W lutym 1944 roku wysłannik polskich służb przeprowadził z nią rozmowę, po której doszedł do wniosku, że jego rozmówczyni jest przerażoną, zmęczoną i wyczerpaną psychicznie kobietą. „Niech mnie pan zrozumie i więcej nie męczy” – miała powiedzieć Wanda.
Ale wyrok już zapadł. Pierwsza próba jej likwidacji przez AK, 17 kwietnia, kończy się blamażem, którego przypadkowymi ofiarami są pokojówka i kucharka.
Druga próba zakończyła się poważnym zranieniem, po którym Wanda leczy się w niemieckim szpitalu sióstr elżbietanek na Mokotowie. Wcześniej, bo w maju i sierpniu 1943 roku przeżyła jeszcze dwa inne zamachy. – Strzelali Polacy. Ależ się na nią uwzięli! – zauważa Michał Wójcik.
1 sierpnia 1944 roku w dniu wybuchu Powstania Warszawskiego Wandę Kronenberg widziano, jak szła przez barykady w stroju do jazdy konnej, z pejczem w ręku.
Zjawia się w sztabie rotmistrza Władysława Abramowicza „Litwina”, szefa II Rejonu Śródmieście. Towarzyszy jej ranny podporucznik AK o pseudonimie Zając. Chce dotrzeć do Komendy Głównej AK i generała „Bora”, dla którego ma informacje prosto z Alei Szucha. „Litwin” , choć nabiera podejrzeń, postanawia zaryzykować. Wydaje rozkaz odprowadzenia jej do barykady odgradzającej stanowiska polskie od niemieckich.
Wanda więcej się już nie pojawia, a na sztab rotmistrza spadają niemieckie bomby. „Litwin” otrzymuje wiadomość od pułkownika Edwarda Pfeiffera „Radwana”, dowódcy Obwodu I Śródmieście, że Kronenberżanka jest szpiegiem gestapo i kochanką wysokiego dygnitarza z alei Szucha Oberführera Wernera. Jeżeli wróci, należy ją zatrzymać i przekazać do Obwodu.
Egzekucja
W końcu wpada w ręce powstańców. Podczas procesu, widząc, że Polacy szykują się do wykonania na niej wyroku, Wanda miała twierdzić, że pracuje dla wywiadu brytyjskiego. Na nikim nie robi to już jednak wrażenia. Egzekucja zostaje wykonana.
Wersji jej śmierci jest zresztą kilka. Inna mówi, że 3 sierpnia rotmistrz „Litwin” miał ją spotkać na ulicy Kruczej. Gdy próbowano ją obszukać, miała silnie uderzyć pejczem rewidującego i wtedy padł strzał.
Pojawia się też relacja, że została powieszona i jeszcze inna – że zastrzelił ją były więzień Gestapo, który nie wytrzymał nerwowo, widząc, jak prowadzą ją powstańcy.
Po wojnie postać Wandy Kronenberg została zapomniana. – Z historii została wygumkowana, ponieważ zginęła w tajemniczych okolicznościach i nikomu poza jej ojcem nie zależało na tym, aby wyjaśnić kulisy jej działalności – mówi Michał Wójcik.
– Adam Cissowski