Dama z Murzynkiem. Lans Dominiki Kulczyk
piątek,
18 maja 2018
Plakaty z dziedziczką fortuny Jana Kulczyka, trzymającą w rękach czarnoskóre dziecko, podniosły ciśnienie wielu działaczom społecznym. Kobieta została oskarżona o neokolonializm i rasizm. Na pewno nie tego się spodziewała, prowadząc swoją działalność charytatywną.
Rozstanie na Instagramie, czyli medialny rozpad pożycia
zobacz więcej
Dominika Kulczyk, jedna z najbogatszych kobiet w Polsce, była żona księcia Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego, córka swojego ojca, założycielka i prezes Kulczyk Foundation, potrafi wzbudzać emocje. Gdy pojawia się na publicznej imprezie, plotkarskie media podliczają jej kreacje na dziesiątki tysięcy złotych. Nosi naturalne futra i bez mrugnięcia okiem głosi, że są bardziej ekologiczne... od tych ekologicznych, czyli sztucznych.
Okładka „Wysokich Obcasów” z jej wizerunkiem, reklamująca wywiad o działalności charytatywnej, błyskawicznie stała się memem. Kulczyk, która siedzi na krześle, zamiast trzymać łokieć na oparciu wspiera się na główce czarnoskórego dziecka.
Agnieszka Graff, znana feministka, napisała o tym wywiadzie: „Dobra biała pani z czarnym dzieciątkiem, to obrazek żywcem przeniesiony z epoki kolonialnej”. A Joanna Pawluśkiewicz, obrończyni Puszczy Białowieskiej, zażądała publicznie, aby redakcja usunęła ją ze swojego rankingu 50 śmiałych kobiet 2017 roku. – Nie będę uczestniczyła w ocieplaniu wizerunku diabłów – oznajmiła, mając na myśli m.in. działalność Kulczyk Investments w Nigerii. Swoją drogą Dominika Kulczyk też znalazła się na liście 50 śmiałych i to dosyć wysoko.
Kim jest Dominika Kulczyk? Osobą o gołębim sercu, ruszającą na pomoc całej biedzie świata, czy też twardą businesswoman bez sentymentów, zarządzającą razem z bratem przedsiębiorstwem Kulczyk Investments, które ma na pieńku z wieloma organizacjami społecznymi?
Wywiady, których chętnie udziela, co nieco mówią o naszej bohaterce.
– Już w dzieciństwie lubiłam wiedzieć, że mogę ludziom zorganizować rzeczywistość i wziąć ich pod swoje skrzydła – zwierzała się w tym roku „Wysokim Obcasom”.
A w „Magazynie Świątecznym” w grudniu 2016 roku stwierdziła: – Sukienka, w której chodzę, kosztuje półtora tysiąca dolarów. I jako człowiek mam poczucie absurdu, że sześcioletnia dziewczynka w Bangladeszu, raniąc sobie paluszki, szyje sukienkę, bo inaczej nie zje obiadu, a potem ta sama sukienka ma tysiąckrotne przebicie.
Skoro wie, to dlaczego kupuje? I dlaczego mówi takie rzeczy, które wywołują dezaprobatę? – Bo pokusa, żeby pokazać siebie, swój majątek, zdolności i możliwości finansowe jest w tym wypadku większa niż PR-owska przyzwoitość – uważa Wojciech Jabłoński, specjalista od wizerunku i marketingu.
Ślub nowych pieniędzy ze starym nazwiskiem
Nazwisko Kulczyk jest wystarczająco elektryzujące, by każdy wiedział, z kim ma do czynienia. Ale dla Jana Kulczyka to widocznie było za mało, skoro wydał córkę za księcia Jana Lubomirskiego-Lanckorońskiego.
Dominika Kulczyk wyszła za mąż stosunkowo młodo jak na dzisiejsze standardy. Miała 24 lata, a więc ledwie skończyła studia. W wywiadach opowiadała, jak zakochała się w Janie już na trzeciej randce, że Jan wyławiał dla niej wianki z wody w noc świętojańską i wspinał się do jej pokoju (a może komnaty?) po ścianach swojego zamku w Wiśniczu (choć tak naprawdę stan prawny zamku jest nieuregulowany, a zarządza nim Muzeum Ziemi Wiśnickiej). Złośliwcy zaś komentowali, że nowe pieniądze wydano za stare nazwisko.
W 2011 roku, w 10. rocznicę ślubu, para książęca wydała wielki, trwający trzy dni bal, na którym świętowała odnowienie przysięgi małżeńskiej. Uroczystość była charytatywna. Pieniądze zbierano na zakup karetki ratunkowej dla Szpitala Powiatowego w Bochni, bo para książęca, jak na arystokrację z pieniędzmi przystało, prowadziła Fundację Książąt Lubomirskich. Niektórzy co prawda komentowali kąśliwie, że organizacja imprezy pochłonęła tyle pieniędzy, iż spokojnie starczyłoby na dwie karetki, ale każdy sam decyduje na co wydaje swoje pieniądze.
Na bal przybyło 700 gości, również tych utytułowanych. Spekulowano, że imprezę może nawet zaszczycić brytyjski książę Karol. Ale nie przyjechał.
Media plotkarskie pełne były relacji z tego niecodziennego wydarzenia, na którym pojawiła się plejada naszych rodzimych celebrytów. Na jednym ze zdjęć Jan Kulczyk stoi dumnie obok roześmianej Dominiki i dwójki jej dzieci. Nieco wyżej mąż, Jan Lubomirski. Na tym zdjęciu już wtedy wyglądał na zdystansowanego od rodziny i imprezy. Dwa lata później para dyskretnie się rozwiodła, a księżna wróciła do panieńskiego nazwiska.
