna, córka barona Kronenberga ma 17 lat, a jej żydowskie pochodzenie jest jak wyrok śmierci. Mimo to dziewczyna podejmuje niebezpieczną grę z gestapo, Armią Krajową i NKWD. – Wierzyła, że przechytrzy wszystkich, a balansowanie na krawędzi życia i śmierci leżało w jej naturze – tłumaczy Michał Wójcik, autor książki „Baronówna”, który po ponad 70 latach odkrywa historię jej niezwykłego życia.

O tym jak świat powiedział Hitlerowi: Z Żydami rób, co chcesz

W roku 1938 i w roku 1943 świat określił swój stosunek do sytuacji Żydów, którzy znajdowali się w zasięgu władzy Hitlera.

zobacz więcej
Wywodziła się ze słynnego rodu zasymilowanych żydowskich bankierów. Miała urodę, obycie i pieniądze. „Przystojna, zgrabna, szczupła kobieta, ciemna szatynka o twarzy owalnej, o żywych, inteligentnych oczach” – tak kilka lat później będzie charakteryzował Wandę Kronenberg, rozpracowujący ją agent AK o pseudonimie Jastrzębiec.

Baronowie Cesarstwa Rosyjskiego

Zanim Kronenbergowie stali się wielkimi przedsiębiorcami, dzięki którym polska gospodarka pod zaborami szybko się rozwijała, prapradziadek Wandy – Lejzor Hirszowicz musiał podjąć kluczową dla przyszłości rodu decyzję.

Po przeprowadzce do Warszawy (działo się to jeszcze w epoce napoleońskiej) Lejzor, ku rozpaczy ojca rabina, porzucił wiarę mojżeszową, przeszedł na protestantyzm i postawił na handel tytoniem. Okazało się, że ma do tego smykałkę, ponieważ w niedługim czasie zaopatrywał wszystkich palaczy fajek na Mazowszu. Potem założył kantor, następnie bank, a jeszcze później zmienił nazwisko. Tak narodziła się sława Kronenbergów, a jej protoplasta — już jako Samuel — umierając w 1826 roku, był potężnym przedsiębiorcą i masonem.
Wanda dorastała w Warszawie i w Wieńcu na Kujawach, wiejskiej posiadłości Kronenbergów. Fot. mat. prasowe
Jego syn, Leopold Stanisław – nazywany wielkim albo królem kolei – inwestował w rozwój dróg żelaznych, w tym m.in. Nadwiślańską i Warszawsko-Wiedeńską kolej. Jednocześnie był prezesem banków i towarzystw kredytowych, a także licznych zakładów przemysłowych.

Jego dzieło kontynuował syn – Leopold Julian, wielki filantrop.

O tym, jak wielka była to fortuna może świadczyć imponujący pałac, który Kronenbergowie zbudowali sobie w samym centrum Warszawy, pomiędzy dawnym placem Saskim a ulicą Mazowiecką.

Za zasługi dla gospodarki Rosji Kronenbergowie pod koniec XIX wieku dostali herb i zostali obdarowani dziedzicznym tytułem baronów cesarstwa.

Rogata dusza i mezalians

Kolejny potomek, czyli ojciec Wandy – Leopold Jan – swoją przyszłą żonę, z pochodzenia Włoszkę z brytyjskim paszportem, spotkał w Petersburgu. Wanda de Montalto-Rowton była już wtedy wdową i matką dwóch synów: Mikołaja i Aleksandra.

Para wzięła ślub i wkrótce po zakończeniu I wojny światowej przeniosła się do Warszawy. W 1922 roku na świat przyszła ich pierworodna córka Wanda, a trzy lata później urodził się jeszcze syn Wojciech.

– Gdy nastała II Rzeczpospolita rodzina uchodziła za wielką, patriotyczną i zasłużoną – mówi Michał Wójcik.

