Zjadał płazy, gady, larwy owadów i padlinę. Człowiek jest wszystkożercą
piątek,
30 listopada 2018
Dieta śródziemnomorska jest faktycznie receptą na zdrowie. Jednak dietetycy analizując organizmy rolników z Krety, nie wzięli pod uwagę, że tenże rolnik codziennie przemierzał 15 kilometrów po górzystym terenie i pracował fizycznie. Zaręczam, iż taka zaprawa, nawet przy diecie „polskiej” znacząco zredukowałaby problem otyłości – mówi Marek Konarzewski, biolog i autor książki „Na początku był głód”.
Jarosław Urbański, socjolog: Dostajemy produkt oczyszczony z krwi i skojarzeń, foliowany, zapakowany próżniowo, aby nie zadawać za dużo pytań.
zobacz więcej
TYGODNIK TVP.PL: Człowiek bez mięsa nie byłby człowiekiem?
MAREK KONARZEWSKI: Mięso w dziejach ludzkości odgrywało i odgrywa ważną rolę. Zarówno biologiczną, jak i społeczną. Łowiectwo i zbieractwo istniały setki tysięcy lat, kształtując w toku ewolucji współczesnego człowieka. Współpraca pierwszych myśliwych była podstawą organizacji i stratyfikacji społecznej, przyczyniła się do rozwinięcia pierwotnych form komunikacji. Dopiero później, około 12 tysięcy lat temu staliśmy się rolnikami, którzy udomowili rośliny i zwierzęta.
Coraz częściej słyszymy jednak, że jaskiniowiec-mięsożerca to ikona wykreowana przez kulturę, że ówczesny człowiek nie był tak bardzo mięsożerny, jak go sobie wyobrażamy, oglądając Flinstonów.
Taki pogląd nie ma żadnego uzasadnienia ani w artefaktach archeologicznych, którymi są ociosane ludzką ręką kości zwierząt, ani w biologii ewolucyjnej. Nie ma rzetelnych dowodów na to, by mówić, że człowiek w czasach paleolitycznych odżywiał się w większości pokarmem roślinnym. Zgodzę się jedynie z tym, że nie mógł być tak wytrawnym i skutecznym myśliwym. Często był padlinożercą, który dojadał mięso martwych zwierząt albo w sprytny sposób odganiał drapieżniki. Izotopy węgla, którymi badamy najstarsze znalezione szczątki hominidów potwierdzają, że spożywali oni organizmy żywiące się trawą, w tym owady, ale zapewne również duże roślinożerne zwierzęta sawanny.
Dziś też lubimy przekąski…
Oczywiście! Mamy problem z akceptacją tego, czym potencjalnie mógł żywić się praczłowiek przed setkami tysięcy lat. Określmy zatem, czym właściwie było wtedy mięso. Z pewnością nie tym samym, czym dziś dla nas. Funkcjonują pewnego rodzaju utrwalone stereotypy wielkich zwierząt, na które polowaliśmy. Zapominamy jednak o nieograniczonej ilości ryb, a także gadów i płazów, które w naszych czasach nie są spożywane z powodów estetycznych i kulturowych. Człowiek był także znacznie mniej wybredny, jeżeli chodzi o tolerancję na mięso psujące się. Pozostałości tego zamiłowania jednak pozostały. Nadal gustujemy w wędlinach tzw. dojrzewających, gdzie pracują enzymy uruchamiane po śmierci organizmu zwierzęcego.
Nie jemy też świeżego mięsa surowego, które zawiera najwięcej substancji odżywczych. Rytuał wykrajania serca i spożywania po udanym polowaniu znamy tylko z filmów o Indianach. Czego jeszcze nie jemy w porównaniu z naszymi przodkami?
Nie spożywamy już szpiku, który był bardzo ważny w diecie człowieka w czasach paleolitu. A zawiera on niesamowite bogactwo tłuszczów potrzebnych do na przykład utrzymania tkanki nerwowej, w tym mózgu.
W swojej książce „Na początku był głód” pisze pan, że mózg człowieka nie miałby szans się rozwinąć i osiągnąć obecnych możliwości, gdyby człowiek był jaroszem. Skąd taki wniosek?
