Zarazem jeśli ksiądz Tadeusz Isakowicz– Zalewski, który film obejrzał jako jeden z pierwszych, jeszcze przed festiwalem, pisze, że rozpoznaje te znajome sytuacje i postaci, jest w tym przecież coś przerażającego. „Kler” nie przyniesie oczyszczenia, raczej pozwoli stronom sporu okopać się na swoich pozycjach.
Jednak to oczyszczenie jest potrzebne. Wśród obrońców decyzji o dofinansowaniu filmu przez Polski Instytut Sztuki Filmowej był Krzysztof Zanussi znany z mocnego zaangażowania w tematykę religijną. To jego głos przesądził o tym dofinansowaniu w jednej z komisji PISF. W rozmowie ze mną dla pisma „Wszystko co najważniejsze” tenże Zanussi zauważył, że tematem powinien się już dawno zająć jakiś katolik.
Gdyby jakiś katolik istotnie się tym zajął, może powstałoby dzieło głębsze, rozumiejące naturę tej instytucji, która nie jest przecież tylko korporacją chroniącą swoich. Ale też dzieło rozliczające owe prawdziwe sytuacje i postaci. Próbujące dociec przyczyn demoralizacji.
Rozmowy o Kościele w polskim kinie było niewiele. Owszem, pojawiały się obrazy bardzo krytyczne, jak choćby film „W imię” Małgorzaty Szumowskiej. Z kolei jednak w najpopularniejszych serialach typu „Plebania”, „Ojciec Mateusz” czy „Ranczo” przeważał obraz dobroduszny, co najwyżej podsuwający księżom bardziej ”otwarte” postawy i poglądy, ale nie polujący na ich przypadłości. Teraz to wszystko eksplodowało. Wylały się cuchnące pomyje. Czy pomyjami można oczyszczać?
Czy Kościół przecwela?
Smarzowski nie stawia kropek nad „i”, ale z jego filmu mogłoby wynikać, że Kościół jest zły z natury. Wprawdzie dwójka księży, którzy są naszymi przewodnikami po tym piekielnym świecie, grana przez Arkadiusza Jakubika i Jacka Braciaka, padła ofiarą złych ludzi, ale ci źli ludzie to także przedstawiciele Kościoła.
Można by powiedzieć, że instytucja krzywdzi, a potem wciąga na dokładkę skrzywdzonych w swoje struktury – niczym świat więzienia, które „przecwela” skazanych, aż zaczynają grypsować.
Rozumiem, że obrońcy filmu szukają dla niego etykietki „chrześcijańskiego”, ale jego teza główna jest taka, że nie da się zachować chrześcijaństwa w samym Kościele. On musi znieprawić, zdegenerować, zatruć duszę, bo jest niczym mafia.