Cywilizacja

Pokojowy Nobel dla Trumpa?

Postępowy świat doznałby pewnie załamania nerwowego, gdyby w tym roku to Donald Trump dostał pokojowego Nobla. Bukmacherzy jednak obstawiają go wysoko – w rankingach jest na drugim miejscu. Za kontrkandydatów ma między innymi papieża Franciszka, Angelę Merkel i Władimira Putina. Jest też George Soros.

„Nobel, Nobel!” – skandowali rozentuzjazmowani uczestnicy zorganizowanego w stanie Michigan przedwyborczego (w listopadzie odbędą się częściowe wybory do Kongresu) wiecu, na którym, jeszcze przed spotkaniem z Kim Dzong-unem, Donald Trump snuł wizję pokoju na Półwyspie Koreańskim.

Czy dobre życzenia zwolenników prezydenta okażą się prorocze? Okaże 5 października o godzinie 11.00, gdy Berit Reiss-Andersen, przewodnicząca Komitetu Noblowskiego w Oslo obwieści nazwisko tegorocznego laureata Pokojowej Nagrody Nobla. Ale zakłady bukmacherskie, i to różnych firm, dają prezydentowi USA duże szanse.

Szanse na pokojową nagrodę Nobla
Zestawienie firmy bukmacherskiej johnnybet.com z połowy września 2018

❶ Prezydenci Korei Północnej i Południowej Kim Dzong Un i Mun Jae-in – 1.83
❷ Prezydent USA Donald Trump – 3.00
❸ UNHCR (Wysoki Komisarz Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców) – 13.00
❹ Kanclerz Niemiec Angela Merkel – 17.00
❺ Saudyjski pisarz, bloger i aktywista Raif Badawi – 17.00
❻ Moskiewski opozycyjny dziennik „Nowaja Gazieta” – 17.00
❼ ACLU (amerykańska organizacja zajmująca się ochroną praw obywatelskich) – 21.00
❽ Były szef rządu katalońskiego Carles Puigdemont – 13.00
❾ Papież Franciszek – 17.00
❿ Prezydent Rosji Władimir Putin – 26.00



Donald Trump zajmuje drugie miejsce, po przywódcach obu państw koreańskich, którzy swymi spotkaniami w strefie zdemilitaryzowanej uruchomili proces pokojowy (choć to określenie ciągle jest nieco na wyrost), ale jeszcze parę tygodni temu był pierwszy. Na trzecim miejscu jest UNHCR – Urząd Wysokiego Komisarza NZ ds. Uchodźców. To widomy przejaw tego wszystkiego, co od paru lat dzieje się na granicach Europy.

Szanse arcywroga postępowego świata

Gdyby nagroda trafiła w ręce Kima, bezwzględnego dyktatora Korei Północnej, trudno byłoby nazwać to inaczej niż skandalem i zlekceważeniem wszelkich zasad. Jednak decyzje Komitetu nie raz i nie dwa bywały co najmniej dziwaczne, budziły wątpliwości i kontrowersje. Nagradzano bowiem ludzi, którzy mieli za sobą przeszłość terrorystyczną (Jaser Arafat, 1994) albo nie mieli żadnych dokonań (Barack Obama, 2009). Ale do tej pory nie było noblisty winnego zbrodni na własnym narodzie.
U bukmacherów Donald Trump zajmuje drugie miejsce. Fot. Reuters/Carlos Barria
Oczywiście wybór Trumpa też nie spotkałby się z powszechnym uznaniem. Trudno sobie wyobrazić, by ci, którzy od dwóch lat nie zostawiają na nim suchej nitki, gładko przełknęli uhonorowanie swego arcywroga.

„Aktorzyny z Hollywoodu i przemysłu muzycznego doświadczyłyby zbiorowego załamania nerwowego. Wyobraźcie sobie to powszechne rozdzieranie szat. Już nie mogę się doczekać!” – ładnie to ujął jeden z uczestników dyskusji na forum internetowym brytyjskiego dziennika „Daily Telegraph”.

