Marek Dzikowicz: Ważny jest tylko rezultat, więc czasami Chińczycy uciekają się do moralnie wątpliwych wyborów.
zobacz więcej
Nawet wówczas jednak dochodziło do pewnych zadrażnień: a to Rosjanie, w odróżnieniu od ChRL, nie wsparli zbrojnie Korei Północnej (co utwierdziło w Mao pewną wyższość moralną, ale i poczucie osamotnienia), a to nie chcieli zbudować Chinom nowoczesnej łodzi podwodnej… No i te odłączone od chińskiej macierzy ziemie, o których pamiętano.
Ambicje zaś rosły: Pekin chciał być – odwołując się do symboliki rodzinnej – „bratem”, nie „synem” Moskwy. Z perspektywy ponad pół wieku nawet niepojęte odstąpienie Sowietów od interwencji w Warszawie po Październiku ’56 niektórzy historycy tłumaczą napięciami sowiecko-chińskimi: Pekinu nie obchodził specjalnie liberalizm Gomułki ani „Kameralnej”, ale nie chcieli pozwolić Chruszczowowi na narzucanie swojego ładu w całej Europie Wschodniej.
Nie była to zresztą jedyna gra, jaką ChRL podejmował w tym czasie w „satelickiej” Europie Środkowo-Wschodniej: dość przypomnieć wsparcie udzielane w latach 60. Rumunii i Jugosławii, czy przeciągnięcie na swoją stronę Albanii. Śmiałość tych posunięć szła w parze z rosnącym zadufaniem Wielkiego Sternika z Pekinu i z jego wiarą w niezmożone siły swego kraju.
W latach 60. ChRL zaczęła upominać się o Tajwan, w 1962 rozpętała pierwszą z kilku krótkich wojen z Indiami, zaczęła domagać się odszkodowań wojennych od Japonii. A skoro tak, musiały się w Pekinie przypomnieć koncesje na rzecz Rosji nad Amurem i w Pamirze.
Maoistowskie sentymenty
Równie istotna było postrzeganie świata w kategoriach ideologicznych. W kraju totalitarnym, w którym doktrynie podporządkowano wszystkie szczegóły życia – a takim krajem były bez wątpienia Chiny – wszelkie „luzowanie śruby”, wszelkie działania odwilżowe Chruszczowa i jego ekipy, które my, z bezpiecznej perspektywy lat, jesteśmy w stanie nazywać „liberalizmem” tylko pod warunkiem, że weźmiemy to słowo w cudzysłów, dla Mao były herezją: odstręczającą, niepojętą i groźną.
Amnestia dla więźniów? Referat, choćby i tajny, w którym krytykuje się zmarłego przywódcę? Zgoda na uprawianie malarstwa abstrakcyjnego? Autentyczne listy do redakcji, w których krytykowani są urzędnicy, korupcja i niski standard życia? Poprawne stosunki dyplomatyczne z krajami imperialistycznymi? Na to wszystko istniało tylko jedno słowo, słowo-wyzwisko: „rewizjonizm”.
Wielkiemu Sternikowi obca była w tych latach ogłada czy obłuda. „Jesteście zdrajcami!” – zarzucił Chruszczowi podczas jednej z nielicznych bezpośrednich rozmów pod koniec lat 50. A co jeszcze bardziej zdumiewające, odczucia Mao (a co za tym idzie, propaganda, serwowana obficie za pośrednictwem nadającego 24 godziny na dobę Radia Pekin oraz ulotek i książeczek, szczodrze rozprowadzanych przez chińską ambasadę, placówki kulturalne i rzesze studentów nadal obecnych w Moskwie) były zbieżne z emocjami pokaźnej części obywateli ZSRS.