Wanda dorasta w dostatku, mieszkając zarówno w pałacu w Warszawie, jak i w Wieńcu na Kujawach, gdzie znajdowały się rezydencja oraz posiadłość ziemska Kronenbergów. Należy do elity towarzyskiej niepodległej Polski, a jej ojciec prowadzi kosmopolityczny dom. Musi uchodzić za bardzo dobrą partię.

Problem polega tylko na tym, że od najmłodszych lat dziewczyna ma rogatą duszę. Chce być samodzielna i niezależna, więc w końcu popada w ostry konflikt z rodzinami. Przyczyną jest miłość do przystojnego, młodego dziennikarza – Witolda Jasiłkowskiego. Wanda uparła się, że wyjdzie za niego za mąż. Państwo Kronenbergowie, choć przeciwni temu mezaliansowi, nie są w stanie przemówić córce do rozumu. Spór przerywa dopiero wybuch II wojny.

Płonący pałac

Kronenbergów wojna doświadcza od pierwszych dni. 25 września 1939 roku ich pałac – pełen cennych dzieł sztuki i książek ¬– trafiony niemieckimi bombami, zostaje strawiony przez ogień. Matkę Wandy cudem uratowano z pożaru.

Kronenbergowie przenoszą się więc do majątku na Kujawach, ale ich posiadłość wkrótce przejmuje niemiecki zarządca.
Pałac Kronenbergów w Warszawie, symbol statusu i potęgi finansowej rodu. Fot. mat. prasowe
Tymczasem Wanda z Jasiłkowskim ewakuują się do Lwowa, gdzie biorą ślub. Kilka tygodni później wracają do stolicy, a Jasiłkowski wraz z dwoma znajomymi zaczyna prowadzić podejrzane interesy.

„Posiadali dużo pieniędzy, mieli broń, korzystali z aut niemieckich. Aresztowani przez Gestapo zostali zwolnieni” – pisze w raporcie agent AK Stanisław Siekierski ps. Stahl.

Grupa miała być powiązana z jedną z polskich organizacji podziemnych, ale prawdopodobnie prowadziła podwójną grę, pozostając także na usługach hitlerowców.

Latem 1941 roku Niemcy albo uznają ich za niebezpiecznych, albo niepotrzebnych i aresztują. „Orda” i „Dżers” trafiają do Auschwitz, a „Grot” (Jasiłkowski) ląduje w więzieniu. Jego los do dziś pozostaje nieznany.

„Afera Lidy”

Wanda ratuje się ucieczką do Lwowa. Tam zostaje zwerbowana przez Gestapo.

„Kontakt z Sipo i SD Lwów nawiązałam przez Oberscharführera Ott, mojego byłego warszawskiego szefa. Spotkałam go na ulicy; zaproponował mi pracę. (...) postanowiłam propozycję jego przyjąć”. Tak zaczyna swój pierwszy szpiegowski raport. Łącznie napisze ich ponad dwadzieścia. Wszystkie trafią do teczki założonej przez kontrwywiad Armii Krajowej, zatytułowanej „Afera Lidy”.

Dwa miesiące później, w lutym 1942 roku, Wanda pracuje już dla komisarza Wydziału ds. NKWD, na odcinku rozpracowywania wywiadu sowieckiego, a następnie ukraińskich nacjonalistów.

Dlaczego idzie na współpracę z Niemcami? Na to pytanie nie ma jednoznacznej odpowiedzi. W grę mógł wchodzić szantaż. – Ojciec Wandy był trefny ze względu na pochodzenie i do 1941 roku trzy razy siedział w więzieniu. Trefna była też matka, obywatelka kraju w stanie wojny z Niemcami – uważa Wójcik.

Sen z powiek spędza Wandzie też los męża. Chęć ochrony najbliższych to jednak tylko jeden z możliwych powodów kolaboracji.

W okupowanej Polsce toczyła się krwawa rozgrywka między wywiadami III Rzeszy, ZSRR oraz polskich organizacji konspiracyjnych. Wiele wskazuje na to, że Kronenberżanka wierzyła, iż uda jej się przechytrzyć wszystkich. Poza tym balansowanie na krawędzi życia i śmierci leżało w jej naturze.

