Książka o tym ostatnim autorze powinna być niesłychanie nudna, bo, jak mówi jego biograf, był szczęśliwym człowiekiem i spełnionym pisarzem. Nudna nie jest, ponieważ Niziurski był człowiekiem o niesamowitym poczuciu humoru. I nie jest przypadkiem, że swojej fascynacji jego twórczością mówią ludzie tak różni jak Wojciech Tomczyk, Zygmunt Miłoszewski, Juliusz Machulski czy Jerzy Pilch. Wszystkich ich, w tym także Vargę, łączy to że są dowcipni.
W dziedzinie humoru słownego był Niziurski prawdziwym mistrzem.
Można tu wymienić jedyne w swoim rodzaju nazwiska typu Wieńczysław Nieszczególny, Chryzostom Cherlawy czy Dionizy Kiwajłło, oraz słowotwory w rodzaju „gogów” (nauczyciele) i „defonsiaków” (uczniów szkoły imienia Konstantego Ildefonsa Gałczyńskiego).
Były też parodiujące rozmaite dyskursy powiedzonka, jak „Bijemy pięścią poezji w szczękę nicości” ze „Sposobu na Alcybiadesa”. Nie brakowało czarnego humoru, czego przykładem jest ogłoszenie: „Polecamy trumny familijne dwu-, trzy- i czteroosobowe, szczególnie przydatne dla ofiar rodzinnych kraks samochodowych, oraz tak zwane trumny towarzyskie. Jeśli całe życie byłeś towarzysko usposobiony, dlaczego masz nie spędzić w towarzystwie i tego czasu, który przyjdzie potem?” z „Awantur kosmicznych”.
Wreszcie do tego można dorzucić obśmiewanie komunistycznej nowomowy dotyczącej tak zwanych krajów Trzeciego Świata. W „Sposobie na Alcybiadesa” jest wątek szkolnego przedstawienia „Przebudzenie Afryki”. W tej zmyślonej przez autora sztuce padają słowa: „– Podły kacyku! – Sprzedałeś nas kolonizatorom (...) – Ale czarny lud powstał!”.