Optymizm Bannona wynika z sukcesu akcji na rzecz Brexitu. A właściwie śmiesznie niskiej ceny, jaką za kampanię na rzecz wyjścia z UE, zapłacili jej inicjatorzy. – Kiedy powiedzieli mi, że budżet na wydatki wynosi 7 milionów funtów, odpowiedziałem: „chyba 70 milionów, k…, za siedem milionów funtów nic nie kupisz, żadnej bazy danych z Facebooka, żadnych reklam, nic”. Stary, okazało się, że wyrwali piątą gospodarkę świata z Unii Europejskiej za 7 milionów funtów – mówił Bannon. Świadom przecież, że do wyboru prezydenta USA potrzebne są wydatki rzędu kilkuset milionów, jeśli nawet nie ponad miliarda dolarów.
Najciekawszy fragment tekstu w Daily Beast nie dotyczy odpowiedzi na pytania: co i jak Steve Bannon chce tworzyć, ale z kim. „Przez ostatni rok Bannon prowadził rozmowy z prawicowymi grupami na całym kontynencie: od Nigela Farage’a i polityków Frontu Narodowego Marine Le Pen (który zmienił ostatnio nazwę na Zjednoczenie Narodowe) na zachodzie, aż po Viktora Orbana na Węgrzech i polskich populistów na wschodzie”.
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Z tekstu wynika, że koalicja ma być szeroka: od partii Le Pen, poprzez włoską Ligę (która współtworzy rząd włoski, a której lider – znany z nieprzejednanej postawy wobec imigrantów - Matteo Salvini jest wicepremierem i ministrem spraw wewnętrznych), niemiecką Alternatywę dla Niemiec (AdF) czy wręcz węgierski Fidesz.
Aby ten, kto usłyszy nazwisko Clinton, chciał zwymiotować
Plan jest prosty – zdobyć wspólnie jak najwięcej głosów w wyborach do Parlamentu Europejskiego w maju 2019 r., aby uzyskać wpływ nie tylko na polityczny kierunek UE, ale być może nawet – ze względu na wyrównane siły socjaldemokratów i chrześcijańskich demokratów – na wybór Komisji Europejskiej.
Rok – dokładnie tyle trwała kariera Stephena Kevina Bannona jako najbliższego współpracownika najpierw kandydata, a potem 45. prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa. Początkowo był szefem jego kampanii wyborczej, później – głównym strategiem Białego Domu. W tym czasie stał się chyba najbardziej, obok samego Trumpa, znienawidzonym człowiekiem przez mainstreamowe elity Ameryki.
Jak napisał dziennikarz Joshua Green, który Bannonem interesował się od 2011 r., „miał lepsze wyczucie niepokojów amerykańskich wyborców niż ktokolwiek na politycznej arenie, może z wyjątkiem Donalda Trumpa”. Wierzy, że „twarde nacjonalistyczne przekonania wyniosą odpowiednią osobę do Białego Domu”. Najpierw postawił na Sarah Palin, potem na Donalda Trumpa.