Można je oczywiście zbyć prostym wzruszeniem ramion (co zdaje się robić Stolica Apostolska) i oznajmić, że to dzieła „szukających sensacji przeciwników Franciszka”, ale nie sposób sprawić, że zadawane przez tych dwóch watykanistów pytania przestaną dręczyć wielu katolików.
Dwaj papieże, dwie diagnozy
Trudno zresztą, żeby było inaczej, gdy coraz lepiej widać, jak rozjeżdżają się wizje Kościoła papieża Franciszka i papieża-emeryta Benedykta XVI. Doskonale widać to w przypadku debaty na temat źródeł skandali seksualnych, jakie – co do tego akurat obaj papieże się zgadzają – niszczą obecnie Kościół od wewnątrz.
Obecny Ojciec święty przekonuje, że ich źródłem jest klerykalizm, nadużywanie władzy i brak miłosierdzia, a nie mają one wiele wspólnego z rozluźnieniem obyczajów, zniszczeniem tradycyjnej ascezy czy wreszcie z rozpanoszonym w Kościele homolobby.
Benedykt XVI natomiast w opublikowanym niedawno znakomitym tekście wskazuje, że prawdziwe przyczyny głębokiego kryzysu tkwią zupełnie gdzie indziej, bowiem są nimi: głębokie rozluźnienie dyscypliny wśród duchownych i wtargnięcie rewolucji seksualnej do Kościoła; po drugie zanik solidnej formacji seminaryjnej i teologii moralnej; po trzecie nadużywanie obrony sprawców, a nie ofiar przez posoborowe sądy kościelne (które dokładnie tak samo jak świeckie, zamiast szukać sprawiedliwości i bronić ofiar, zaczęły stawać po stronie sprawców, których uznawano za prawdziwe ofiary i broniono często wbrew faktom); i wreszcie po czwarte zanik żywej wiary (szczególnie wiary w Eucharystię), a co za tym idzie zanik fundamentów moralności i ascezy.
Wszystko to nie tylko zniszczyło praktykę życia kapłańskiego, ale też doprowadziło do ukształtowania się w wielu miejscach potężnego lobby homoseksualnego, które uniemożliwiło normalną formację. „W wielu seminariach powstały homoseksualne kliki, które działały mniej lub bardziej otwarcie, zmieniając klimat tych miejsc” - napisał Benedykt XVI.
Trudno nie dostrzec, że te diagnozy w niczym się nie stykają, nie ma między nimi punktów wspólnych i opinię papieża-emeryta można potraktować jako swoiste votum separatum wobec nieustannie powtarzanego twierdzenia, że głównym problemem w Kościele jest klerykalizm i gdy tylko usunie się nadużycia władzy, a także zmieni tradycyjną moralność, a najlepiej także zniesie celibat, natychmiast znikną problemy z nadużyciami seksualnymi.