Cywilizacja

Krwawi weganie. Czy w Warszawie szkolono ekoterrorystów?

Czy można spoliczkować faszystę, pobić kierowcę ciężarówki, strzelić do kłusownika? A walnąć policjanta kijem po głowie czy oblać nielubianego przedsiębiorcę kwasem? Radykałowie, którzy kochają zwierzęta, poprowadzili niedawno w Warszawie warsztaty z sabotażu.

„I pamiętajcie: my nie jesteśmy wegetarianie”

Niektórzy przedwojenni weganie do tego, aby stać się mięsożercami, potrzebowali sporej porcji czasu i represji. Inni skwapliwie budowali z Sowietami ich drapieżny świat.

zobacz więcej
Młodzi ludzie – prawdopodobnie dziewczyna i chłopak, choć trudno określić to z całkowitą pewnością, bo twarze ukrywają pod czarnymi maskami – w kapturach na głowach i z pałkami w rękach idą powoli w stronę kamery. Twardy wzrok rudej dziewczyny nie wróży nic dobrego. Nagle z pasją zaczynają kopać i deptać klatki albo raczej coś, co kiedyś mogło być klatkami dla zwierząt. Kamera pokazuje ciężkie buty chłopaka (?) – takimi buciorami można komuś zrobić krzywdę. Oboje wyglądają na naładowanych agresją, sfrustrowanych blokersów, którym lepiej nie wchodzić w drogę.

I faktycznie wszystko wskazuje na to, że z drogi powinni schodzić im myśliwi, policjanci, właściciele sklepów z mięsem, przedsiębiorcy, a najlepiej wszyscy inaczej myślący.

Grupa reklamująca swoją działalność w taki właśnie sposób to brytyjski kolektyw Unoffensive Animal – ekoanarchistyczni weganie walczący o „uwolnienie ludzi i zwierząt”.

Pod koniec kwietnia aktywiści z tej właśnie grupy przyjechali do Warszawy z okazji Tygodnia Weganizmu. W lokalu udostępnionym przez zapraszających ich warszawskich anarchistów poprowadzili warsztaty z sabotażu polowań oraz spotkanie pt. „Działanie bezpośrednie a przemoc. Co można usprawiedliwić na drodze do wyzwolenia?”.

Chcieli nawet poprowadzić kurs, na którym można się nauczyć otwierać zamki bez klucza (czyżby dlatego, że ich symbolem są obcęgi?), ale szczęśliwie – z powodów technicznych – odstąpili od pomysłu.

Wyzwoliciel 700 myszy

Kim są członkowie kolektywu Unoffensive Animal? Oni sami twierdzą, że nie zachęcają do żadnej nielegalnej działalności, nie uczestniczą w niej ani jej nie finansują.

Koncentrują się – jak mówią – na publikacji raportów nadesłanych przez anonimowych działaczy Frontu Wyzwolenia Zwierząt (Animal Liberation Front ALF) czy Frontu Wyzwolenia Ziemi (Earth Liberation Front , ELF). To dwie nieformalne grup przedstawiające się jako obrońcy przyrody. Ich członkowie uwalniają zwierzęta z klatek, sabotują polowania, demolują sklepy z mięsem, podpalają ambony myśliwskie ... Wszystko z miłości do zwierząt.

Działają na całym świecie – na fanpage’u Unoffensive Animal chwalą się rozwaleniem ambon myśliwskim w Czechach, pomazaniem sklepowych witryn i reklam w Szwajcarii, Francji i Wielkiej Brytanii oraz uwolnieniem kur z klatek w Wielkiej Brytanii czy Szwecji.

Polska sekcja ALF – przynajmniej oficjalnie – odcina się od podobnych aktów przemocy.

