Rozmowy

Bukiety na ścianach, girlandy wokół okien, szlaczki pod sufitem. Kwiatowe są nawet psie budy. To bombonierka ludowej sztuki

To jedyna miejscowość Polski umieszczona przez Japońskie Stowarzyszenie Biur Podróży na liście 30 najpiękniejszych miejsc w Europie, które koniecznie trzeba zobaczyć. Bo Zalipie to – dosłownie – najbardziej malownicza wieś nie tylko w Polsce. Kwiaty „kwitną” tu cały rok. Barwne motywy upiększają domy, kapliczki przydrożne, studnie, piwnice, płoty, a nawet psie budy. Tuż po święcie Bożego Ciała co roku odbywa się konkurs „Malowana Chata”. O kwiecistej tradycji wsi rozmawiamy z Wandą Chlastawą, dyrektor Domu Malarek w Zalipiu.

Wydziedziczono baców. Mówiono, że owce niszczą góry. Teraz wracamy!

Fujara ma dwa metry długości. Końcówka jest subtelna. Dwojnica ma sześć otworów i zarazem wcale. A trombita musi być szczelna. O co chodzi i jak to się robi?

zobacz więcej
TYGODNIK.TVP.PL: Tak sobie pani wyobraża Raj, jako kolorową łąkę pełną zalipiańskich kwiatów?

WANDA CHLASTAWA:
Aż tak daleko nie sięgam wyobraźnią, ale w skrytości serca chciałabym, aby tak było. (śmiech) Kiedyś w okolicach Goczałkowic zwiedzałam kwitnące ogrody. Były tam między innymi przepiękne rododendrony i azalie. Zachwyciłam się nimi. Powiedziałam wtedy do znajomych, że chciałabym, aby tak wyglądał Eden. O Zalipiu myślę podobnie. Tam były przepiękne żywe kwiaty, a tu mamy równie piękne malowane.

Mówi się, że są to kwiaty „wyobraźni”.

Artystki ludowe obserwują przyrodę i czerpią z niej inspirację. Malują kwiaty, które można spotkać na łące czy w ogrodzie, jak choćby róże, tulipany, stokrotki, łubiny czy maki. Ale tu nie chodzi jedynie o odwzorowanie natury. Mieszkanki Zalipia nadają swoim bukietom niepowtarzalny, indywidualny styl. Każda z nich inaczej cieniuje czy tworzy kompozycje.
Wanda Chlastawa, dyrektor Domu Malarek w Zalipiu. Fot. arch. WCh
Efekt cieniowania w zalipiańskim stylu uzyskuje się nie poprzez mieszanie kolorów, tylko poprzez ich nakładanie. Najpierw malujemy kolorowe plamy. Później łączymy je liśćmi i łodyżkami. Następnie wykonujemy obrysy – jeśli mamy na przykład czerwoną różę, to aby pokazać jej głębię obrysowujemy ją kolorem ciemniejszym, na przykład bordowym. Na koniec rozjaśniamy ją najczęściej barwą różową lub białą. Środek róży jest oczywiście żółty, a w jego centrum są czarne pręciki.

Taki kwiat może wyglądać za każdym razem inaczej, w zależności od tego, kto go maluje. Z łatwością rozpoznaję, czyja to mogła być ręka, chociaż nie ma podpisu. Styl to taki autograf na ścianie, wizytówka autora.

W jednym miejscu jest tak wiele utalentowanych artystek ludowych – to dar Boży dla Zalipianek?

Myślę, że tak. My wszyscy jesteśmy samoukami. Kochamy malować, ale żeby to robić, trzeba mieć jednak trochę zdolności artystycznych. Malarki ludowe z Zalipia widzą świat głębiej, bardziej kolorowo. Obecnie jest moda na domy nowoczesne, oszczędne w wyglądzie, a one robią tej modzie na przekór. Chcą, aby ich domy kwitły przez cały rok. Zimową porą jest zazwyczaj wszędzie szaro i smutno, drzewa nie mają liści. Tymczasem domy w Zalipiu na takim tle są jeszcze bardziej wyeksponowane. Na posesjach możemy zobaczyć barwne łąki niezależnie od pory roku.

Skąd się wziął zwyczaj upiększania domów w ten sposób?

Dzikie stoły

Gruszczanka, kiesełyca czy mastyło powstały z tego, co dała ludziom uboga ziemia na Łemkowszczyźnie.

zobacz więcej
Tradycja malowania domów ma ponad sto lat. Pierwsza wzmianka o tym pojawiła się w 1905 roku w czasopiśmie „Lud”. O zalipiańskim zdobieniu gospodarstw napisał wtedy austriacki urzędnik Władysław Hickel. Arkusze z namalowanymi kwiatami odkrył u swojego sługi, syna chłopa z Zalipia. To go na tyle zainteresowało, że postanowił odwiedzić Powiśle Dąbrowskie. Zbadał zjawisko i szczegółowo je opisał, uwzględniając też sytuację społeczną i gospodarczą tego regionu.

