–Jedna z przywódczyń Partii Lewicy doszła do oczywistego wniosku, że utrzymanie solidarności społecznej w postaci socjalu stoi w sprzeczności z miękką polityką migracyjną. W interesie tzw. zwykłych, szarych ludzi, konieczne jest ograniczenie imigracji do Niemiec – mówił w jednym z wywiadów politolog z Drezna Werner Patzelt. – Pomysł Wagenknecht jest wbrew paradygmatom wszystkich lewicowych ugrupowań w Niemczech. Ale jest jak najbardziej sensowny, jeśli spojrzymy na faktyczne podziały społeczne w tym kraju – tłumaczył naukowiec.
Z badań przeprowadzonych na zlecenie fundacji Hansa Boecklera (reprezentuje interesy związków zawodowych) główną linią podziału w niemieckim społeczeństwie jest obecnie stosunek do imigracji, a szerzej, do kwestii tożsamościowych – kultury narodowej, tradycji, języka.
Namacalnym dowodem istnienia takiego właśnie rozłamu są statystyki dotyczące przepływu wyborców. Antyimigrancka i antyislamska Alternatywa dla Niemiec (AfD) w wyborach do Bundestagu była w stanie przyciągnąć nie tylko rozczarowanych konserwatywnych sympatyków chadecji (980 tys.), ale też socjaldemokratów (470 tys.) i Partii Lewicy (400 tys.).
Kto marzy o lewicowym populizmie
Reakcje na powstanie i działalność „Aufstehen” były różne. Wiceprzewodniczący Bundestagu z ramienia SPD Thomas Oppermann w rozmowie z publiczną telewizją ARD stwierdził: – „Sahra Wagenknecht marzy o lewicowym populizmie w Niemczech. Jest to absolutnie chybiony pomysł na zatrzymanie zwrotu naszego kraju w prawo”.
Co ciekawe, znacznie mniej kategoryczny w swojej krytyce był szef AfD Alexander Gauland. Jego zdaniem inicjatywa Wagenknecht mogłaby służyć „wreszcie rzeczowej dyskusji na temat solidarności społecznej”.