Zupełnie inaczej niż w 2009 roku, gdy środowiska postępowe popadły w euforię po nagrodzie dla Baracka Obamy. A przecież była to nagroda na wyrost. Pierwszy czarnoskóry prezydent USA (złośliwcy utrzymywali, że gdyby nie to, nie miałby na co liczyć) został uhonorowany za „wyjątkowe wysiłki na rzecz wzmocnienia dyplomacji międzynarodowej i współpracy między narodami”, choć od objęcia przezeń stanowiska minęło zaledwie osiem miesięcy i skutki tych wysiłków trudno było dostrzec.
Sam laureat zresztą był chyba nieco zaskoczony, skoro później, podczas uroczystości wręczenia nagrody, skromnie zauważył, że w swoim przekonaniu jeszcze sobie na nią nie zasłużył.

Upolityczniona jak żadna inna

Kontrowersji wokół nagrody pokojowej nigdy zresztą nie brakowało i nic w tym dziwnego: jest polityczna jak żadna inna – i do tego mało wymierna, w przeciwieństwie do dokonań naukowych, choć i one przecież bywają kwestionowane. Ale, jak mi kiedyś powiedział wieloletni dyrektor Instytutu Noblowskiego, a zarazem sekretarz komitetu, Geir Lundestad, kontrowersje są rzeczą zwyczajną i nawet pożądaną. Dowodzą one bowiem, że dokonany wybór jest trafny. Jeżeli władze krajów niedemokratycznych, takich jak Chiny, Iran, PRL-owska Polska, Birma czy hitlerowskie Niemcy okazują niezadowolenie z decyzji komitetu, to znaczy, że nagrodzono właściwego człowieka – kogoś, kto umie skutecznie się im sprzeciwić.

Gorzej jednak się dzieje, gdy wątpliwości dotyczą pracy samego komitetu, szczególnie motywów, jakimi się on kieruje. Decyzje jego członków coraz częściej są odbierane jako przejaw nieakceptowanej przez wielu poprawności politycznej i dotyczy to zarówno tych, których nagrodzono, jak tych, którzy zostali pominięci.
W 2014 roku nagrodzono Malalę Yousafzai, która za swój upór w dążeniu do edukacji została zaatakowana przez talibów. Tylko co to ma wspólnego ze sprawą pokoju? Fot. Reuters /Heiko Junge
Pytania są oczywiste. W 2014 roku nagrodzono Malalę Yousafzai (2014), 17-letnią Pakistankę, która za swój upór w dążeniu do edukacji została zaatakowana przez talibów i ciężko raniona. Pięknie, tylko co to ma wspólnego ze sprawą pokoju? Albo nagrodzenie Wangari Maathai z Kenii (2004), inicjatorki akcji sadzenia drzew we wschodniej Afryce? Pugwash, antynuklearny ruch uczonych, z pewnością mieści się w kategorii działań pokojowych. Ale dlaczego on i jego lider Joseph Rotblat zostali nagrodzeni dopiero w 1995 roku, gdy szczyt działalności Pugwash dawno już miał za sobą? Z lamusa wyciągnięto coś, o czym nikt już właściwie nie pamiętał i co straciło znaczenie.

Najważniejszy wniosek ze spotkania Trumpa z Kimem? Pekin wyparł Moskwę

Rosja przestaje się liczyć w debacie nad globalnym porządkiem. Biały Dom nawet nie zastanawiał się nad jakąkolwiek konsultacją swoich działań w sprawach koreańskich z Moskwą, co jeszcze ćwierć wieku temu byłoby raczej nie do pomyślenia.

zobacz więcej
Za to komitet pomijał tych, którzy na nagrodę ponad wszelką wątpliwość zasłużyli – przeciwników władz Rosji. Nie doczekali się jej ani Siergiej Kowalow, ani stowarzyszenie Memoriał. Dlaczego, można się domyślać. Łatwiej jest drażnić odległe Chiny, mało znaczącą Birmę czy nawet Iran niż bliską i potężną Rosję. Choć po prawdzie nikt przecież nie sądzi, by Rosji chciało się wyciągać macki ku Norwegom.

