Patryk Vega nie jest jak Quentin Tarantino, który wulgaryzmy opakowuje w poetykę, błysk i popkulturową erudycję. On jest uliczny. Prostacki i bezpośredni. Ale robi wiarygodne, wymykające się schematom kino.
zobacz więcej
U Wajdy kontury są ostre. Ulicami co jakiś czas przemieszczają się kolumny czerwonoarmistów. Dzień zwycięstwa jest zarazem dniem klęski. Ubek policzkuje schwytanego akowca. Dawało to jakieś pojęcie na temat opresji, jakiej podlegają bohaterowie, a przecież nikt z oglądających nie miał wątpliwości, co naprawdę działo się w kazamatach Urzędu Bezpieczeństwa. Szlachetny towarzysz Szczuka jawi się postacią z innej planety.
O tym, że oba filmy powstały w tym samym czasie, świadczą drobiazgi. Takie jak piosenka „Pamiętasz była jesień”, którą w „Pożegnaniach” śpiewa Sława Przybylska (tym razem we własnej osobie). U Wajdy Bogumił Kobiela szalał z gaśnicą, u Hasa jako hrabia Tolo kombinuje z Niemcami. W tej scenie na ekranie pojawia się też Pawlikowski i trzeba przyznać, że do twarzy mu we wrażym mundurze, ozdobionym Żelaznym Krzyżem.
Pawła gra Tadeusz Janczar, który był pierwszym kandydatem do roli Maćka Chełmickiego. Wajda wystawił go do wiatru, chociaż podobno to Janczar zachęcił go do lektury powieści Andrzejewskiego. Występ u Hasa nie przyniósł aktorowi splendoru, lecz bądźmy uczciwi - łatwego zadania nie miał.
Ucieczka z bankietu
Filmowy „Popiół i diament” to dziś absolutna klasyka, trudno jednak oprzeć się wrażeniu, że bardzo się postarzał. „Pożegnania” lepiej zniosły próbę czasu, a nawet dojrzały z latami, jak dobre wino.
Wajda, przy pełnym poparciu i udziale autora, uszlachetnił prozę, trącącą propagandowym fałszem. Has przekierował rozliczeniową prozę przyjaciela do krainy elegancji i nostalgii. Żółć wyparowała gdzieś po drodze. Próbowali potem z Dygatem zekranizować jego literacki debiut - „Jezioro Bodeńskie”, lecz nic z tych planów nie wyszło.
Wajda, kręcąc „Popiół i diament” wieczorami pisał z Wojciechem Żukrowskim scenariusz „Lotnej”. Szybko ulotnił się z bankietu po premierze, bo trwały już zdjęcia do filmu, który okazał się dotkliwą porażką. Wrocławski kościół świętej Barbary, w którym Maciek Chełmicki ujrzał odwrócony krucyfiks, po odbudowaniu stał się cerkwią prawosławną.
Odpowiedzi na pytanie, czy da się pogodzić komunizm z polskością udzieliło życie. Wychodzi na to, że rację miał ojciec Pawła, który zwykł mawiać: „Świat jest jaki jest i nie może być inny”.
– Wiesław Chełminiak
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy