W Afganistanie spotykał pan żołnierzy i najemników. Skąd się biorą?
Afganistan wciąż jest jednym z najstraszniejszych miejsc na świecie. Cały czas zabijani są cywile, nie ma żadnej władzy. Panują rządy siły, głównie reprezentowanej przez najemników rekrutujących się z różnych miejsc świata. Są wśród nich byli żołnierze amerykańscy i brytyjscy, Latynosi, Azjaci, Afrykanie. Prawdziwe siły międzynarodowe. Wszyscy, których spotykałem potwierdzali, że zarabiają naprawdę duże pieniądze. A przedstawiciele tych firm są święcie przekonani, że ich obecność pozwala zarabiać także Afgańczykom, co w pewnym sensie można uznać za… prawdę.
W takim razie Afgańczycy nie czują chyba niechęci do najemników?
Najemnicy w czasie swojej „służby” popełniają błędy. Zdarzają się incydenty, w których życie tracą cywile, dzieci. To nakręca spiralę niechęci, odwetu i przemocy.
Ale politycznie za wojnę odpowiada rząd USA: od George’a W. Busha, poprzez Barracka Obamę aż po Donalda Trumpa.
Wymienionych prezydentów USA cechowała i cechuje ogromna niekonsekwencja. Wciąż zapowiadają wycofanie wojska z Afganistanu czy zmniejszenia kontyngentu, a następnie go powiększają. Barrack Obama w 2009 roku deklarował zmniejszenie wydatków Pentagonu na outsourcing, ale te deklaracje okazały się puste. Trump przez wiele lat kwestionował potrzebę obecności wojska w tej części świata, po czym stwierdził, że jest ono niezbędne w celu obrony interesów gospodarczych USA. Nie szanuję Trumpa jako polityka, ale przynajmniej tej kwestii nie owija w bawełnę (śmiech).
Mam wrażenie, że nasza rozmowa sprowadza się do dyskusji o zjawisku, które ludzkość zna co najmniej od czasów wielkich odkryć geograficznych. To kolonializm?
Neokolonializm! Tak w istocie jest. Miejsca takie, jak Afryka czy Afganistan stają się areną walki wielkich mocarstw. Kiedyś były to dwa bloki: państw socjalistycznych i kapitalistycznych, a dziś kształtuje się nowy podział: USA kontra Chiny. Państwo Środka jest bardzo aktywne w miejscach politycznie zdestabilizowanych, które jednocześnie mają potencjał gospodarczy w postaci surowców naturalnych. To zrozumiałe. Chiny w roku 2040,a może jeszcze wcześniej – w 2030, prawdopodobnie staną się największym światowym supermocarstwem.
Ale wracając do neokolonializmu. Jego cechą charakterystyczną jest narzucanie swojej władzy w innym rejonie świata, często z wykorzystaniem wojny jako najskuteczniejszej metody, oraz eksploatacja zasobów. Pomoc humanitarna jest także jednym z elementów neokolonializmu. W obecnej formie pomoc ta uzależnia odbiorców od darczyńców. To właśnie opisuję w swojej książce.