Komórki ALF nie mają struktury ani lidera. Przez wiele lat miały za to rzecznika – Brytyjczyka Keitha Manna, który kilka razy trafił do więzienia m.in. za podpalenie ciężarówek służących do transportu mięsa oraz za „uwolnienie” 700 myszy z laboratorium testującego botoks na zwierzętach.
Keith Mann kilka razy trafił do więzienia m.in. za podpalenie ciężarówek służących do transportu mięsa oraz za „uwolnienie” 700 myszy z laboratorium. Fot. Youtube
W 2005 r. Keith Mann wsławił się szokującym wywiadem dla brytyjskiego dziennika „The Guardian”. Apelował w nim do zwolenników, aby doskonalili technikę produkcji bomb. „Przekazywanie wiedzy na warsztatach albo w biuletynach jest konieczne do podtrzymania płomienia” – mówił.

Podtrzymywanie płomienia

I kolektyw Unoffensive Animal podtrzymuje płomień. Informuje i edukuje o „akcjach bezpośrednich”, czyli – zgodnie z definicją zaczerpniętą z książki „Geneza i Rozwój Polskich Operacji oraz Sił Specjalnych” Huberta Królikowskiego – „szybkich uderzeniach bądź operacjach specjalnych mających na celu zajęcie, zniszczenie bądź uszkodzenie konkretnych celów”.

A co robią aktywiści Unoffensive Aninal? Czytając ich fanpage można dojść do wniosku, że zajmują się głównie „ekoreportażem”.

„Przez ostatni rok podróżowaliśmy, by przywieźć wam wieści z pierwszej linii frontu. Być może odwiedziliśmy wasze miasto i poprowadziliśmy w nim warsztaty. Zorganizowaliśmy nawet pięciodniowy zlot działaczy” – piszą.

„Wielokrotnie zostaliśmy aresztowani, bo państwo nie lubi tych, którzy występują przeciw systemowi. Opłakiwaliśmy śmierć towarzyszy na froncie i przesyłaliśmy wyrazy miłości oraz solidarności tym, którzy trafili do więzienia” – dodają.

I tak w ciągu ostatnich tygodni „ekoreporterzy” odwiedzili działaczy blokujących budowę kontrowersyjnej kopalni odkrywkowej Pont Valley przez firmę Banks Group w brytyjskim hrabstwie Durham.

Mieszkańcy hrabstwa kategorycznie sprzeciwiają się planom budowy, twierdząc, że zakład górniczy zniszczy lokalny ekosystem. Cztery raz pozwali inwestora; trzy razy wygrali, za czwartym ponieśli klęskę.

W styczniu tego roku Banks Group rozpoczęła prace wstępne – ścięła kilkanaście drzew. Oburzeni mieszkańcy postanowili „coś z tym zrobić”. Odkryli, że jeśli firma nie rozpocznie prac na terenie planowanej kopalni do 3 czerwca 2018 roku, to straci pozwolenie na budowę. Skontaktowali się więc z doświadczonymi działaczami ekologicznymi.

2 marca rozpoczęła się blokada wejścia na teren kopalni. Aktywiści rozbili „obóz obrony Pont Valley”. Kilkunastu ochotników mieszka w obozie i blokuje wjazd do kopalni.

Tajemnice jaglanego detoksu

W dniu postu czuję się nasycony, nie myślę o tysiącach ciasteczek, kawek, herbatek. I jestem szczęśliwy, ponieważ otwieram serce na działanie Boga – mówi Marek Zaremba, dietoterapeuta, autor serii „Jaglany detoks”.

zobacz więcej
W kwietniu „ekoreporterzy” przyjechali do Warszawy, by poprowadzić wspomniane już warsztaty. Trudno zgadnąć, ilu było zwolenników radykalnych działań proekologicznych, ale sądząc po reakcjach, nie mogło być ich wielu.

Warsztaty poprowadził Sondra, ok. 30-letni elokwentny, zdyscyplinowany i zdeterminowany Brytyjczyk. Ze swadą opowiadał o różnych metodach sabotażu polowań w Wielkiej Brytanii. Mówił o wtargnięciach na łowiska; hałasowaniu podczas polowań i demolowaniu ambon myśliwskich. Nie chciał jednak powiedzieć, czy sam uczestniczył w takich akcjach. Przyznał tylko, że siedział w więzieniu.
Słuchający jego opowieści Polacy reagowali sceptycznie – bo w naszym kraju sabotaż polowań polega na zorganizowanych spacerach po lesie. Co więcej, Polacy uczestniczący w tej części spotkania podkreślali, że ich działania są legalne. – Na szczęście prawo jest po naszej stronie – mówili. Przekonywali, że warto studiować przepisy i wybierać akcje skuteczne i zgodne z prawem: debaty, szkolenia, spacery.

