Tylko kobiety mogą uratować ludzkość... Houellebecq dla wielbicieli erotyki i kryminałów
piątek,
17 maja 2019
Bohater „Serotoniny” jest narkomanem – w wielu znaczeniach tego słowa. On nie tylko połyka leki przeciwdepresyjne – on pije, pali jak smok, jest uzależniony od telewizji, której ani na chwilę nie potrafi wyłączyć – i oczywiście od seksu.
Najnowsza powieść Michela Houellebecqa będzie jednym z tematów „Tygodnika Kulturalnego” (emisja – piątek 17 maja, godz. 23.35 w TVP Kultura) i „Pegaza” (emisja – środa, 22 maja o 22:15, powtórka 23 maja o 19:20 w TVP Kultura).
Właśnie ukazała się w Polsce najnowsza powieść Michela Houellebecqa „Serotonina” w kongenialnym tłumaczeniu Beaty Geppert. We Francji już osiągnęła rekordową sprzedaż (320 000 tys. plus ciągłe dodruki – wygląda na to, że całkowity nakład może sięgnąć nawet miliona egzemplarzy), stała się również bestsellerem światowym. I to nie po prostu jako najlepsza francuska książka roku. „New York Times” napisał: „Nie można twierdzić, że jest się na bieżąco ze współczesną literaturą, jeżeli się nie przeczytało tej książki Houellebecqa”.
Można stwierdzić, że na razie to jest najlepsza powieść Houllebecqa – i jednocześnie najbardziej osobista.
Literatura, seks, krwawe sceny walki
Kto powinien przeczytać „Serotoninę”?
Po pierwsze kobiety, bo jest to powieść o prawdziwej miłości, a do niej – zdaniem autora – tylko kobiety są zdolne i tylko one są w stanie uratować ludzkość, której grozi wymieranie właśnie z braku miłości.
Po drugie, mężczyźni po czterdziestce, by zrozumieć, że można utracić ukochaną kobietę przez drobiazg, przez własną głupotę i bezmyślność, a przez to na zawsze złamać sobie życie i umrzeć z żalu.
Po trzecie, ci wszyscy, którzy uwielbiają prawdziwą literaturę i są zdolni delektować się niepowtarzalnym stylem wielkiego pisarza.
Po czwarte, miłośnicy kryminałów: powieść roi się od suspensów, dokonanych i prawie dokonanych morderstw, lekkiej i ciężkiej broni, a nawet krwawych scen walki z uzbrojonymi żandarmami.
I na koniec, amatorzy „ostrych” scen seksu (ale dalekich od pornografii), którzy zechcą porównać praktyki francuskie z im już skądinąd znanymi.
A propos: Houellebecq jest nie tylko pisarzem i publicystą, ale też poetą, fotografikiem, malarzem, aktorem i autorem kilku filmów erotycznych. Mówi, że uwielbia robić zdjęcia kobietom, ale tylko jeżeli są rozebrane.
Psychotropy, nikotyna, telewizja
Zresztą nie wszystko, co mówi Houellebecq, trzeba brać na serio: w życiu też odgrywa różne role. Jak w życiu, tak i w literaturze nieustannie zadaje sobie pytanie: „Co bym zrobił, gdybym był kimś innym?”
W końcu ostateczną rozkoszą powieściopisarza jest możliwość pozbycia się własnego życia i rozpoczęcia zabawy w chowanego z czytelnikiem. Nawet jeśli powieść jest bardzo intymna, zawsze pozwala uwolnić się od siebie samego.
Tytułowa serotonina to tak zwany hormon szczęścia, którego wydzielanie można sztucznie wzmocnić za pomocą potężnego leku przeciwdepresyjnego o nazwie Captorix (istniejącego tylko w powieści Houellebecqa) – „małej białej owalnej pigułki dzielonej na pół”.
Jak dobrze wiedzą narkomani, serotonina uwalnia się w organizmie po zażyciu ekstazy lub LSD. Bohater Houellebecqa jest więc narkomanem – w wielu znaczeniach tego słowa. Nie tylko połyka leki przeciwdepresyjne, ale pije, pali jak smok, jest uzależniony od telewizji, której ani na chwilę nie potrafi wyłączyć – i oczywiście od seksu (chociaż jego libido już prawie zanikło pod wpływem antydepresantów). Seks stale wraca w narracji, głównie w postaci bardzo szczegółowych wspomnień.
