Że muzy podczas wojny nie milczą, wiadomo było za okupacji i podczas Powstania Warszawskiego. W walczącej lewobrzeżnej Warszawie organizowano pokazy filmów – kronik powstańczych, były koncerty, recytacje, wspólne śpiewy i nawet teatr kukiełkowy na Powiślu.
Znakomitemu pianiście Janowi Ekierowi, gdy grał dla publiczności Chopina w gmachu Architektury Politechniki Warszawskiej pocisk przeleciał nad głową. Po koncercie artysta odnalazł go i zachował na pamiątkę.
Konkursów poetyckich w walczącej części Warszawy nie było, ale pisano wiersze, z których większość, opatrzona oryginalną lub – częściej – wziętą z innych utworów muzyką została powstańczymi piosenkami. Niektóre były znane już podczas walk, inne – dopiero po wojnie. Z tych pierwszych, któż nie słyszał „Pałacyka Michla”, będącego czymś w rodzaju hymnu oddziału „Parasol”.
„Idę walczyć – Mamo!”
Słowa utworu napisał Józef Andrzej Szczepański, pseudonim „Ziutek”, dzielny żołnierz, odznaczony Krzyżem Walecznych i pośmiertnie Virtuti Militari. Przed powstaniem brał udział w wielu akcjach bojowych Szarych Szeregów takich jak odbicie ze szpitala kolegi, rannego po akcji na Franza Kutscherę (dowódca SS i Policji na dystrykt warszawski Generalnego Gubernatorstwa), a także w zamachu na generała SS Wilhelma Koppego w Krakowie.
Jego strofy towarzyszyły powstaniu; opisywały je, ale przede wszystkim pokazywał emocje: dumę, nadzieję i wiarę w zwycięstwo, po świadomość nadchodzącej klęski i ostatecznego zwycięstwa po latach.
Armia Krajowa szykowała się do powstania powszechnego w dogodnym taktycznym i strategicznym momencie. Kapral podchorąży „Ziutek” też czekał na ten moment. W 1943 roku napisał:
Dziś idę walczyć – Mamo!
Może nie wrócę więcej,
Może mi przyjdzie polec tak samo
Jak, tyle, tyle tysięcy
Poległo polskich żołnierzy
Za Wolność naszą i sprawę,
Ja w Polskę, Mamo, tak strasznie wierzę
I w świętość naszej sprawy
Dziś idę walczyć – Mamo kochana,
Nie płacz, nie trzeba, ciesz się, jak ja,
Serce mam w piersi rozkołatane,
Serce mi dziś tak cudnie gra.
To jest tak strasznie dobrze mieć Stena w ręku
I śmiać się śmierci prosto w twarz,
A potem zmierzyć – i prać – bez lęku
Za kraj! Za honor nasz!
Dziś idę walczyć – Mamo!