Po roku 1989 część krytyków literackich wyczekiwała nowego „Przedwiośnia”. Zamiast tego czytaliśmy o gwałcącym własną matkę pijanym więźniu, kobiecie, której z pleców wyrastały skrzydełka lub miała dwie łechtaczki.
zobacz więcej
Utwór został dostrzeżony, choć nie cieszył się wielkim powadzeniem. Natomiast pierwszą książką dającą Dołędze-Mostowiczowi ogromny sukces była „Kariera Nikodema Dyzmy”. Traktowana później jako jego opus magnum. Po tym sukcesie właściwie każda z kolejnych powieści stawała się większym lub mniejszym bestsellerem.
Później do tego doszły również ekranizacje książek, których w II RP było aż osiem. Większość wyreżyserowana przez Michała Waszyńskiego, jedną z ważniejszych postaci przedwojennej kinematografii.
Do twórczości Dołęgi-Mostowicza przylgnęła łatka powieści prostych i pisanych dla zarobku. Czy nie jest ona krzywdząca? W 1980 roku autor „Doktora Murka” zyskał drugie życie dzięki doskonałej adaptacji „Kariery Nikodema Dyzmy” w reżyserii Jana Rybkowskiego i genialnej kreacji aktorskiej Romana Wilhelmiego, który wcielił się w tytułowego bohatera.
Zresztą i inne jego powieści w drugiej połowie XX wieku były udanie ekranizowane, jak choćby „Znachor” Jerzego Hoffmana. Należy też dodać, że Dołęga-Mostowicz antycypował rzeczywistość wykraczającą poza polskie podwórko.
Świadczy o tym światowa kariera powieści „Wystarczy być” Jerzego Kosińskiego. Napisana w 1968 roku historia Chance’a O’Grodnicka opowiada o człowieku, który na skutek szczęśliwego splotu okoliczności trafia w środowisko waszyngtońskich elit. Przed nimi wygłasza liczne, nieskomplikowane opinie dotyczące – jakże by inaczej – ogrodnictwa, które brane są za metafory dotykające świata polityki.
Choć Kosińskiemu plagiatu nie udowodniono, to na pewno mocno wzorował się on na powieści Dołęgi-Mostowicza. W 1979 roku „Wystarczy być” zostało przeniesione na srebrny ekran, a główną rolę zagrał Peter Sellers, za co dostał nominację do Oscara.
Gęby, formy, korupcja, kastowość
Gombrowicz i Dołęga-Mostowicz poważnie się od siebie różnili. Ale jedna rzecz ich łączy – uniwersalizm. To niesamowite możliwości reinterpretacyjne twórczości obydwu pisarzy.
Dziś, w XXI wieku w powszechnym obiegu stosujemy kategorie stworzone na kartach powieści Gombrowicza. To on w szerszym sensie ukuł termin „układ” pojęty jako sieć powiązań środowiskowych i towarzyskich, które wpychają nas w pewne utarte, będące swoistym uwikłaniem, normy postępowań. Gombrowicz nazywa taki stan rzeczy „gębą”, a trudną do zerwania zależność od niego – „formą”.
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Z kolei Dołęga-Mostowicz, choć zanurzony w pewnej konkretnej polityczno-społecznej rzeczywistości II RP, wnikliwie analizujący jej przejawy, także jest ponadczasowy. Czy korupcja, kastowość, głupota połączona z wiarą w wyjątkowość dzierżących władzę elit – nie są stare jak świat?
–Mikołaj Mirowski