Pierwsze zdobienia w chatach to były prymitywne „packi”, czyli nieregularne plamy, które nie były tak bogate w kolory i detale, jak to jest dzisiaj. Wykonywano je najczęściej w kuchni. Był tam duży piec, z którego często się dymiło, stąd ściany były zawsze zabrudzone. Aby rozjaśnić to pomieszczenie, a zwłaszcza wiosną, kiedy wszystko budziło się do życia, kobiety brały pędzel, moczyły go w wapnie i uderzały nim o ścianę, wokół pieca. I tak powstawała taka biała, nieregularna plama. Niektóre panie domalowały później na przykład kropki, kreski, czy kółeczka i tak rozwijały się pierwsze wzory kwiatów.

Początkowo panie same robiły pędzle, najczęściej to był patyczek brzozowy, rozszczepiony na końcu. Były też pędzle zrobione z prosa lub żyta, czy z włosia ogona końskiego. Pierwsze farby również były robione własnoręcznie. Najczęściej to było wapno, sadza, albo rozdrobniona cegła z mlekiem.
W okresie międzywojennym zaczęto używać farb proszkowych, następnie plakatowych, a współcześnie są to farby akrylowe, które są odporne na działanie warunków atmosferycznych. Panie nie muszą się już martwić , że jak przyjdzie niespodziewana ulewa, to wszystko co namalowały spłynie, jak to wcześniej bywało.

Legendą Zalipia jest Felicja Curyło, jedna z powojennych malarek, która też propagowała tę lokalną tracyję i walczyła też o to, by w wiosce lepiej się żyło.

To właśnie jej zasługą było rozsławienie Zalipia. W jej domu praktycznie wszystko było pomalowane, począwszy od ścian, a skończywszy na talerzach czy łyżeczkach. Teraz jest tam muzeum. Turysta może zobaczyć jej wspaniały dorobek artystyczny i to, w jakich warunkach ludzie kiedyś mieszkali.

Felicja Curyło była nie tylko uzdolnioną artystką ludową, lecz również aktywną i przedsiębiorczą kobietą. Była łącznikiem między mieszkańcami a władzą. Dzięki niej wieś, jako jedna z pierwszych na Powiślu, zyskała elektryczność. To z jej inicjatywy powstał też Dom Malarek, który jest kontynuatorem tej spuścizny. Tu, podczas specjalnych warsztatów, można zdobyć umiejętności malarskie. Uczy tego także miejscowa szkoła.

Tradycję malowania gospodarstw w Zalipiu podtrzymuje też konkurs „Malowana chata” – czy wszystkie domy są co roku malowane na nowo?

Po badaniach etnograficznych, którymi kierował słynny etnograf dr Roman Reinfuss, w 1948 roku przeprowadzono pierwszy konkurs na malowane izby. Z przerwami trwa on do dzisiaj. Prace malarek ludowych oceniają polscy i zagraniczni znawcy sztuki ludowej. Oceniają między innymi bogactwo, kolorystykę i kompozycję bukietów kwiatowych.
Każdej wiosny część gospodarzy, którzy przystępują do Konkursu, zeskrobuje ze ścian stare malowidła i maluje swoje obejścia od nowa. Część jednak tylko odświeża kolorystycznie swoje posesje. Takie zdobienie jest w stanie przetrwać dwa lata, stąd regulamin dopuszcza do rywalizacji domy, które pomalowano rok wcześniej. Ważne jest aby były dobrze utrzymane i w razie konieczności, w miejscach gdzie jest taka potrzeba, odświeżone. Zdajemy sobie sprawę ile trzeba włożyć w to pracy i wysiłku. Nagroda jest symboliczna, nawet nie pokrywa kosztów takich prac, stąd nie stosujemy ostrzejszych wymogów. Liczy się przede wszystkim dbałość o takie miejsce i detale.

Są państwo cały czas wierni tradycyjnym motywom zdobienia?

W samym Zalipiu jest ponad 40 gospodarstw, które w mniejszym czy większym stopniu mają pomalowane obejście. W przypadku domów są to zazwyczaj podmurówki czy balkony. Za każdym razem powstaje coś nowego. Malowanie zawsze jest odręczne, nie używamy szablonów, a kwiaty są wymyślane według gustu i wyobraźni artysty. Ale mimo że wzory są indywidualne, zazwyczaj staramy się trzymać ukształtowanych kanonów zdobienia. Bukiety kwiatowe najczęściej maluje się na dużych ścianach domów, girlandy wokół okien, a wieńce pod obrazami świętych. Maluje się też gałązki kwiatów oraz szlaczki na ścianach pod sufitem, czy specjalne kompozycje kwiatowe wokół lampy. Ozdabia się też gładkie budynki gospodarcze, piwnice, stodoły, studnie, psie budy, garaże, przydrożne kapliczki czy nawet drzewa.