Nagrody nie otrzymał też papież Jan Paweł II, choć był taki moment, gdy uważano to niemal za pewne. Niesłusznie – jak się okazało. Dla norweskich polityków – a to oni zasiadają w pięcioosobowym komitecie, którego członków wybiera Storting (parlament) – Jan Paweł II był z pewnością nazbyt konserwatywny. Trudno nagradzać przeciwnika aborcji i wyświęcania kobiet. Co innego, gdyby papież, zamiast przeciwstawiać się nowinkom obyczajowym, poszedł w ślady postępowych skandynawskich Kościołów luterańskich, gdzie w gronie biskupów jest kobieta, do tego pozostająca w związku z inną kobietą.
Jasir Arafat, Szimon Peres i Icchak Rabin z pokojowym Noblem za porozumienie bliskowschodnie (1994). Fot. Reuters/Jerry Lampen
Wspomnijmy przy okazji o wielkim nieobecnym, którego nazwisko pada zawsze, gdy mowa jest o przeoczeniach komitetu. Chodzi o Mahatmę Gandhiego. Gdyby nie zginął, zapewne doczekałby się w pełni zasłużonego Nobla. Nagrody jednak nie przyznaje się pośmiertnie. Jedyny wyjątek to Dag Hammarskjöld, sekretarz generalny ONZ, który zginął w katastrofie samolotowej we wrześniu 1961 roku. Być może zaważyło to, że zginął na służbie jako mediator podczas kryzysu w Kongu – a więc de facto w służbie pokoju.

Co ma klimat do pokoju?

Wszystko to pokazuje, jak bardzo odszedł komitet od zaleceń zawartych w testamencie Alfreda Nobla. Ten szwedzki przemysłowiec, wynalazca dynamitu, na którym zrobił ogromny majątek, zmarł bezpotomnie. W 1895 roku, na rok przed śmiercią, sporządził testament, w którym przeznaczył majątek na nagrody dla tych, którzy w poprzedzającym roku najbardziej zasłużyli się ludzkości. To zaś oznacza, że laureaci powinni być wybierani na bieżąco, za dokonania aktualne.

Padli ofiarą najkrwawszego zamachu w historii sportu

Argentyna nie chce z nimi grać przed mundialem. Azjatycka federacja piłkarska ich wyrzuciła. Rywale nie podawali im ręki. Ale poznali też coś gorszego, niż bojkoty i afronty – terrorystów.

zobacz więcej
Praktyka jednak już dawno skorygowała te zalecenia. Nagrody naukowe i nagrodę literacką otrzymuje się raczej za całokształt niż za jedno odkrycie czy dzieło literackie. Tym samym dochodzi czynnik czasu, który weryfikuje sens i znaczenie dokonań.

Z tego punktu widzenia nagroda pokojowa jest jednak bardziej wierna intencjom Nobla niż inne. Zażegnanie konfliktu czy zawarcie układu, który może, choć oczywiście nie musi, torować drogę pokojowi to fakt i bezsporny i aktualny. Jest oczywiste, że autorzy takich porozumień mają pierwsze miejsce w kolejce do nagrody. I ją otrzymują: jak Anwar as- Sadat i Menachem Begin za układ z Camp David (1978), Nelson Mandela i Frederik de Klerk za położenie kresu apartheidowi w RPA (1993), Jasir Arafat, Icchak Rabin i Szimon Peres za porozumienie bliskowschodnie (1994), John Hume i David Trimble za północnoirlandzkie porozumienie pokojowe (1998) czy Juan Manuel Santos, prezydent Kolumbii, za porozumienie z terrorystami z FARC, kończące wieloletnią wojnę domową (2016). Na odnotowanie zasługują także siły pokojowe ONZ, nagrodzone w 1988 roku.
Działalność Ala Gore'a (na zdjęciu jego sylwetka) nie ma nic wspólnego z noblowską wizją pracy na rzecz pokoju, ale mieści się w modnych nurtach – walki ze zmianami klimatu. Fot.Reuters/Romeo Ranoco
Druga grupa laureatów to obrońcy praw człowieka, wolności i swobód obywatelskich. Jest ich wielu – od Niemca Carla von Ossietzky’ego, przeciwnika Hitlera (1935) przez Irlandczyka Seana MacBride’a, współtwórcę Amnesty International (1974), po Liu Xiaobo, chińskiego opozycjonistę (2010).

