Kultura

Tu rządzą kłamstwo i przemoc, a politykę uprawiają kryminaliści

Trudno sobie wyobrazić, żeby Władimir Putin zaserwował rosyjskim metropoliom taki koszmar, jaki jest udziałem mieszkańców Donbasu. Tymczasem na ukraińskich terytoriach okupowanych stworzone zostały pod rosyjskim nadzorem rezerwaty dzikiego życia, które w swojej najnowszej produkcji pokazał Siergiej Łoźnica.

Rozmowy o filmie „Donbas” na antenie TVP Kultura – w „Tygodniku Kulturalnym”, piątek 19 października, godz. 23.45, oraz w „Draniach w kinie”, sobota 27 października, godz. 22.35.

Jednemu rozerwało głowę, drugi wyleciał w powietrze, trzeci zginął od pocisku. Szatański plan Moskwy

Tym razem to nie jakiś „Motorola”, „Giwi” czy inny „Batman”. Teraz zabito w samym centrum Doniecka samego „szefa” tzw. republiki, Aleksandra Zacharczenkę.

zobacz więcej
Donbas stanowi dla Ukrainy olbrzymie obciążenie. I nie tylko z powodu toczącej się od ponad czterech lat wojny hybrydowej w tym regionie.

Mamy bowiem do czynienia z obszarem, którego ludność w swojej zdecydowanej większości czuje się w obrębie państwa ukraińskiego wyobcowana i jest mentalnie zwrócona ku Rosji. A konflikt zbrojny we wschodnich obwodach Ukrainy tylko ten stan rzeczy drastycznie obnażył.

Wielu Europejczyków wyobraża sobie Donbas jako jakieś egzotyczne i zarazem śmiertelnie groźne miejsce. Trudno się im skądinąd dziwić. To przecież w połowie roku 2014 – gdy już na wschodzie Ukrainy lała się krew – we wsi Hrabowe w obwodzie donieckim doszło do zestrzelenia malezyjskiego boeinga pasażerskiego przez – jak wykazało dochodzenie holenderskiego urzędu do spraw bezpieczeństwa – „wyprodukowany w Rosji pocisk Buk”. Na pokładzie samolotu było blisko 300 osób – wszystkie zginęły.

Aż się więc prosiło, żeby ktoś wreszcie nakręcił film o tym, jak wygląda codzienność ludzi mieszkających w ustanowionych z nadania Kremla separatystycznych „republikach ludowych”. Chodzi bądź co bądź nie o jakąś dziurę na końcu świata, lecz o region dużego państwa graniczącego z Unią Europejską.

Zadania się podjął Siergiej Łoźnica. Ten mieszkający od roku 2001 w Niemczech 54-letni reżyser ukraiński jest twórcą głośnych fabularnych filmów „Szczęście ty moje” i „Łagodna”. W produkcjach tych naturalistycznie sportretował beznadzieję życia rosyjskiej prowincji.



Dziś na ekrany polskich kin wchodzi jego najnowsze dzieło. „Donbas” został w tym roku uhonorowany nagrodą za najlepszą reżyserię w ramach sekcji festiwalu filmowego w Cannes Un Certain Regard.

To w pewnym sensie fabularyzowany dokument. Jego scenariusz powstał w oparciu o prawdziwe wydarzenia rozgrywające się na wschodzie Ukrainy. Zostały one uwiecznione w amatorskich filmach krążących na You Tube’ie.

Wojna rozpocznie się na Morzu Azowskim. Lada dzień?

Analitycy wojskowi są zdania, że Rosjanie dążą do przekształcenia akwenu w obszar zamknięty i podlegający całkowicie ich kontroli.

zobacz więcej
W „Donbasie” nie ma zwartej fabuły. Składa się on z kilkunastu etiud, które po kolei przechodzą jedna w drugą.

Łoźnica odsłania oblicze fantomowej państwowości, jaka wytworzyła się w „republikach ludowych”. Obowiązuje w nich tylko takie prawo, które podporządkowane jest walce z ukraińskimi „faszystami”. A od obrony donbaskiej ojczyzny przed nimi nikomu nie wolno się uchylać.

Weźmy choćby taką scenę: drobny biznesmen przymuszany jest do „powierzenia” swojego luksusowego samochodu nowej – nielegalnej – władzy na okres walki z „faszyzmem”. Kiedy w rozmowie z usiłującym wyegzekwować od niego ten akt „policjantem” wyraża zdumienie grabieżą prywatnego mienia, tamten mu odpowiada: – Mamy jeździć na rowerach? I bronić cię przed faszystami?

