Doskonalimy technologie wojenne i wynajdujemy ideologie, które uzasadniają pozbywanie się dzieci (aborcja) i starców (eutanazja), żeby poszerzyć „przestrzeń życiową”.
zobacz więcej
Znamienne, że Rozanow bywa porównywany do Fryderyka Nietzschego. Niemiecki filozof krytykował chrześcijaństwo, ponieważ uważał je za wyraz resentymentu żywionego przez ludzi lichych wobec silnych jednostek. Głosił nadejście „nadczłowieka”, który by w warunkach kryzysu duchowego, będącego skutkiem „zmierzchu bożyszcz”, przewartościował normy moralne ustanowione przez społeczeństwo i wskazał światu wzór autentycznej, wolnej egzystencji.
Tymczasem Rozanow kontestował przekaz ewangeliczny z innej przyczyny. Rosyjski myśliciel uznał chrześcijaństwo za religię, której sednem są okrutne wyrzeczenia. Przerażała go asceza mnichów odrzucających dobra tego świata. A to oni byli w tej kwestii dla niego punktem odniesienia.
Gdzie zatem Rozanow wypatrywał alternatywy dla Ewangelii? W biblijnym judaizmie i czczących płodność kultach pogańskich (co zarazem paradoksalnie nie przeszkadzało mu – człowiekowi pełnym sprzeczności – formułować w swoich tekstach uwagi o charakterze antysemickim, jak choćby przy okazji procesu Menachema Bejlisa, gdy w carskiej Rosji spadły na Żydów oskarżenia o mord rytualny). Filozof szukał w religii pierwiastków naturalistycznych – takich, które uświęcałyby cielesność, płciowość, małżeństwo, rodzinę. I znalazł je w Starym Testamencie oraz wierzeniach starożytnych ludów: Asyryjczyków, Babilończyków, Egipcjan.
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy
Zgłębiając aforyzmy i szkice Rozanowa – po polsku ukazały się one między innymi w książkach: „Apokalipsa naszych czasów”, „Opadłe liście”, „Przez śmierć” – można dojść do wniosku, że ich autor był ekscentrykiem, zwłaszcza jeśli chodzi o odczytanie Ewangelii. Ale jeśli nawet rosyjski myśliciel fałszywie ją interpretował, to chcąc nie chcąc odsłonił pułapki, które czyhają na chrześcijan od dwóch tysiącleci.
Jedną z nich jest pokusa, aby dali oni sobie wmówić, że orędzie Jezusa Chrystusa odkleja ich od rzeczywistości. Tymczasem powołaniem przeciętnego chrześcijanina jest bycie mężem lub żoną, ojcem lub matką, a nie – jak sugerował Rozanow – żyjącym w celibacie pustelnikiem (choć i to powołanie też ma swój sens).
Nie ma zatem bardziej ewangelicznej ścieżki zbawienia niż codzienne użeranie się w rodzinie. Tak więc również i na tym polu chrześcijaństwo jest wypełnieniem religii mojżeszowej, a nie jej przeciwieństwem.
– Filip Memches