Cywilizacja

Fizyka chciałaby o nim zapomnieć. Niemiecki szalbierz, który przyćmił innych naukowych oszustów

Raporty z odkryć młodego Niemca zaczęły ukazywać się w poważnej prasie popularnonaukowej, w magazynach „Science” i „Nature”. Nikomu co prawda nie udawało się powtórzyć jego eksperymentów i wyników, ale nie stanowiło to problemu. Zapewne niejednego badacza zżerała frustracja, ale fala publikacji, podpartych autorytetami recenzowanych naukowo czasopism i instytucji badawczych z dużym autorytetem, kazała chylić pokornie czoło przed nową gwiazdą nauki – Janem Hendrikiem Schönem.

Wielkie oszustwa. Nauka bywa nie tylko areną wiekopomnych odkryć…

Nie ma już „mistrzów i ich szkół”. Jest masowe wytwarzanie „inteligencji” i biznes nazywany nauką.

zobacz więcej
Nietrudno ośmieszyć „naukę” gender, tak jak to uczynili niedawno swoimi „naukowymi” publikacjami nasączonymi modnym żargonem, James Lindsay, Helen Pluckrose i Peter Boghossian. Bełkotliwy język wielu „nauk” współczesnej humanistyki jest łatwy do „zhakowania”. Są jednak tacy, którym udało się wystrychnąć na dudka reprezentantów nauk znacznie bardziej ścisłych, np. fizyki…

Nauka zawsze była pełna kontrowersji. Historia naukowych kategorii nagród Nobla to długie pasmo oskarżeń o przywłaszczenie odkryć, niewłaściwą postawę i poglądy laureatów, pominięcie kogoś, komu nagroda się należała, a nawet przyznanie Nobla za fałszywe odkrycie, jak to miało miejsce w przypadku Duńczyka Johannes Fibigera w dziedzinie fizjologii i medycyny, w 1926 roku. Bardziej ogólne wątpliwości wzbudza też pretendująca do kategorii naukowych noblowska kategoria nagród w dziedzinie ekonomii. Zasadniczo Komitet Noblowski ustrzegł się jednak najgorszej kompromitacji, jaką jest wyróżnienie ewidentnego oszusta, działającego z premedytacją hochsztaplera i pracy badawczej, której nie było.

Nie wszystkie poważane organizacje i instytucje mogą o sobie powiedzieć to samo. Dotyczy to zwłaszcza recenzowanych (ang. „peer-reviewed”) tytułów naukowych. System publikacji naukowych opiera się na zaufaniu do tych periodyków. Ma to dawać gwarancję jakości i przede wszystkim naukowości publikowanych tam treści. Czytelnik ma być pewny, że opisywane badania zostały rzeczywiście przeprowadzone, zachowano rygory metody naukowej i wnioski oparte są na prawdziwych wynikach eksperymentów. Niestety, przykład kariery pewnego niemieckiego „badacza” sprzed prawie dwu dekad wykazał, że to tylko teoria.

Co tydzień nowa rozprawa

„Genialny fizyk” Jan Hendrik Schön u szczytu swojej kariery mniej więcej co tydzień wytwarzał nową, solidnie napisaną rozprawę naukową. Z boku jego działalność wyglądała na prawdziwą rewolucję w dziedzinach, w których się specjalizował – nanotechnologii i budowie nowej generacji układów elektronicznych. Czytelnicy prac Schöna, raz po raz, zaskakiwani byli doniesieniami o przełomowych eksperymentach i rewolucyjnych odkryciach.
Siedziba Bell Labs Innovations w Murray Hill w New Jersey. Fot. Tim Boyle/Getty Images
Akademicki tytuł doktora Jan Hendrik uzyskał już wieku 27 lat. Wkrótce potem zatrudnili go Amerykanie z Bell Labs. Pracował tam nad nowymi materiałami organicznymi, które miały zastąpić półprzewodzący krzem w obwodach elektronicznych. Wkrótce świat usłyszał (od Schöna) o niezwykłych wynikach badań. Testowane przez niego w laboratoriach krystaliczne struktury organiczne wykazywały właściwości daleko przekraczające dotychczasowe osiągnięcia na tym polu naukowym.

Materiały, które badał Schön, miały nadzwyczajne właściwości. W jednym raporcie donosił o możliwości szybkiego uzyskania nadprzewodników z substancji, które poddał eksperymentom. W następnym kreślił odważne plany konstrukcji organicznych super-laserów z wykorzystaniem tych materiałów.


Tak ożywiona działalność nie mogła pozostać niedostrzeżona. Nie tylko szybko zwrócono uwagę na młodego, zdolnego naukowca, ale nagrodzono także, i to wielokrotnie. Otrzymał nagrodę Otto-Klung-Weberbank w dziedzinie fizyki, tytuł wyróżniającego się młodego badacza od niemieckiego towarzystwa badań materiałowych, nagrodę kraju Brunszwiku.

Raporty z odkryć młodego Niemca zaczęły ukazywać się w poważnej prasie popularnonaukowej, w poważanych magazynach „Science” i „Nature”. Nikomu co prawda nie udawało się powtórzyć jego eksperymentów i wyników, jednak początkowo nie stanowiło to problemu. Zapewne niejednego badacza zżerała z tego powodu frustracja, jednak fala poważnych publikacji, podpartych autorytetami recenzowanych naukowo czasopism i instytucji badawczych z dużym autorytetem, kazała chylić pokornie czoło przed nową gwiazdą nauki – Janem Hendrikiem Schönem.