Akcja precyzyjnego zniszczenia

Zupełnie inaczej wyglądały warsztaty „Działanie bezpośrednie a przemoc. Co można usprawiedliwić na drodze do wyzwolenia?” . Uczestniczyły w nich dość przypadkowe osoby: kilku ekologów, gejów i antymilitarystów – ludzie kochający zwierzęta, ale chyba niekoniecznie bliźnich.

Tu Sondra podkręcał płomień na maksa. Pytał na przykład, kto z uczestników spotkania wziąłby udział w blokadzie wywózki gejów do gazu (wszyscy); kto pobiłby kierowcę wywożącego homoseksualistów do komór gazowych (część słuchaczy była na tak; reszta – na nie), kto spoliczkowałby faszystę (kilka osób), pojechał na wojnę z bojownikami państwa islamskiego w Kurdystanie (tu znalazło się więcej chętnych), strzelił do kłusownika w Zimbabwe?

Większość słuchaczy z rezerwą podeszła do propozycji strzelania do ludzi. Ktoś zacytował nawet Mahatmę Ghandiego (propagatora pacyfizmu jako metody nacisku politycznego ): „praktykując zasadę oko za oko, ząb za ząb uczynimy świat ślepym i bezzębnym”.

W dalszej części warsztatów Sondra sondował opinie o pomazaniu witryny sklepu mięsnego Marlow Butcher w hrabstwie Kent oraz o hipotetycznym zdemolowaniu sklepu Luis Vuittona, znanego głównie z produkcji luksusowych wyborów ze skóry. Przekonywał, że podobne ataki są bardzo skuteczne, ponieważ pomagają wywierać presję ekonomiczną na handlowców i uświadamiać im, że są czyimś celem.

Przedsiębiorcy, którzy padli ofiarą „akcji precyzyjnego zniszczenia” muszą ponosić koszty napraw i płacić wyższe ubezpieczenie. Aktywiści zdołali już doprowadzić kilku z nich do bankructwa.

Sondra poprosił też słuchających go Polaków o opinie na temat zamachu na Bernharda Günthera, dyrektora finansowego spółki energetycznej Innogy w Duesseldorfie . W 2018 roku dwaj nieznani sprawcy oblali go kwasem.

Niemiecka policja bada, czy napad ma związek z konfliktem wokół kopalni odkrywkowej w lesie Hambach. Puszcza, położona między Kolonią a Akwizgranem, ma ok. 12 tys. lat i należy do najstarszych lasów mieszanych w Europie Środkowej. Wyróżnia ją unikalny ekosystem. Jej właścicielem jest koncern RWE, spółka -matka Innogy, który od 70 lat wydobywa tam węgiel brunatny.

Ekolodzy domagają się przerwania wycinki lasu i wydobycia węgla. Rozbili w nim obóz, postawili barykady i walczą z RWE, policją oraz myśliwymi. Wszystkich chętnych zapraszają do wspólnej walki. W mobilizacji ochotników mają pomóc filmy wideo, podobne do tego, który publikujemy poniżej.

– Przemoc można usprawiedliwić tylko w samoobronie. Wśród młodzieży można co prawda znaleźć grupy zafascynowane przemocą. Fascynacja ta prowadzi jednak tylko do porozbijanych głów. Debaty poświęcone przemocy są jałowe ¬– komentuje Piotr Ikonowicz, lider Ruchu Sprawiedliwości Społecznej.
Miłośnicy zwierząt mają swój niepowtarzalny styl. Hiszpanie z Barcelony protestowali w 2009 roku przeciwko polowaniom na foki w Kanadzie. Fot Reuters/Gustau Nacarino
Opinie polskich kursantów na temat zamachu na Bernharda Günthera były zróżnicowane – od potępienia do – jednak – entuzjazmu. Jedna z uczestniczek warsztatów nazwała nawet bandytów, którzy napadli na bezbronnego człowieka „bohaterami”!

