Opinie polskich kursantów na temat zamachu na Bernharda Günthera były zróżnicowane – od potępienia do – jednak – entuzjazmu. Jedna z uczestniczek warsztatów nazwała nawet bandytów, którzy napadli na bezbronnego człowieka „bohaterami”!
Ale Sondra nie był zadowolony. Uznał Polaków za tchórzy, którzy chętniej pojechaliby na wojnę do Kurdystanu niż uderzyli faszystę. Nie umiał jednak odpowiedzieć na pytanie o różnice między faszystami tłukącymi ludzi za poglądy a anarchoekologami bijącymi ludzi za poglądy. Nie był też w stanie wyjaśnić, dlaczego osoby przedstawiające się jako obrońcy uciśnionych zwierząt propagują ataki na ludzi.
Przekonywał za to, że nie warto obawiać się więzienia: skazani aktywiści dostają od sympatyków listy, a ich rodziny mogą liczyć na wsparcie finansowe (ze zbiórek na rzecz skazańców). Zaprosił też chętnych na obóz letni do Wielkiej Brytanii – tam wreszcie będzie się można nauczyć, jak otwierać kłódkę bez klucza. Na tym dyskusja się skończyła.
Zabawy w plenerze
W maju niespodziewanie znalazła swój dalszy ciąg. Warszawska Federacja Anarchistyczna (WFA), czyli organizacja zrzeszająca część osób debatujących o usprawiedliwionej przemocy, zamieściła na swym fanpage’u na Facebooku fotografię. Dziewczynka – najprawdopodobniej Amerykanka –
wali kijem kukłę policjanta opatrzoną podpisem: „Mamy lipiec w maju, więc można bawić się w plenerach”.
Publikacja ta była albo jawnym wezwaniem do atakowania ludzi ze względu na wykonywany zawód, czyli do terroru, albo dowodem kosmicznej głupoty. A zapewne i jednym, i drugim.
– Przemoc czasem jest konieczna, głównie w samoobronie, ale również przy przechodzeniu do kontrataku: np. gdy trzeba przeprowadzić nielegalny strajk czy też zająć pustostany należące do kamienicznika – tłumaczy Piotr Ciszewski, wiceprezes Warszawskiego Stowarzyszenia Lokatorów. Jego zdaniem jednak nadmierne skupianie się na przemocy nie prowadzi do niczego dobrego. Walczące grupki mają bowiem tendencję do odrywania się od społeczeństwa i jego realnych problemów. – Taki insurekcjonizm jest równie bezproduktywny jak pacyfizm – podkreśla Ciszewski.
Himalaje hipokryzji
Zapytałam anarchistów o cel organizowania debaty oraz zaproszenia aktywistów Unoffensive Animal do Polski. Nie doczekałam się odpowiedzi. Wciąż więc nie wiem, po co zorganizowano debatę o przemocy ani dlaczego opublikowano zdjęcie wzywające do bicia ludzi. Czyżby rewolucyjna młodzież chciała gotować wegańskie posiłki na płonących radiowozach?
Tylko czy organizatorzy nie zdyskredytowali w ten sposób idei weganizmu, który w założeniu jest stylem życia polegającym na eliminacji produktów zwierzęcych? Czy prawdziwi weganie wzywają do podpalania, demolowania, oblewania kwasem czy do zabijania?
Zawsze wydawało mi się, że promują ideę życia wolnego od cierpienia. Niezależnie od tego, czy chodzi o życie policjanta czy aktywisty prozwierzęcego.
Ale jak widać kandydaci na „radykalnych obrońców przyrody” muszą przepłynąć ocean głupoty i wspiąć się na Himalaje hipokryzji, zanim kolektyw wyda im służbowe obcęgi i kominiarkę – akcesoria niezbędne do ratowania świata.
– Małgorzata Borkowska