Katolik, socjalista, strażnik holenderskich interesów. Narodowy egoizm Fransa Timmermansa
piątek,
15 czerwca 2018
Obrońca tak zwanych europejskich wartości dba przede wszystkim o korzystny budżet unijny dla swojego kraju. I o rozwój swojej kariery. W działaniach Fransa Timmermansa kryje się wiele niespodzianek. Także jeśli chodzi o jego stosunek do Polski.
Frans Timmermans jest jednym z tych polityków unijnych, którzy wzbudzają największe kontrowersje. Z krytykowania polskiego rządu zrobił oręż polityczny, który pozwoli mu, pomimo porażki jego ugrupowania w ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych w Holandii, prawdopodobnie ponownie zostać komisarzem Unii Europejskiej. Tymczasem to dzięki staraniom tego polityka generał Stanisław Sosabowski doczekał się po latach uhonorowania go w Holandii.
Stygmatyzowany za wiarę
Zacznijmy od tego, że Frans – a właściwie Franciscus Cornelis Gerardus Maria – Timmermans jest katolikiem. W protestanckiej głównie Holandii katolicyzm był czymś, co w pewnym sensie stygmatyzowało ludzi. A na pewno tak było w młodości Timmermansa.
Urodzony w roku 1961 w Maastricht, Timmermans studiował filologię między innymi w Rzymie. Karierę zaczął jako urzędnik, by przejść następnie do dyplomacji. Jego pierwszą placówką była Moskwa. Dlatego zaskakująco zabrzmiały jego słowa, które padły w czasie środowej debaty w Parlamencie Europejskim: – W następnym tygodniu wybieram się do Moskwy na kontynuację dialogu z Polską. Po reakcjach oburzonych europosłów Timmermans szybko przeprosił za swoją „niesamowitą pomyłkę”.
Kolejnym, po dyplomacji, etapem w jego karierze stała się dla niego polityka krajowa. Związał się z socjalistami – Partią Pracy. Uwieńczeniem było stanowisko ministra spraw zagranicznych w pierwszym rządzie Marka Ruttego. Gdy skończył pełnić tę funkcję, został desygnowany na holenderskiego komisarza i wiceprzewodniczącego KE do spraw praworządności.
Obrońca generała Sosabowskiego
W Polsce ma opinię niemal polakożercy, co go boli. To on przewodzi krucjacie Komisji Europejskiej przeciw polskiemu rządowi, wspierając opozycję – w ubiegłym roku został odznaczony przez „Gazetę Wyborczą” tytułem „ Człowieka Roku”. Nie kryje swoich zażyłych relacji z polskimi opozycyjnymi politykami.
Ale mówiąc o Timmermansie warto jednak przypomnieć jego wcześniejsze zasługi dla Polski. Była już mowa o inicjatywie jego oraz posła Hansa van Baalena z 2006 roku – po latach przymusowego zapomnienia, Holandia wreszcie uhonorowała generała Stanisława Sosabowskiego.
Ale Timmermans już wcześniej działał na rzecz rehabilitacji pamięci o zasłużonym polskim dowódcy i żołnierzach 1 Samodzielnej Brygady Spadochronowej. To oni w roku 1944 przeprowadzili operację „Market-Garden” i wzięli udział w bitwie pod Arnhem, przyczyniając się do wyzwolenia Holandii.
Świeżo awansowany na marszałka Brytyjczyk Bernard Montgomery nie posłuchał wówczas rad Sosabowskiego. W rezultacie duże straty w ludziach ponieśli głównie Polacy. Ale Montgomery winą obarczył Sosabowskiego. Wskutek interwencji Brytyjczyków przez całe lata polskich weteranów nie zapraszano na parady z okazji zwycięstwa nad hitlerowskimi Niemcami, a nazwisko generała Stanisława Sosabowskiego było wymazywane z historii.
Mateusz Mroz o zaginionych żołnierzach i 1 Samodzielnej Brygadzie Spadochronowej.
zobacz więcej
Wśród Holendrów, którzy postanowili z takim traktowaniem Polaków zerwać, był Timmermans. Często przypomina on, że jego ojciec był świadkiem wyzwalania Holandii przez polskich żołnierzy – także tych od generała Stanisława Maczka – i szacunek do nich przekazał synowi.
Właśnie za zasługi w promowaniu Polski Frans Timmermans został w 2006 odznaczony przez prezydenta Lecha Kaczyńskiego. – Timmermans zna dobrze historię Polski, bo ma szeroką wiedzę historyczna. To jego hobby. Potrafi całymi godzinami rozmawiać na te tematy. Podczas pierwszych spotkań z premierem Morawieckim i ministrem Czaputowiczem to właśnie te rozmowy przełamały największe lody – mówi Tygodnikowi TVP jeden z dyplomatów.
Jeżeli chodzi jednak o podejście do kwestii praworządności, Timmermans jest trudnym partnerem. Po części wynika to z jego pryncypialności oraz przekonania o prymacie tak zwanych wartości europejskich, w dużej mierze jednak z politycznej kalkulacji. Walka z rządami w Warszawie i Budapeszcie stała się dla niego polityczną trampoliną i instrumentem, zbudowała jego rozpoznawalność i wyrazistość.
Najważniejsza Holandia
Było mu to potrzebne zwłaszcza po ubiegłorocznych wyborach parlamentarnych w Holandii, gdy Partia Pracy poniosła druzgocąca klęskę. Przez moment wydawało się, że to jego polityczny koniec. A jednak teraz uważany jest za najpoważniejszego kandydata na holenderskiego komisarza w przyszłej KE.
Mark Rutte podczas swojego niedawnego wystąpienia w PE podziękował Timmermansowi i zapewnił o swoim wsparciu dla niego w związku z procedowaniem artykułu 7. UE wobec Polski. Skąd ten zwrot akcji? Okazją stały się prace nad budżetem unijnym – projekt Komisji Europejskiej dotyczący budżetu na lata 2021-2027 musiał być zatwierdzony przez wszystkich komisarzy.
Nie tylko szef KE Jean-Claude Juncker, ale i kilku innych jej członków zdenerwowało się na Timmermansa z powodu jego egoizmu narodowego. W sposób nieprzystający do komisarza unijnego bronił on punktu widzenia Holandii, będącej płatnikiem netto i opowiadającej się za dużymi oszczędnościami w polityce spójności i rolnej. – Bronił zażarcie, komisarze powinni być bardziej neutralni – mówi portalowi tygodnik.tvp.pl jeden z urzędników unijnych.
Wtedy stało się jasne, że Timmermans zaczął starania o reelekcję. Pojawiły się nawet teorie, że celowo chce procedowaniem artykułu 7. i powiązaniem budżetu z praworządnością rozwścieczyć Polskę i Węgry – po to, by to te kraje (wymagana jest jednomyślność) storpedowały budżet. Budżet niekorzystny dla Holandii.