W ten sposób ujawnia się spustoszenie moralne będące spadkiem po czasach sowieckich. W Donbasie rządzą kłamstwo i przemoc, a politykę uprawiają kryminaliści mający możnych patronów w Moskwie.

Ale przecież nie byłoby to możliwe bez społeczeństwa podatnego na propagandę, która wskazuje mu – tak jak to było w epoce komunistycznej – urojonych wrogów, żeby miało ono kogo nienawidzić.

W filmie Łoźnicy jest wstrząsająca scena linczu. W centrum jednego z miast, które kontrolują separatyści, zostaje przywiązany do latarni jeniec ukraiński z kartką informującą, że służył on w ochotniczym batalionie karnym. Jak sam mówi, nikogo nie zabijał, był tylko kucharzem. Wywołuje on agresję tłumu, który gotowy jest zakatować go na śmierć.
Kiedy Łoźnica przystępował do pracy nad swoją najnowszą produkcją, rzucił ważną myśl, że w Donbasie można bardzo wyraźnie zobaczyć to, jak bolszewicy zdobywali władzę w roku 1917.

Ta analogia jest nie tylko trafna dlatego, że w obydwu przypadkach ster rządów trafił w ręce marginesu społecznego. Bolszewicy nie przynieśli mieszkańcom imperium Romanowów szczęścia. Podobnie separatyści i przybyłe z Rosji „zielone ludziki” nie poprawiły sytuacji ludności okupowanych terytoriów ukraińskich. A wręcz ją pogorszyły.
I chodzi nie tylko o będące konsekwencją wojny takie wszechobecne elementy donbaskiej codzienności, jak nędza i strach, które przykrywa się propagandowymi obietnicami świetlanej przyszłości po zwycięstwie nad „faszyzmem”. Łoźnica pokazuje w swoim filmie, że w „republikach ludowych” cywile są dla tamtejszych reżimów po prostu mięsem armatnim.

Ale w „Donbasie” widać również słabość państwa ukraińskiego. Mimo Majdanów zżerają je nadal postsowieckie patologie.

Tu warto przywołać scenę, w której żołnierz ukraiński chce sprawdzić w bazie danych, czym się zajmuje zatrzymany do kontroli mężczyzna. Okazuje się to niemożliwe, ponieważ komputer nie działa. Jeśli tak, to kto się ma uporać z „republikami ludowymi”, które wspiera atomowe mocarstwo?

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy


Na państwa zachodnie nie ma co liczyć. Ukrainę traktują one bowiem jako narzędzie – w zależności od przyjętego kursu – układania się lub konfrontacji z Rosją. Ta zaś wykazuje się w tej sprawie zdecydowanie większą determinacją. Wojuje przecież o to, co uważa za swoje terytorium.

Tej konstatacji jednak w „Donbasie” brakuje. I chyba nie mogło być inaczej.

W rozmaitych wypowiedziach Siergiej Łoźnica jawi się jako ojkofob. Tak jest wówczas, gdy pobrzmiewa w nich zachwyt nad cywilizacją rzymską i pogarda w stosunku do zamieszkujących dawny ZSRR (z wyjątkiem Litwy, Łotwy i Estonii) tatarskich hord.

Tyle że w tych rozważaniach reżysera nie ma głębi. Wyłaniają się z nich raczej uprzedzenia liberalnego intelektualisty.

Trzeba zatem przyznać, że wobec społeczeństw byłego Kraju Rad Łoźnica jest bezlitosnym realistą. I to stanowi niewątpliwy atut jego twórczości. Natomiast nie ma się co od niego spodziewać krytyki szeroko pojętego Zachodu.

– Filip Memches
Zdjęcie główne: Prorosyjscy bojownicy najechali Debalcewo na Ukrainie w lutym 2015 roku. Siły ukraińskie wycofywały się z tego terytorium po ciężkich walkach. Dziś strategiczne miasto kolejowe jest pod kontrolą rebeliantów, jako część samozwańczej Donieckiej Republiki Ludowej. Obwód doniecki wraz z ługańskim (obecnie też opanowana przez prorosyjskich separatystów, nieuznawana Ługańska Republika Ludowa) tworzyły Donbas – okręg przemysłowy we wschodniej Ukrainie. Fot. Pierre Crom/Getty Images
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.