Kobieta o wielu twarzach

Jest sprytna, inteligentna, a do tego potrafi zdobyć się na bezwzględność. Do rozgrywki wykorzystuje swoją zjawiskową urodę.

– Była jak kameleon. Nawet fizycznie każdemu przedstawiała się inaczej. Raz była 20-letnią blondynką, innym razem rudowłosą czy kruczoczarną 30-latką – opowiada Wójcik.
Szczupła, ciemna szatynka o twarzy owalnej, o żywych, inteligentnych oczach - tak za kilka lat będzie pisał o Wandzie (pierwsza z prawej) agent AK. Fot. mat. prasowe
„Nastawienie do mnie nadzwyczaj się zmieniło. Jeden z bardziej życzliwych mi podoficerów SD dał mi lekko do zrozumienia, że o ile mi wolność miła, to lepiej będzie, jeśli się czem prędzej wyniosę” – raportuje dla AK.

Szpiegowska pierwsza liga

Ma dar wychodzenia z tarapatów cało. Gdy zaczyna jej się palić grunt pod nogami, na horyzoncie pojawia się kolejny niemiecki oficer, który ulega jej czarowi.

– W męskim świecie służb seksapil to potężny oręż i Wanda to wie. Swobodnie porusza się w towarzystwie arystokracji, ale równie naturalnie pije z gwinta ze zwykłymi awanturnikami. Mężczyźni to lubią, zwłaszcza ci zatrudnieni w służbach specjalnych – mówi autor książki „Baronówna”.

Tym razem jej wybawcą zostaje tajemniczy doktor Schmidt. Przekazuje informację, że sprawa przeciwko niej otarła się o Berlin, ale… roztacza też wizję awansu. Lwów uznaje za zbyt prowincjonalny jak na jej talent.

Propozycje wyjazdu do Afryki oraz Włoch Wandy nie przekonują. Decyduje się na powrót do Warszawy, gdzie melduje się 28 maja 1942 roku.

Zaczyna pracować na Szucha, czyli w siedzibie gestapo, a także dla konkurującej z nim Abwehry. Trafia do ścisłego kręgu niemieckich służb.

Polski kontrwywiad zdaje się tego nie doceniać. – Wyraźnie widać, że polskie i niemieckie służby inaczej na nią patrzą. Polacy są zdania, że „Lida” to średniak. Jest atrakcyjna i dobrze umocowana towarzysko, ale rozgrywana przez Niemców – Wójcik przytacza opinie oficerów polskiego kontrwywiadu.

Lojalna tylko wobec siebie

W jej kartotece jest zdanie świadczące jednoznacznie, dlaczego podjęła pracę dla Niemców. „Lida wielokrotnie podkreślała, że praca dla Gestapo chroni jej rodziców i rodzinę przed konsekwencjami żydowskiego pochodzenia” – można przeczytać.

„Wielka Trójka” miała zginąć. Tak Niemcy chcieli wygrać wojnę

W wyniku operacji „Wielki skok” mieli zginąć Roosevelt, Churchill i Stalin.

zobacz więcej
Kontrwywiad AK dochodzi do wniosku, że jedynym celem Wandy jest chęć ratunku bliskich. Nie cofnie się więc przed żadnym kłamstwem. Działa na dwie strony – jest lojalna przede wszystkim wobec siebie.

Ale stale udowadnia swoją przydatność, pokazuje, że ma rozległe kontakty. Jest nieuchwytna. Ma własną drużynę i gotowych na wszystko ochroniarzy, sama też nosi broń.

W lutym 1943 roku nad głowę Wandy nadciągają ciemne chmury. Tym razem zagrożeniem są Niemcy. Zdaje się to potwierdzać raport dla AK. Wanda boi się nie na żarty, ale o spotkaniach ze swoimi przełożonymi z Gestapo i kolejnymi oficerami, lojalnie informuje polskie podziemie.

– To zdumiewające, jak potrafiła odwracać uwagę – podkreśla Wójcik. Jej raporty urywają się na osiem miesięcy, do grudnia 1943 roku.