Wycieczki w biedę
Dominika Kulczyk po rozwodzie rzuciła się w wir pracy. Założyła własną fundację Kulczyk Foundation, a w 2014 roku TVN wyemitował jej autorski program „Efekt Domina”. Tytuł sugerował, że jeden dobry uczynek, czy jedna pomoc wywołuje reakcję łańcuchową i pociąga za sobą kolejną pomoc. Przez osiem odcinków Dominika podróżowała do najbiedniejszych zakątków świata i tam, razem z lokalnymi organizacjami pozarządowymi, realizowała konkretne projekty pomocowe.
– Dzięki takiemu działaniu jesteśmy w stanie zainicjować realne i długotrwałe zmiany na lepsze – reklamowała swój program w mediach. – Naszą misją jest mądre pomaganie, czyli takie, które opiera się nie tylko na wsparciu finansowym, ale także na dzieleniu się wiedzą i wskazywaniu sprawdzonych i skutecznych rozwiązań – mówiła.
W pierwszym odcinku Kulczyk poleciała na Filipiny spustoszone przez tajfun jesienią 2013 roku i razem z organizacją All Hands własnoręcznie mieszała cement do odbudowy domu, nakładała jedzenie głodnym dzieciom, a także rozmawiała z wolontariuszami i poszkodowanymi. W innym odcinku odwiedziła obóz dla syryjskich uchodźców, gdzie współfinansowała bibliotekę kontenerową dla dzieci i wyposażyła salon piękności dla jednej z mieszkanek obozu. Trudno się jednak oprzeć wrażeniu, że program jest po prostu materiałem promocyjnym Kulczyk Foundation.
To wtedy po raz pierwszy pojawiły się kontrowersje wokół tej sfery działalności dziedziczki fortuny Kulczyka, która z upodobaniem fotografowała się otoczona wianuszkiem ciemnoskórych dzieci.
– Potępiam takie fotografie – mówi Jabłoński. – To żadna sztuka zrobić sobie selfie z ludźmi głodnymi i poszkodowanymi przez los. Pokazując się ze słabszymi, poprawia się głównie własne samopoczucie. Moim zdaniem to jest po prostu obrzydliwe – dodaje.
Jabłońskiemu niespecjalnie podoba się też formuła serii „Efekt Domina”. Nie zgadza się z opinią, że takie programy skłaniają innych do pomocy.
– Po takich programach o Dominice Kulczyk oczywiście będą mówić, ale z tego mówienia będzie sama pustka. Dałbym sobie odciąć mały palec lewej ręki, że wpływów na koncie fundacji nie przybywa – uważa specjalista od wizerunku.
Biała pani i świat
Dominika Kulczyk musi być jednak zadowolona ze swojego programu, bo powstały już jego sezony drugi, trzeci, czwarty i tegoroczny piąty. To właśnie po tym ostatnim dziedziczka fortuny Kulczyków udzieliła głośnego wywiadu „Wysokim Obcasom” o dobroczynności. Głośny stał się m.in. za sprawą pytań, które w nim nie padły.
Adam Leszczyński na portalu „Krytyki Politycznej” napisał, że bohaterka wywiadu dużo opowiada o tym, jak troszczy się o efektywne wydatkowanie każdego dolara, ale w raporcie fundacji Kulczyków konkretów jest niewiele.
„Dominika Kulczyk mówi (...), że dzięki fundacji 600 tys. osób w Polsce i na świecie ma lepsze życie. Nie wiemy, jak to zostało policzone, a dziennikarka nie pyta. Lista projektów dostępna w raporcie sugeruje raczej działalność o bardzo małej skali” – kontynuuje Leszczyński. Na dodatek – zwraca uwagę publicysta – jako działalność charytatywną wymieniono sfinansowanie premiery książki autorstwa Dominiki Kulczyk, wydanej przez Edipresse, czy warsztaty ze społecznej odpowiedzialności biznesu dla Kulczyk Investments.
Jeszcze bardziej krytyczny jest opublikowany na tych samych łamach tekst Agnieszki Bułacik „Dominika Kulczyk ratuje świat”, w którym autorka zadaje pytania: kto komu pomaga? Dominika Kulczyk ludziom na świecie? Czy może ludzie na świecie, czy tego chcą czy nie, pomagają Dominice w kreowaniu jej wizerunku i zdobywaniu popularności? I zarzuca dziedziczce imperium Kulczyków, że na bilbordzie reklamującym jej program trzyma czarnoskóre dziecko jak trofeum. I że z własnym dzieckiem nigdy by się w takiej pozie nie sfotografowała.
Joanna Heidtman, psycholog i socjolog, uważa, że ludzie działający w dziedzinie dobroczynności często mają dylemat, na ile skupiać uwagę na sobie, by potem kierować ją na fundację i dzięki temu mieć większe możliwości pomocy, a na ile pozostawać w cieniu.
– W przypadku zbytniego skupienia na sobie można niestety uzyskać efekt odwrotny od zamierzonego, czyli sceptycyzm, podejrzliwość wobec intencji i pojawiające się pytania, komu bardziej służy działalność fundacji: pomagającemu czy potrzebującemu?– mówi ekspertka. I dodaje: – Mam nieodparte wrażenie, że ktoś ze współpracowników Dominiki Kulczyk nie zapanował nad przekazem. Zapomniano, że w dzisiejszych czasach ludzie są bardziej świadomi etycznie, nie ulegają prostym emocjom i są ogromnie wyczuleni na fałsz. Jeżeli nie mają stuprocentowego przekonania, że coś jest autentyczne, to tego „nie kupują”.