Na razie wiele wskazuje na to, że Moskwa, która w ostatnim czasie zrobiła dwa kroki do przodu, teraz zastanawia się, czy nie byłoby roztropnie zrobić krok w tył albo przynajmniej na jakiś czas zamrozić rozmowy.
Kuryle mają pozostać rosyjskie
Na wspólnej, kończącej prawie czterogodzinne negocjacje, konferencji prasowej, w której obok Putina uczestniczył premier Japonii Shinzō Abe , obydwaj politycy zgodzili się, że porozumienie pokojowe winno znaleźć „uznanie i poparcie społeczeństw obydwu krajów”.
Jeśli idzie o Japonię, która od lat domaga się zwrotu czterech anektowanych wysp, jest dość oczywiste, że społeczeństwo kompromis przyjmie bez entuzjazmu. Przewiduje on zwrot zaledwie dwóch wysp i to obejmujących tylko 8 proc. spornego terytorium, bo na tym polega idea oparcia porozumienia na wspólnej, pochodzącej jeszcze z 1956 roku deklaracji. Przewidywała ona, że Tokio otrzyma dwie najmniejsze i najbliżej jej brzegów położone wyspy.
Ale co to oznacza w przypadku Rosji?
Pod koniec grudnia ubiegłego roku jeden z rosyjskich ośrodków badania opinii publicznej opublikował wyniki ankiety dotyczącej stosunku Rosjan do problemu Archipelagu Kurylskiego i szerzej – do kwestii relacji z Japonią.
Wynika z niego, że dość zdecydowana większość ankietowanych (77 proc.) jest przeciwko oddawaniu czegokolwiek Japonii, nawet gdyby w zamian Rosja uzyskała „znaczącą rekompensatę”. Co ciekawe, wśród mieszkańców Dalekiego Wschodu przeciwników nawet małych ustępstw jest więcej (84 proc.), więcej jest też tam niż w innych regionach Rosji zwolenników poglądu (20 proc.), że zarząd nad archipelagiem winien być co najwyżej wspólnym rosyjsko- japońskim przedsięwzięciem, a o zmianie przynależności państwowej wysp nie ma co myśleć.