Trwająca przez trzy miliony lat ewolucja ludzkiego mózgu, która sprawiła, iż człowiek przerasta swoimi możliwościami każdy inny organizm żyjący na świecie, nie byłaby możliwa bez spożywania tłuszczu zwierzęcego. W czasie, gdy kształtowały się nasze organizmy, tłuszcz zwierzęcy miał wpływ na budowę mózgu. Duży udział fosfolipidów nie mógł wziąć się z jedzenia traw czy bulw. Zwróćmy też uwagę, że mózg człowieka jest w porównaniu z najbliższymi nam ewolucyjnie małpami człekokształtnymi trzykrotnie większy! Popatrzmy także na to, jak duży mózg ma ludzkie niemowlę. Nie zapominajmy jednak, że człowiek przede wszystkim był i jest wszystkożercą. To właśnie pozwoliło nam zaadaptować się w każdym miejscu świata i pod każdą szerokością geograficzną.
Także udomowić zwierzęta i stać się rolnikami. Może to wtedy powinniśmy przejść na wegetarianizm?
Około 12 tysięcy lat temu w delcie Tygrysu i Eufratu na terenach obecnego Iraku człowiek został rolnikiem. Niestety organizm ludzki nadal nie do końca toleruje styl żywienia oparty na diecie wprowadzonej raptem kilka tysięcy lat temu – to czas zbyt krótki, aby zaszły zmiany adaptacyjne. Nagle mleka, produktów zbożowych czy cukrów było pod dostatkiem. Jeszcze dziś część mieszkańców świata wciąż ma problem z rewolucyjnymi zmianami w sposobie żywienia, które wtedy zaszły. Najlepszym przykładem jest nietolerancja części ludzi na cukier mleczny – laktozę. Potomkowie ludów pasterskich, do których częściowo się zaliczamy nie mają problemu z trawieniem mleka. Jest to z kolei olbrzymim problemem Azjatów czy Afrykanów.
Łukasz Łuczaj, przyrodnik: Larwy os, szerszeni czy mrówek są bezbronne i mięciutkie, tym samym łatwiej strawne. Gniazdo os obieramy jak cebulę, wyjadamy larwy i poczwarki.
zobacz więcej
Czy mechanizmy ewolucji są w stanie dostosować nasz organizm do zmiany sposobu odżywiania? Na przykład być może jesteśmy w stanie spożywać większe ilości cukru niż nasi przodkowie?
Obecne mechanizmy ewolucyjne działające na człowieka są szczątkowe. Jako gatunek nie jesteśmy poddani warunkom, które mogą nas znacząco zmieniać. Nawet kilka wieków to stanowczo za mało. Potrzebne jest kilka tysięcy lat.
Pytam o cukier, gdyż pokolenie wychowane w PRL nie miało go w nadmiarze, jak dzisiejsze dzieci.
To pokolenie nie znało także najbardziej szkodliwego źródła pustych kalorii – syropu glukozowo-fruktozowego, który szczególnie sprzyja odkładaniu się tkanki tłuszczowej wokół narządów wewnętrznych. I właśnie tzw. śmieciowe jedzenie, cukry proste, nadmiar soli jest głównym przyczyną otyłości i chorób cywilizacyjnych.
Ciekawym i szeroko badanym przykładem, jak współczesna dieta negatywnie wpływa na nasze organizmy dostosowane do innego trybu życia są Indianie z plemienia Pima. Od XIX wieku mieszkają oni po obu stronach granicy USA i Meksyku. W Arizonie zamiast uprawiać fasolę i kukurydzę, żywią się w fast foodach. Tam aż połowa populacji cierpi na cukrzycę. Tymczasem meksykańscy Pima prowadzą tradycyjne, trudne życie w górach Sierra Madre i zachowują zdrowie.
Niestety na otyłość i cukrzycę najbardziej podatne są społeczeństwa przystosowane do długich okresów głodu. W ich przypadku zdolności gromadzenia zapasów tkanki tłuszczowej decydowały o przeżyciu. A społeczności łowców zbieraczy w regionie Kalahari praktycznie nie chorują na występujące powszechnie na świecie choroby cywilizacyjne.
To może jednak warto przejść na modną dietę paleo?
Niestety jest to praktycznie niemożliwe. Przede wszystkim mięso zwierząt spożywanych przez człowieka paleolitycznego niemal nie miało tłuszczu. Większość ludzi żyła pomiędzy zwrotnikami, gdzie zwierzyna nie miała potrzeby odkładania tkanki tłuszczowej.
Dziś mięso pochodzi z hodowli od przekarmianych świń i bydła. Paski tłuszczu widoczne w wędlinie są zjawiskiem nienaturalnym, gdyż zwierzę żyjące w naturalnych warunkach nie ma tkanki tłuszczowej w mięśniach. Fani diety paleo zapominają też o konieczności absolutnego wyeliminowania soli, która nie była upowszechniona i tak nadużywana, jak obecnie. Dziś w przetworzonych produktach mięsnych soli jest bardzo dużo. Poprawia ona bowiem walory smakowe, jest także środkiem konserwującym.