W dziedzictwie lewicy kulturowej pisarz obnaża naiwność i obłudę. Wskazuje psychologiczne i społeczne koszty, które niesie choćby upowszechnienie modelu rodziny patchworkowej. Ale bynajmniej nie daje na te choroby tradycjonalistycznych recept - twierdzi Filip Memches.
zobacz więcej
Jednak te wszystkie narkotyki nie dają bohaterowi poczucia szczęścia. „Ulga, którą mi przynosi pierwsze sztachnięcie, jest natychmiastowa i oszałamiająco gwałtowna. Nikotyna to idealny narkotyk, prosty i twardy, niedający żadnej radości, określający się jedynie poprzez poczucie głodu i likwidację poczucia głodu”.
Zdrowie, miłość, terroryzm
Główny bohater książki, 46-letni Florent-Claude Labrouste to, jak pisze autor, „zjawisko oryginalne, a nawet niepozbawione pewnej pikanterii”. Z wykształcenia inżynier agronom (podobnie jak Houellebecq). Nie musi pracować, bo otrzymał spadek w wysokości siedmiuset tysięcy euro. Jest bezdomny, bo sprzedał mieszkanie kupione po to, by w nim zamieszkać z ukochaną kobietą, która jednak go opuściła.
Cała książka opowiada o pogoni bohatera za utraconą miłością. Szczęście uciekło wraz z Dunką Kate i Francuzką Camille, dwiema kobietami, które mógł uszczęśliwić, samemu sobie dając szczęście rykoszetem, jak w bilardzie, to znaczy za pomocą ich miłości – gdyby był mniej głupi. „Czy mogłem być szczęśliwy w samotności? Raczej nie. Czy w ogóle mogłem być szczęśliwy? To jedno z tych pytań, których moim zdaniem lepiej unikać”.
„Serotonina” jest książką mroczną, nawet tragiczną, a jednocześnie przepełnioną delikatnym poczuciem humoru (który czasem chyba nawet lepiej się czuje po polsku, dzięki tłumaczce, niż po francusku).
„Należy również pamiętać” – napisał przyjaciel autora „Serotoniny” , pisarz Frédérique Beigbeder – „że powieść ta została napisana w latach 2016–2017, a w tym czasie stan Michela Houellebecqa z różnych powodów – problemów ze zdrowiem, z miłością, z terroryzmem – był bardzo zły. Po raz kolejny egzystencjalne cierpienie dało jego sejsmograficznemu talentowi okazję do uchwycenia przedrewolucyjnego stanu rzeczy w kraju. Wielki pisarz, jak wielki muzyk lub świetny reżyser, potrafi zaskoczyć publiczność, pozostając lojalnym wobec siebie. Jest wielu autorów próbujących pisać jak Houellebecq, ale nikt nie ma jego odwagi, śmiałości, żalu, wolności, a nawet obsceniczności. Ten sposób potwierdzania okropnych prawd między dwoma obciąganiami laski nazywa się stylem, czy nam się to podoba, czy nie”.
Samobójstwo, nihilizm, humanizm
Przy czym Houellebecqa znacznie mniej interesują konflikty społeczne jako takie ̶ choć i one w książce występują, dając wielu krytykom asumpt (moim zdaniem niesłusznie) do nazywania autora prorokiem. Owe społeczne konflikty są w książce jednak tylko tłem tragedii poszczególnych mężczyzn i kobiet, pozbawionych miłości, nie umiejących ze sobą żyć, unikających posiadania dzieci.
Właśnie w tym braku miłości pisarz widzi oznakę nieuchronnego końca naszego gatunku. Jest przekonany, że ludzkość już weszła w proces podobny do tego, jakim dla organizmu jest apoptoza – zaprogramowane, zaplanowane, kontrolowane samobójstwo komórki, dzięki któremu usuwane są elementy zużyte lub uszkodzone – i tylko miłość potrafi nas uratować.
Houellebecq sam to przyznał w tekście napisanym dla innego pisarza, Emmanuela Carrère'a: „Możliwe jest też, że kwestia społeczności ludzkiej jako całości interesuje mnie mniej, ponieważ jestem namiętnie zainteresowany społecznością bardziej ograniczoną, składającą się z mężczyzny i kobiety”.
Ten amoralny Houellebecq jest w zasadzie bardzo moralny. Jego nihilizm jest humanizmem. Nie krępuje się zacytować XIX-wiecznego francuskiego romantyka, poetę Alphonse’a de Lamartine’a: „Czasem brak jednej, bliskiej osoby sprawia, że świat zdaje się wyludniony”.
