Owszem, miewam wątpliwości, czy nie nadmiernie wdzierającej się w realne życie prawdziwych przecież bohaterów. Ale tym razem nawet z próbą konstruktywnego przesłania.
Górski i Mikołaj Cieślak błyszczą tak jak w wersji ekranowej, ale trochę kradną im show tacy mistrzowie komediowych form jak Krzysztof Dracz (Richard), Paweł Koślik (Adrian) i Janusz Chabior (Antoni).
Rodzice i dzieci
Spektakl najsmutniejszy? Pominę „Okno na tamtą stronę” , skoro postawiłem już to przedstawienie na samym szczycie piramidy. I w pierwszym odruchu wskazuję „Sonatę jesienną” Ingmara Bergmana. Ta rozprawa między matką i córką podsumowująca ich życie, upamiętniona była filmowymi rolami Ingrid Bergman i Liv Ullman.
Kuba Kowalski postawił w teatrze WARSawy na ascetyczną opowieść, owszem wzmacnianą metaforami scenicznego ruchu, ale opartą przede wszystkim na twarzach, głosach, gestach, będących bardzo blisko publiki dwóch aktorek: Aleksandry Justy i Weroniki Nockowskiej. Obie wykorzystały szansę z naddatkiem.
Wciąż nie wiem, jak aktorzy wywołują efekt łez na twarzy, ale pani Nockowska to robi wyjątkowo sugestywnie. A my zastanawiamy się, na czym polega istota relacji rodzice-dzieci. Czym jest rodzicielska miłość, a czym jej brak.
Feminizm odpowiedzialności
Ale dorzucę też dwa spektakle Gabrieli Zapolskiej. „Mężczyznę” wyreżyserowała w Teatrze Dramatycznym w Warszawie Anna Gryszkówna, „Żabusię” w Teatrze Telewizji Anna Wieczur-Bluszcz. Dwie kobiety sięgnęły po komedie naszpikowane feministycznymi (w przypadku „Mężczyzny” nawet antymęskimi) akcentami.
Ale przecież to szczególny feminizm, można by go nazwać „feminizmem odpowiedzialności”. I tu, i tu autorka żąda wierności i uczciwości od obu stron wojny płci. Obie inscenizacje są w najlepszym sensie tradycyjne, nawet jeśli w „Mężczyźnie” stany ducha bohaterów ilustrują filmiki na ścianie.