Zalipiańska sztuka jest też szczególnie wyeksponowana w miejscowym kościele parafialnym pw. św. Józefa.

Ściany w Kościele wydawały mi się dość ubogie, więc zaproponowałam, żeby je pomalować. Ksiądz proboszcz Stanisław Nakielski wyraził na to zgodę. Prace rozpoczęliśmy w 2008 roku i trwały trzy miesiące. Malowały pracownice Domu Malarek, ale też panie z wioski. To było takie pospolite ruszenie mieszkańców Zalipia. W sumie pomagało nam kilkadziesiąt osób.

Zaczęliśmy od malowania ścian pod chórem, bo tak było najbezpieczniej. Nie trzeba było budować rusztowań, część pań czyściła i malowała na jeden kolor ściany, część ozdabiała je kwiatami. Wnętrze nabierało blasku. Chciałam od razu pomalować całe, tylko nie miałyśmy funduszy na ten cel.
ATRAKCJE TURYSTYCZNE POLSKI
Ale nie trzeba było długo czekać na rozwiązanie problemu. Pewnego poniedziałkowego ranka do Domu Malarek zawitało trzech mieszkańców Zalipia i wręczyli mi kopertę z pieniędzmi na dokończenie upiększania kościoła. Pożyczyliśmy rusztowanie, panie zrobiły badanie dotyczące pracy na wysokościach. I tak ruszyły dalsze prace.

Ja ze swoją koleżanką, już nieżyjącą Stasią Curyło, układałyśmy kompozycje kwiatowe. Ksiądz proboszcz, który jest po liceum plastycznym, również nam doradzał w zdobieniu. Wszystkie malarki miały za punkt honoru, żeby to jak najlepiej zrobić. Każda z nich wniosła tu cząstkę siebie. Zaangażowała swoje serce i duszę.

Jesteście patriotami? To zaciśnijcie zęby i pracujcie dla Polski

Roman Kluska: Gdyby Polacy mieli takie regulacje prawne jak Anglicy, to nikt w Europie nie miałby z nami szans. Polacy są innowacyjni i pracowici.

zobacz więcej
Ksiądz Stanisław był również pomysłodawcą urządzenia kaplicy św. Błażeja w tym samym stylu. Ołtarz złożony jest z trzech obrazów sprzed I wojny światowej, udekorowanych kwiatami z bibuły. Są tam unikatowe ornaty haftowane w kwiaty. Nasz proboszcz mówi, że to jest bombonierka zalipiańskiej sztuki.

To wszystko na chwałę Bożą i dla ludzi, aby mogli podziwiać talenty. Mamy tutaj specjalną mszę w intencji malarek. Bóg nas szczególnie błogosławi za podtrzymywanie tradycji i rozsławianie Zalipia. To jest żywa tradycja, przekazywana z pokolenia na pokolenie i chcemy, aby kwitła jak najdłużej.

To jest taka potrzeba serca?

Zalipie to nie skansen, jak potocznie się uważa. Malowane zagrody są rozsiane po wsi, niektóre oddalone od głównej drogi, nie docierają do nich turyści. Gospodynie nie malują dla rozgłosu i sławy. Większość z nich robi to tylko dla siebie.

Żywe kolory nastrajają pozytywnie do życia. Czasem jest ono przecież smutne, przygnębiające, a kiedy wyjdzie się na zewnątrz i zobaczy te feerię barw, to od razu jest raźniej na sercu.



Choć nie mieszkam w Zalipiu, to w swoim domu zachowałam częściowo klimat tego miejsca. W salonie na dużej ścianie namalowałam wielki bukiet kwiatów w odcieniach żółtych, czerwonych, pomarańczowych. Są tam na przykład maki, róże i tulipany, które rosną w moim ogrodzie. Człowiek się tu wycisza, odpoczywa, zapomina o swoich problemach.

Tradycja malowania domów świadczy o naszej odrębnej kulturze, tożsamości. To nas wyróżnia w Polsce i na świecie. Mieszkańcy są dumni ze swojej małej ojczyzny i bardzo gościnni. Każdy turysta jest tu mile widziany.

– rozmawiała Monika Chrobak, dziennikarka Polskiego Radia

Konkurs „Malowana Chata” co roku organizowany jest tuż po święcie Bożego Ciała. W piątek i sobotę komisja ocenia domy, zwycięzca ma być ogłoszony w niedzielę 3 czerwca. W tym roku jest to już 55. edycja tej rywalizacji.

W 2017 roku Zalipie odwiedziło prawie 30 tysięcy turystów z Polski i zagranicy. Japońskie Stowarzyszenie Biur Podróży wybrało 30 najpiękniejszych miejscowości w Europie, które koniecznie trzeba zobaczyć. Jedyną miejscowością z Polski, która znalazła się w tym ścisłym gronie jest Zalipie.
Zdjęcie główne: Obecnie jest moda na domy nowoczesne, oszczędne w wyglądzie, a malarki z Zalipia robią tej modzie na przekór. Fot. Shutterstock
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.