Czy jest zatem jakakolwiek optymalna dieta?
Wyliczanie diet i cudownych sposobów na zachowanie zdrowego życia jest obarczone błędnymi założeniami. Po pierwsze wszystkie diety są stosowane w krótkim okresie naszego życia. Co dalej, gdy już osiągamy cel w postaci spadku wagi, najczęściej przed wakacjami? Bardzo szybko wracamy do starych nawyków.
W Polsce brakuje specjalistów dietetyków. Budujemy dietę na podstawie poradników z kolorowych czasopism czy portali, a to może być niebezpieczne. Weźmy przykład diety paleo. Dla osoby z problemem insulinowym, cukrzycą ograniczanie węglowodanów i przyjmowanie dużej ilości pokarmu na raz – „bo tak żył jaskiniowiec” – może być niebezpieczne. Oczywiście nie miałbym nic przeciwko temu, aby inspirować się tą dietą: drastycznie ograniczyć ilość soli i cukrów prostych.
A może powinna nas zainspirować rzekomo najzdrowsza dieta śródziemnomorska?
Dieta śródziemnomorska była pierwszą dokładnie zbadaną przez dietetyków po II wojnie światowej. W dobie rozwoju gospodarczego i rodzącego się społeczeństwa konsumpcyjnego wszyscy byli zainteresowani, jaki model odżywiania pozwala zapobiec otyłości oraz chorobom kardiologicznym. Menu z nienasyconymi tłuszczami z oliwy, samymi oliwkami, dużą ilością warzyw, relatywnie małą – mięsa i cukru jest faktycznie receptą na zdrowie. Jednak analizując organizmy rolników z Krety, dietetycy popełnili kardynalny błąd w założeniach.
Nie uwzględnili zbawiennego wpływu greckiej wódki Ouzo?
(Śmiech). Może również. Przede wszystkim jednak nie wzięli pod uwagę aktywnego trybu życia badanych ludzi. Rolnik na Krecie codziennie przemierzał 15 kilometrów po górzystym terenie i pracował fizycznie. Zaręczam, iż taka zaprawa, rozumiana jako wydatek energetyczny, nawet przy diecie „polskiej” znacząco zredukowałaby problem otyłości. Mówiąc o zdrowym odżywianiu, zapominamy bowiem o bardzo istotnym aspekcie. Jest nim wydatek energetyczny człowieka. Przy naszym siedzącym trybie życia jest zdecydowanie zbyt niski w relacji do przyjmowanych kalorii.
Odkryto piec chlebowy dwukrotnie starszy niż uprawa zbóż. Żeby zatem mieć pieczywo, nie trzeba siać pszenicy czy żyta. Wystarczy mieć palenisko.
zobacz więcej
Człowiek jaskiniowy jadł, żeby żyć, dziś żyjemy, żeby jeść. Wracając do mięsa – poziom jego konsumpcji rośnie z każdą dekadą. Pytanie natury ekonomicznej: czy ludzkość na to stać?
Szczególnie ważnym problemem globalnym staje się zwiększony apetyt na mięso wśród coraz liczniejszej klasy średniej dwóch najludniejszych państwa świata – Indii i Chin. Tradycyjnie mięso nie było tam spożywane w takich ilościach, a w przypadku Indii wręcz zakazane religijnie.
Dziś spożywanie mięsa stało się nową normą kulturową w tych krajach, synonimem dobrobytu i dostatku. W skali globalnej wywołuje to szereg efektów ekonomicznych. Przemysłowa produkcja drobiu na niespotykaną wcześniej w historii ludzkości skalę oznacza zapotrzebowanie na paszę składającą się głównie z soi i dodatku ziaren.
Miliony hektarów wykarczowanej dżungli i Mato Grosso są obsiane po horyzont uprawami. Tym samym zabierany jest areał na produkcję żywności dla ludzi. To także przyczyna zmian klimatycznych. Wycinamy lasy deszczowe pod uprawy, a sama hodowla zwierząt odpowiada za emisję nawet 10 proc. gazu cieplarnianego – metanu. Ilość azotu, jaką wprowadzamy do gleby wraz z nawozami już przekroczyła ilość wiążąca w naturze rośliny zielone.
Stanowimy zaledwie 0,5 proc organizmów żywych na ziemi, a konsumujemy w zależności od miejsca, gdzie żyjemy już od 30 do prawie 70 proc. zasobów. Ekstrawagancja dietetyczna, w jakiej się pławi część świata, czyli nadmierne spożywanie mięsa będzie nas bardzo dużo kosztować.