Ale Sondra nie był zadowolony. Uznał Polaków za tchórzy, którzy chętniej pojechaliby na wojnę do Kurdystanu niż uderzyli faszystę. Nie umiał jednak odpowiedzieć na pytanie o różnice między faszystami tłukącymi ludzi za poglądy a anarchoekologami bijącymi ludzi za poglądy. Nie był też w stanie wyjaśnić, dlaczego osoby przedstawiające się jako obrońcy uciśnionych zwierząt propagują ataki na ludzi.

Przekonywał za to, że nie warto obawiać się więzienia: skazani aktywiści dostają od sympatyków listy, a ich rodziny mogą liczyć na wsparcie finansowe (ze zbiórek na rzecz skazańców). Zaprosił też chętnych na obóz letni do Wielkiej Brytanii – tam wreszcie będzie się można nauczyć, jak otwierać kłódkę bez klucza. Na tym dyskusja się skończyła.

Zabawy w plenerze

W maju niespodziewanie znalazła swój dalszy ciąg. Warszawska Federacja Anarchistyczna (WFA), czyli organizacja zrzeszająca część osób debatujących o usprawiedliwionej przemocy, zamieściła na swym fanpage’u na Facebooku fotografię. Dziewczynka – najprawdopodobniej Amerykanka – wali kijem kukłę policjanta opatrzoną podpisem: „Mamy lipiec w maju, więc można bawić się w plenerach”.

Publikacja ta była albo jawnym wezwaniem do atakowania ludzi ze względu na wykonywany zawód, czyli do terroru, albo dowodem kosmicznej głupoty. A zapewne i jednym, i drugim.

– Przemoc czasem jest konieczna, głównie w samoobronie, ale również przy przechodzeniu do kontrataku: np. gdy trzeba przeprowadzić nielegalny strajk czy też zająć pustostany należące do kamienicznika – tłumaczy Piotr Ciszewski, wiceprezes Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Jego zdaniem jednak nadmierne skupianie się na przemocy nie prowadzi do niczego dobrego. Walczące grupki mają bowiem tendencję do odrywania się od społeczeństwa i jego realnych problemów. – Taki insurekcjonizm jest równie bezproduktywny jak pacyfizm – podkreśla Ciszewski.

Himalaje hipokryzji

Zapytałam anarchistów o cel organizowania debaty oraz zaproszenia aktywistów Unoffensive Animal do Polski. Nie doczekałam się odpowiedzi. Wciąż więc nie wiem, po co zorganizowano debatę o przemocy ani dlaczego opublikowano zdjęcie wzywające do bicia ludzi. Czyżby rewolucyjna młodzież chciała gotować wegańskie posiłki na płonących radiowozach?

Tylko czy organizatorzy nie zdyskredytowali w ten sposób idei weganizmu, który w założeniu jest stylem życia polegającym na eliminacji produktów zwierzęcych? Czy prawdziwi weganie wzywają do podpalania, demolowania, oblewania kwasem czy do zabijania?

Zawsze wydawało mi się, że promują ideę życia wolnego od cierpienia. Niezależnie od tego, czy chodzi o życie policjanta czy aktywisty prozwierzęcego.



Ale jak widać kandydaci na „radykalnych obrońców przyrody” muszą przepłynąć ocean głupoty i wspiąć się na Himalaje hipokryzji, zanim kolektyw wyda im służbowe obcęgi i kominiarkę – akcesoria niezbędne do ratowania świata.

– Małgorzata Borkowska
Zdjęcie główne: Demonstracje obrońców zwierząt zazwyczaj są spektakularne. Podobnie było w kolumbijskim mieście Medelin, gdzie w lutym protestowano przeciwko walkom byków. Fot. Reuters/Fredy Builes
Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.