Po co rosyjskim władzom tyle pieniędzy i dlaczego tak szybko dążą do odbudowania rezerw, że nie troszczą się ani o perspektywy wzrostu gospodarki, ani o nastroje społeczne?
zobacz więcej
Jednak sprawa wydaje się na tyle poważna, że temat jej zatrzymania podjął w telefonicznej rozmowie ze swym amerykańskim kolegą rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow. A w tym samym czasie z Białego Domu napłynęła informacja, że zapowiadane na jesień spotkanie Putin – Trump z pewnością nie dojdzie do skutku. Być może zbieżność tych wydarzeń w czasie jest (znowu!) zupełnie przypadkowa, choć raczej bardziej byłbym skłonny wierzyć intuicji wieloletniego rosyjskiego dyplomaty.
Amerykańskie media każdego dnia uzupełniają wizerunek Butiny i informacje o jej amerykańskiej aktywności. Wyłania się z tego obraz niesłychanie ambitnej, przebojowej młodej Rosjanki, która wywodzi się z małej syberyjskiej mieściny i najwyraźniej postanowiła zrobić karierę w Stanach Zjednoczonych.
Ale wcześniej, jeszcze w Moskwie, była asystentką społeczną Aleksandra Troszina, formalnie wiceprezesa rosyjskiego Banku Centralnego, odpowiadającego za kontakty z władzami. Ale czym Troszin naprawdę się zajmuje, nie do końca wiadomo. Na pewno nie bankowością, bo – jak informują rosyjscy dziennikarze – w biurach banku w Moskwie nie jest widywany.
W Ameryce Rosjanka obracała się w kręgach republikańskich, działała w niesłychanie wpływowym National Rifle Association (grupa lobbystyczna propagująca prawo do posiadania broni palnej i samoobrony za jej pomocą oraz bezpieczeństwo jej użytkowania).
Butina była jedną z przewodniczek i tłumaczek rosyjskiej delegacji na modlitewne śniadanie z Trumpem, organizowane przez członków Kongresu, i przechwalała się, że doprowadzi do spotkania na szczycie prezydentów obydwu krajów.
Rosyjscy oligarchowie na amerykańskich salonach
Miała też możnych i wpływowych protektorów. Jej działalność wiązana jest z Konstantynem Nikołajewem, rosyjskim miliarderem inwestującym w amerykańską energetykę. Ostatnio pojawiły się doniesienia, że dzięki jej pośrednictwu republikański gubernator stanu Wisconsin Scott Walker dostał na potrzeby swej kampanii wyborczej czek o wartości 250 tysięcy dolarów. Co ciekawe, podarek miał być wręczony po spotkaniu z Walkerem, w którym brał również udział Troszin. Czyżby zainteresowania rosyjskich bankierów związane były również z amerykańską polityką wewnętrzną?
Ale żarty na bok, bo teraz sprawa robi się poważna. Pierwszy czek dla Walkera wystawiła amerykańska firma kontrolowana przez Lena Bławatnika. Był też i drugi czek, opiewający aż na 1,5 miliona dolarów, wystawiony przez tę samą firmę. Bławatnik jest biznesowym partnerem mieszkającego w Szwajcarii Wiktora Wekselberga, miliardera z pierwszej dziesiątki rosyjskiej listy Forbes, który objęty został niedawno amerykańskimi sankcjami za próby mieszania się w wybory prezydenckie w USA. W obliczu sankcji, imperium Wekselberga znalazło się w trudnościach, ale pomocną rękę podał mu rosyjski rząd, pożyczając ponad 1,2 miliarda dolarów, aby oligarcha mógł spłacić zachodnie banki.