Benedykt ostrzega też przed fałszywym pięknem: „Zbyt często … piękno, które jest nam narzucane jest złudne i oszukańcze, sztuczne i oślepiające, wprawiając obserwatora w oszołomienie, zamiast wydobycia z siebie i otwarcia na horyzont prawdziwej wolności, wynosząc do góry, więzi go wewnątrz siebie, a następnie zniewala, pozbawiając nadziei i radości”. Główną cechą oszukańczego piękna jest to, że zamyka nas w naszym ego.
Ano właśnie! Brzmi to jak celny komentarz do rewii mody katolickiej w Metropolitan. Stawiam dolary przeciw cynowym medalikom, że każdy gość przebrał się, aby zamknąć się w swoim ego a pysznić na zewnątrz.
„Któż nie rozpozna na przykład w reklamie – karci dalej papież - obrazów zrobionych z najwyższą wprawą i stwarzanych w celu nieodpartego kuszenia człowieka, nęcących go, aby zagarniał wszystko, szukał przemijającego zadowolenia, a nie otwarcia na innych.”
Słowa jak perły próżno rzucone na schody Metropolitan! Wielu celebrytów katolickiej gali użycza za gotówkę swoich twarzy w kampaniach reklamowych dokładnie w takim celu zniewolenia.
Papież Benedykt ustawił się przeciwko współczesnemu światu. Sięgnął po piękno jako przynętę na niewiernych, ażeby wciągać w pułapkę nawrócenia. Musiał użyć podstępu, gdy za najpiękniejsze uznał to, co w Nowym Jorku i na całym Zachodzie uważa się dziś za najbrzydsze: cierpienie i śmierć. Do ukrytej namowy używał szat liturgicznych z takim rozmachem, że tygodnik „Time” poświęcił mu artykuł bogato ilustrowany.
Gdyby żył tylko Federico Fellini, miałby w Benedykcie źródło natchnienia. Kościelna rewia mody w jego filmie „Roma” sprowadziła do groteski katolicką pompę. Owszem, przyciąga do Kościoła masy, ale pozwala zatrzymać się na poziomie estetycznego zachwytu, zamiast prowadzić w głąb duszy wiernych, czy psychiki niewiernych.
Sztuka w miejsce sacrum
Wielu projektantów z 55 wystawiających w Metropolitan modę z inspiracji katolickiej jest katolikami z urodzenia i wychowania, chociaż nie praktykuje, jak Versace, Dolce & Gabana czy Gucci. Jaki mają komunikat religijny, jeśli jakikolwiek? Wspomniany teolog David Tracy uważa, że w pewnych okresach historycznych najważniejszymi teologami nie byli uczeni, lecz artyści, jak Michał Anioł, Rafael, Leonardo, Caravaggio. Rozwijali oni świadomość religijną w oparciu nie tylko o znajomość Biblii, lecz także intuicję. Dzisiaj sztuka wchodzi na miejsce sacrum. Spójrzmy więc, co nam przekazują krawcy, a czego nie chcą lub nie mogą powiedzieć teolodzy.