Z kolei wystawa „The Street” („La strada”) to zestaw prac bliskich reportażom. Realia też nie napawają optymizmem. Jeśli świat „staje się” na ulicy – to wśród krzyku, zgiełku, przemocy, protestów. Znamy te obrazki z codzienności.
Przefiltrowane przez oko i wrażliwość artystów, wcale nie nabierają „nowej wartości”. To nie jest świat dla ludzi, których wciąż nie zastąpiły nieczułe humanoidy. A jeśli – to co dalej? Wojna światów?
Oszałamiające zestawienia, jaskrawe kompozycje
Sztuczna inteligencja fascynuje i inspiruje wielu twórców różnych branż. A także intrygująco miesza się z przeszłością. Nie tylko w Rzymie – w warszawskim Centrum Sztuki Współczesnej – Zamku Ujazdowskim również.
Wiem – nie tak dawno zmieniono nazwę tej instytucji na U-jazdowski, sądzę jednak, że lepiej rozpoznawalna jest po mianem używanym przez ostatnie 34 lata.
Tak się składa, że w tym miejscu historia kilkakrotnie stanęła na głowie. I sama z siebie zakpiła.
Przypomnijmy początki. Budowę Zamku Ujazdowskiego w stylu barokowym rozpoczął Zygmunt III Waza (1624). Lokalizacja idealna: na malowniczej skarpie, w miejscu, gdzie Wisła ostro skręca. Punkt do dziś wart wszystkie pieniądze z racji widokowych walorów.
Większość sądzi, że jak dla zamku królewskiego, tak i dla Ujazdowa druga wojna światowa oznaczała katastrofę. Otóż nie – zachował się w całkiem dobrym stanie. Los zamku na skarpie został przesądzony dopiero w 1954 roku, kiedy to marszałek Rokossowski postanowił zlikwidować zabytek, czyli królewski przeżytek.
Ale 20 lat później stał się cud: Zamek Ujazdowski wzniesiono na nowo – a to dzięki hojności rodaków, którzy zrzucili się na odbudowę Zamku Królewskiego w Warszawie. Okazało się, że obywatelskich pieniędzy wystarczyło jeszcze na drugi pałac.