Kultura

Miał talent, brakowało mu szczerości. Okazał się lepszym filmowcem niż literatem

Jeśli czasem zastanawiają się państwo, dlaczego polskie kino czasów PRL, mimo cenzury, było lepsze niż współczesne; dlaczego to wtedy powstawały wielkie filmy Wajdy, Hasa czy Kawalerowicza, a teraz niczego równie porywającego u nas nie ma; to mam dla państwa wyjaśnienie. Otóż, dzieje się tak przede wszystkim dlatego, że polskie kino zerwało związek z literaturą.

Oczywiście, powodów jest znacznie więcej, ale będę upierał się, że ten jest głównym. Spójrzmy: „Ziemia obiecana”, „Wesele”, „Popiół i diament” Wajdy; „Matka Joanna od Aniołów”, „Faraon” i „Austeria” Kawalerowicza, „Rękopis znaleziony w Saragossie”, „Lalka” czy „Sanatorium pod klepsydrą” Hasa – to arcydzieła, które same są adaptacjami arcydzieł. Albo, co najmniej, książek wybitnych. I są to filmy ważne nie tylko dla dorobku polskiej, ale i światowej kinematografii.

Niestety, kryzys który dopadł polskie kino w latach 80, a swoje apogeum miał w latach 90., skończył się praktyczną likwidacją zespołów filmowych. A tam właśnie działali kierownicy literaccy i byli to często bardzo wybitni ludzie pióra. Czasem zdarzało się zresztą, że kierowali zespołami z wielką korzyścią dla sprawy, taki był choćby przypadek scenarzysty „Człowieka z marmuru” Aleksandra Ścibora-Rylskiego.
Tadeusz Konwicki w roku 1955 z córką Marią, przyszłą autorka książki „Byli sobie raz”. Fot. PAP/Stanisław Dąbrowiecki
Poza tym, przy finansowej zapaści polskiej kinematografii i braku literackiego nadzoru, pod koniec poprzedniego stulecia powszechne stało się, że reżyserzy sami zaczęli sobie pisać scenariusze. Powoływali się, oczywiście, na względy artystyczne, ale my ludzie inteligentni rozumiemy, że czasem chodziło także o tantiemy.

Wszystko to razem sprawiło, że polskie kino znalazło się w głębokim kryzysie artystycznym i dopiero teraz się z niego wydobywa. Na szczęście producenci i stacje telewizyjne coraz częściej sięgają po współczesną literaturę oraz prawdziwych pisarzy, w czym pomogły sukcesy: „Zimnej wojny” (którą wspólnie z Pawłem Pawlikowskim napisał nieodżałowany Janusza Głowacki) czy serialu według książki „Ślepnąc od świateł” Jakuba Żulczyka. Piszę to wszystko na marginesie wspomnień Marii Konwickiej „Byli sobie raz”, gdzie wątek filmowy pojawia się raz za razem, choć nie jest to główny nurt opowieści. Ojciec autorki był kierownikiem literackim, scenarzystą i reżyserem. Sam zrealizował kilka filmów wybitnych. Przede wszystkim nowatorski „Ostatni dzień lata”, „Salto”, „Jak daleko stąd, jak blisko” czy „Dolinę Issy” (adaptację książki innego pisarza rodem z Litwy – Czesława Miłosza). Ale przecież był też Tadeusz Konwicki – jako scenarzysta - współautorem wielkich artystycznych sukcesów filmów, które wymieniłem powyżej: „Faraona”, „Matki Joanny od Aniołów”, „Austerii”.

Polska ginie, my żyjemy. Nadwiślańskie egzorcyzmy

Dwaj pisarze, którzy wsiedli do czerwonego tramwaju, zostawiając za sobą przystanek Niepodległość. 60 lat temu miały premierę ważne dla Polaków filmy, zrealizowane na podstawie ich książek.

zobacz więcej
Kiedy przyjrzymy się jego dorobkowi i prześledzimy rzucane na marginesie wspomnień uwagi o przyjaciołach czy znajomych autora „Małej apokalipsy” zaangażowanych we współpracę z kinem zobaczymy literacki gwiazdozbiór: Julian Stryjkowski, Stanisław Dygat, wspomniany już Miłosz, Jarosław Iwaszkiewicz, a przecież to nie wszystkie nazwiska. Bo byli jeszcze Jan Józef Szczepański, Jerzy Stefan Stawiński, Kazimierz Brandys, Jerzy Andrzejewski i tak dalej. W zasadzie wszyscy znaczący prozaicy epoki PRL-u z filmem współpracowali. Z korzyścią dla obu stron.

A jeśli chodzi o samego Konwickiego, paradoksalnie mam wrażenie, że jego dorobek filmowy dziś po latach broni się lepiej niż literacki. Nie o to nawet idzie, że są to książki bardzo związane z tamtymi czasami. Jeśli odłożymy na bok z całego ogromnego dorobku (ponad 30 książek) trzy tytuły: „Wniebowstąpienie”, „Małą apokalipsę” i „Zwierzoczłekoupiora”, które zestarzały się najlepiej, to problem z resztą polega na tym, że nie są to książki w pełni szczere. Znać talent, są dobre pomysły, ale brakuje prawdy.
Tadeusz Konwicki był przez kilka lat pryszczatym stalinowskim literatem, sławiącym budowy socjalizmu i nową władzę, później ciężko to odchorował. Ale – choć nie miał na sumieniu rzeczy haniebnych – pisząc o sobie zawsze krył się za jakimiś maskami, portretując np. ludzi pozbawionych pamięci. Nigdy nie napisał o tym z pełną bezwzględnością wobec własnych wyborów. To dlatego jego literaturze, która ma dużo uroku, brakuje prawdziwej wielkości.

– Mariusz Cieslik

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Mariusz Cieślik z Marią Konwicką. Fot. TVP
O Tadeuszu Konwickim z jego córką, autorką książki „Byli sobie raz”, Mariusz Cieślik będzie rozmawiał w audycji „Koło pióra” w czwartek 30 maja 2019 r. o godz. 22.15 w TVP Kultura. Gościem programu będzie także Wojciech Chmielarz, autor popularnych kryminałów (ostatnio opublikował książkę „Żmijowisko”).
Zobacz wyemitowane odcinki programu „Koło pióra”:
Zdjęcie główne: Zdjęcie z planu filmu "Dolina Issy", scenariusz (według powieści Czesława Miłosza) i reżyseria Tadeusz Konwicki. Fot. PAP/Irena Jarosińska
Zobacz więcej
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Flippery historii. Co mogło pójść… inaczej
A gdyby szturm Renu się nie powiódł i USA zrzuciły bomby atomowe na Niemcy?
Kultura wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Strach czeka, uśpiony w głębi oceanu… Filmowy ranking Adamskiego
2023 rok: Scorsese wraca do wielkości „Taksówkarza”, McDonagh ma film jakby o nas, Polakach…
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
„Najważniejsze recitale dałem w powstańczej Warszawie”
Śpiewał przy akompaniamencie bomb i nie zamieniłby tego na prestiżowe sceny świata.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Najlepsze spektakle, ulubieni aktorzy 2023 roku
Ranking teatralny Piotra Zaremby.
Kultura wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Anioł z Karabachu. Wojciech Chmielewski na Boże Narodzenie
Złote i srebrne łańcuchy, wiszące kule, w których można się przejrzeć jak w lustrze.