Ale z samego dna rozpaczy i nieszczęścia pozostaje tyko jedna droga ̶– w górę. I nie jest przypadkiem, że na końcu książki bohater słyszy Słowo, które „mieszkało między nami”, Jego „nieustanne zniecierpliwienie zatwardziałością naszych serc: otrzymali wszystkie znaki i nie biorą ich pod uwagę. Czy naprawdę muszę oddawać za tych nieszczęśników życie?” A nieodparta nadzieja odpowiada: „Wygląda na to, że tak”.
Średniki, przecinki, Nobel
Ciekawe, że w swojej nowej powieści Houellebecq zmienił formę: używa mniej średników, a więcej przecinków. W efekcie niekiedy musimy czytać całe strony, zanim dojdziemy do kropki. Lecz te monologi bohatera zasadniczo różnią się od długich opisów Prousta swoją lekkością: w jednym długim zdaniu Houellebecq swobodnie zmienia tematy i zaskakuje czytelnika absolutnie nieoczekiwanymi puentami. I ten chwyt daje to, co jest w stylu Houellebecqa najważniejsze – oddech.
Właśnie przekazanie tego oddechu było najtrudniejszym zadaniem stojącym przed tłumaczką, z którego wybrnęła brawurowo. Chociaż widać, jak musiała się czasami głowić, żeby gdzieniegdzie zamienić średnik na przecinek lub odwrotnie, po to tylko, by zachować klimat prozy oryginału.
Tak, to wielka książka, i krytycy na całym świecie są zgodni co do tego, że Houellebecq jest dziś najwybitniejszym pisarzem francuskim, a być może i europejskim.
Ale niestety, Nobla chyba nigdy nie dostanie. Z tych samych powodów, z których nie dostali go inni, uważani dzisiaj za klasyków: Vladimir Nabokov, Jorge Luis Borges czy Zbigniew Herbert. Jest zbyt prawicowy i tego nie ukrywa.
– Od dwudziestu lat przyjmujemy ustawy, które tworzą oficjalną wersję francuskiej historii, a teraz dajemy lekcję Polsce? – pytał retorycznie Éric Zemmour.
zobacz więcej
Wraz z publikacją „Serotoniny” w amerykańskim magazynie „Harper’s Bazaar” ukazał się jego artykuł „programowy”, gdzie nazywa siebie konserwatystą i nacjonalistą, rozwijając takie politycznie niepoprawne tezy: „Francja jest mniej lub bardziej niezależnym krajem i stanie się zupełnie taka po upadku Unii Europejskiej. […] Zachodni Europejczycy nie mają ani wspólnego języka, ani wspólnych wartości, ani interesów. Zjednoczona Europa to po prostu idiotyczny pomysł, który stał się koszmarnym snem”. A o Donaldzie Trumpie pisze, że jest on „jednym z najlepszych amerykańskich prezydentów, jakiego kiedykolwiek widziałem”.
Rozwód, ślub, szczęście
A na koniec – dobra nowina. Życie jest bardziej skomplikowane niż nasze wyobrażenia o nim.
We wrześniu ubiegłego roku cała prasa francuska trąbiła nie o zapowiedzianej książce Houllebecqa, lecz o jego nieoczekiwanym małżeństwie.
To był jego trzeci ślub. Po bardzo złożonych relacjach z matką, która go porzuciła, i równie trudnym rozwodzie zakończonym poważną depresją, która zaprowadziła go do szpitala psychiatrycznego, ożenił się po raz drugi i znowu się rozwiódł w 2010 roku.
21 września 2018 w Paryżu, w największej dyskrecji, ożenił się z Qianyum Lysis Li, Chinką z pochodzenia, która jest od niego o dwadzieścia lat młodsza (Houellebecq ma 62 lata). Nowa małżonka pisarza pozostaje tak samo tajemnicza jak poprzednie. Wiemy tylko, że pochodzi z Szanghaju i poznała autora podczas studiów na Sorbonie.
Na ślubie Houellebecqa były obecne tylko najbliższe osoby… ale między innymi jego wielbiciel, były prezydent Francji Nicolas Sarkozy z żoną Carlą Bruni. Obecni nie wierzyli własnym oczom, kiedy pan młody wzruszył się i uronił łzę, a panna młoda czule otarła jego twarz chusteczką.