Wyrok śmierci i cztery zamachy

Zanim podziemie ostatecznie wyda na nią wyrok, rozpowszechnia ostrzeżenie, że Wanda Kronenberg to konfidentka, której należy się strzec. Niewykluczone, że o jej losie przesądziło polecenie rozpracowania ówczesnego komendanta AK, generała Tadeusza Komorowskiego „Bora”.
Po powrocie do Warszawy, Wanda zaczyna pracować na Szucha w siedzibie gestapo. Fot. mat.prasowe
W lutym 1944 roku wysłannik polskich służb przeprowadził z nią rozmowę, po której doszedł do wniosku, że jego rozmówczyni jest przerażoną, zmęczoną i wyczerpaną psychicznie kobietą. „Niech mnie pan zrozumie i więcej nie męczy” – miała powiedzieć Wanda.

Ale wyrok już zapadł. Pierwsza próba jej likwidacji przez AK, 17 kwietnia, kończy się blamażem, którego przypadkowymi ofiarami są pokojówka i kucharka.

Druga próba zakończyła się poważnym zranieniem, po którym Wanda leczy się w niemieckim szpitalu sióstr elżbietanek na Mokotowie. Wcześniej, bo w maju i sierpniu 1943 roku przeżyła jeszcze dwa inne zamachy. – Strzelali Polacy. Ależ się na nią uwzięli! – zauważa Michał Wójcik.

1 sierpnia 1944 roku w dniu wybuchu Powstania Warszawskiego Wandę Kronenberg widziano, jak szła przez barykady w stroju do jazdy konnej, z pejczem w ręku.

Zjawia się w sztabie rotmistrza Władysława Abramowicza „Litwina”, szefa II Rejonu Śródmieście. Towarzyszy jej ranny podporucznik AK o pseudonimie Zając. Chce dotrzeć do Komendy Głównej AK i generała „Bora”, dla którego ma informacje prosto z Alei Szucha. „Litwin” , choć nabiera podejrzeń, postanawia zaryzykować. Wydaje rozkaz odprowadzenia jej do barykady odgradzającej stanowiska polskie od niemieckich.

Wanda więcej się już nie pojawia, a na sztab rotmistrza spadają niemieckie bomby. „Litwin” otrzymuje wiadomość od pułkownika Edwarda Pfeiffera „Radwana”, dowódcy Obwodu I Śródmieście, że Kronenberżanka jest szpiegiem gestapo i kochanką wysokiego dygnitarza z alei Szucha Oberführera Wernera. Jeżeli wróci, należy ją zatrzymać i przekazać do Obwodu.

Egzekucja

W końcu wpada w ręce powstańców. Podczas procesu, widząc, że Polacy szykują się do wykonania na niej wyroku, Wanda miała twierdzić, że pracuje dla wywiadu brytyjskiego. Na nikim nie robi to już jednak wrażenia. Egzekucja zostaje wykonana.



Wersji jej śmierci jest zresztą kilka. Inna mówi, że 3 sierpnia rotmistrz „Litwin” miał ją spotkać na ulicy Kruczej. Gdy próbowano ją obszukać, miała silnie uderzyć pejczem rewidującego i wtedy padł strzał.

Pojawia się też relacja, że została powieszona i jeszcze inna – że zastrzelił ją były więzień Gestapo, który nie wytrzymał nerwowo, widząc, jak prowadzą ją powstańcy.

Po wojnie postać Wandy Kronenberg została zapomniana. – Z historii została wygumkowana, ponieważ zginęła w tajemniczych okolicznościach i nikomu poza jej ojcem nie zależało na tym, aby wyjaśnić kulisy jej działalności – mówi Michał Wójcik.

– Adam Cissowski
Zdjęcie główne: Do powstania poszła w stroju do jazdy konnej. Tu jeszcze przed wojną Wanda (druga z lewej) z angielskimi przyjaciółmi rodziny na terenie prywatnego toru wyścigowego w Wieńcu. Fot. mat. prasowe
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.