Wreszcie są i tacy, których działalność nie ma nic wspólnego z noblowską wizją pracy na rzecz pokoju, ale za to mieści się w modnych nurtach – walki ze zmianami klimatu (Al Gore, 2007) czy wspierania zrównoważonego rozwoju (Muhammad Yunus za mikrokredyty dla banglijskich kobiet, 2006).

Kto zgłosił Hitlera?

Nie wszyscy uważają, że tak powinno być. W ubiegłym roku Szwed Jan Oberg i Amerykanin David Swanson, członkowie obserwatorium Nobel Peace Prize Watch, skierowali do Europejskiego Trybunału Praw Człowieka w Strasburgu pozew przeciwko Szwecji – bo to w Szwecji ma siedzibę Fundacja Nobla. Zarzut dotyczy marnotrawienia majątku fundatora. Fundacja, zdaniem Obega i Swansona, dopuściła do tego, że komitet w Oslo nagradza kogo chce i za co chce, wbrew woli Alfreda Nobla, który w testamencie pisał o nagradzaniu inicjatyw pokojowych i działań na rzecz położenia kresu konfliktom. Pragnął bowiem świata bez wojen. Co ma z tym wspólnego walką o klimat?


Gdyby w tym roku komitet uhonorował Donalda Trumpa albo prezydenta Korei Południowej Mun Dze Ina, byłaby to nagroda w pełni zgodna z wolą Nobla. A co z innymi tegorocznymi kandydatami?

Choć członkowie komitetu muszą zachować zarówno ich nazwiska, jak szczegóły obrad i deliberacji w ścisłej tajemnicy (materiały archiwalne wolno ujawnić dopiero po 50 latach), dyskrecja nie obowiązuje tych, którzy kandydatury zgłosili. Stąd wiadomo, że wśród 330 tegorocznych kandydatów są między innymi papież Franciszek, Angela Merkel, Edward Snowden i Władimir Putin. Jest też turecki dziennikarz Can Dündar, dziś na emigracji, i dziennik „Cumhuriyet”, którym kierował; jest rosyjska „Nowaja Gazieta”, George Soros i kataloński przywódca Carles Puigdemont; jest Europejski Trybunał Praw Człowieka i Rada Arktyczna.
Aung San Suu Kyi, szefowa rządu Birmy (dziś Mjanma) w czasie uroczystości poświęconej bohaterom birmańskiej niepodległości. Był wśród nich jej ojciec generał Aung San. Fot. Reuters/Ann Wang
Kandydaturze Putina nie ma się co dziwić. Osoby uprawnione do wysuwania kandydatów, a jest to ściśle określone grono – deputowani do wszystkich parlamentów świata, profesorowie nauk politycznych i pokrewnych, nobliści – mają prawo zgłosić każdego, nawet sąsiada z ulicy. Sama nominacja nic więc nie znaczy, czego dowodem fakt, że w latach 30. wśród nominowanych był Adolf Hitler.

Laureat i jego reputacja

Niezależnie od tego, czy komitet dokona wyboru zgodnie z wytycznymi Alfreda Nobla, czy też postąpi tak, jak ma ostatnio w zwyczaju, pewne jest jedno: nawet jeśli kandydat zawiedzie oczekiwania czy postąpi niegodnie, nagrody nikt mu nie odbierze. Do takiego wniosku prowadzi precedensowa sprawa Aung San Suu Kyi, birmańskiej laureatki z 1991 roku. Pod koniec sierpnia podjęto wreszcie w tej sprawie decyzję.

Pani Aung, nagrodzona za walkę o wolność, teraz, gdy kieruje rządem, okazała się zupełnie nieczuła na wolność i prawa mordowanych przez wojsko Rohindżów, birmańskich muzułmanów. Skoro laureatka drastycznie sprzeniewierza się wartościom, za które została wyróżniona, nagrodę – postulowano – należy jej odebrać. Ale, zdaniem komitetu, tego zrobić nie można, bo nagroda jest przyznawana za przeszłe dokonania. – Nie możemy ponosić odpowiedzialności za to, jak postępuje laureat już po otrzymaniu nagrody – stwierdziła Berit Reiss-Andersen. I wyjaśniła: – To on sam musi dbać o swą reputację.

– Teresa Stylińska

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.