2. „Plagi Breslau”, reż. Patryk Vega
Ten film to dla mnie czyste guilty pleasure. To film tak zły, że aż dobry. Ja jednak mam specyficzny gust filmowy, jeżeli chodzi o kino klasy B i C. Was przestrzegam, że możecie się srogo zawieść. Zrobiony dla Showmax film nie przypomina klasycznego vegańskiego kina, które tak kochają masowi widzowie i nienawidzą krytycy. Nie jest to anarchiczny warsztatowo, ale szczery i wyjątkowo energetyczny filmowy strumień świadomości jak jego „Pitbulle”, „Botoks” czy „Kobiety mafii”.
Tym razem Vega wziął na widelec krwawy thriller, który wyrósł na sukcesie „Siedem” Davida Finchera. Tegoroczne „Kobiety mafii” to najlepszy film króla polskiego komercyjnego kina od czasu „Służb specjalnych”.
„Plagi Breslau” to niestety naśladownictwo seryjnych amerykańskich produkcyjniaków o psychopatycznych mordercach. Vega nakręcił film według schematu thrillera klasy B, choć zerknął też do gatunku gore. Hektolitry krwi, papierowi bohaterowie i ciągła szybka akcja - to znak rozpoznawczy takiego kina.
Vega przez to, że naśladuje kiczowate kino jest wtórny. Nie sprawdza się jego anarchiczny sposób kręcenia filmów w sztywnym schemacie gatunkowym.
Czekam więc na „Kobiety mafii 2”, a ten film polecam tylko kolekcjonerom B-klasowej rozrywki. Przez brak uroku vegańskiego kina, film wylądował po tej stronie przeglądu.