Rewolucyjne odkrycie

Nasz bohater nabierał szybkości i rozmachu. W 2001 roku ogłosił w „Nature”, że udało mu się zbudować tranzystor molekularny, czyli w skali jednej cząsteczki – osiągnięcie, które, nawet przy dzisiejszych postępach nanotechnologii, wciąż brzmi zdumiewająco. Wówczas informacja ta obiegła cały naukowy świat, a przez media o niemieckim geniuszu dowiedziało się wielu zwykłych ludzi.

Nobel za lalkę Voodoo znienawidzonego szefa! Przepraszam: Ig Nobel

Prowadzi się badania na pierwszy rzut oka absurdalne. Nie napinajcie się tak, to tylko i aż nauka.

zobacz więcej
Jego publikacja w „Nature” to była tzw. „duża rzecz”. Budziła nadzieje na rewolucję w elektronice, przezwyciężenie ograniczeń fizycznych krzemowych półprzewodników i nową erę komputerów. Schön twierdził, że udało mu się skonstruować tranzystor z molekularnej warstwy barwnika organicznego. Cząsteczki miały utworzyć obwód, który zachowywał się zupełnie tak samo, jak elektroniczny układ krzemowy. Konsekwencje odkrycia narzucały się same – rewolucja w dziedzinie elektroniki, dalszy szybki pochód prawa Moore’a – miniaturyzacja do poziomów nieosiągalnych w układach opartych na krzemie.

Jednym z kluczowych osiągnięć Niemca miałoby być skuteczne wykorzystanie mikroskopijnych warstw tlenku aluminium do konstrukcji owych przełomowych obwodów. Wprawdzie eksperymenty z tym materiałem, podobne do opisywanych przez Schöna, podejmowano w wielu innych laboratoriach na świecie, nikomu jednak nie udało się osiągnąć takiej precyzji, jak ta, o której rozpisywał się w swoich dysertacjach Jan Hendrik. Nic dziwnego, że niektórych zaczęły dręczyć wątpliwości. Ten i ów zaczął dokładniej wczytywać się w publikacje Niemca…

Eksperymenty, których nie było

Pewna pani profesor Uniwersytetu Princeton zauważyła, że wyniki jego pomiarów nie zgadzają się z różnicami temperatur. Schön wybrnął tłumaczeniem, że przypadkowo opublikował dwa razy ten sam wykres zamiast dwóch różnych. Kolejny dociekliwiec odkrył, że pewien parametr (chodziło o szum układu) ma identyczną wartość jak w zupełnie innym „eksperymencie” Niemca. Ta zbieżność była już zastanawiająca. Kolejni badacze wczytujący się w publikacje ze zdumieniem spostrzegali, że młody naukowiec po prostu kopiuje dane z jednej publikacji do drugiej.
Schön twierdził, że nie prowadził żadnych notatek z badań. Fot. Koichi Kamoshida/Getty Images
Od jednego dociekliwego przez kolejnego, podczas dokładnych studiów na tekstami nowej gwiazdy nauki zaczęło się okazywać, że podane w opracowaniach naukowych informacje zostały prawie w stu procentach wymyślone, zaś eksperymentów, o których mowa, w ogóle nie było.

Firma Lucent Technologies, która prowadziła programy badawcze w laboratoriach Bella wszczęła śledztwo. W jego trakcie okazało się, że członkowie komisji śledczej nie mogą zapoznać się z notatkami z eksperymentów Schöna, bowiem ten… nie prowadził żadnych notatek z badań. Nie było zapisów, rejestrów, raportów czy jakichkolwiek świadectw prowadzenia prac badawczych, w formie papierowej. Natomiast pliki z zapiskami w formie elektronicznej, które podobno kiedyś istniały, w tajemniczy sposób zostały skasowane z pamięci komputera niemieckiego doktora. Jak tłumaczył, miał za mało miejsca na dysku, dlatego konieczne było usuwanie danych.

Uczony usuwa dane i wyniki kluczowych badań z pamięci komputera, bo ma „za mało miejsca”? Trudno się dziwić, że śledczy uznali taką wersję za mało przekonującą. Większość zarzutów dotyczących łamania zasad naukowych badań została potwierdzona. Całą winą obarczono Jana Hendrika, uniewinniając jego współpracowników.

Oczywiście odium spoczęło przede wszystkim na Schönie. Nie brakowało jednak opinii, że oszust nie mógłby tak szeroko rozwinąć skrzydeł, gdyby nie przyzwolenie, a co najmniej lenistwo intelektualne osób, którzy z nim pracowali, odbierali jego prace, czyli przedstawicieli nauki mających z nim do czynienia.

Uśpiony rozsądek

Schön wrócił do Niemiec w 2002 r. Do niektórych fałszerstw się przyznał, choć wyjaśniał, że przedstawiając swoje prace w publikacjach w taki, a nie inny sposób chciał być bardziej przekonujący w prezentowaniu wyników badań, jakie naprawdę udało mu się osiągnąć. Czyli wciąż podtrzymywał wersję, że wyniki były prawdziwe. Niestety wciąż nikomu nie udawało się powtórzyć tego, co opisał w swojej literaturze.

Bez niego nie byłoby tranzystorów, komputerów, smartfonów... Przywrócona cześć Jana Czochralskiego

1 września 1939 roku okazuje się, że Czochralski nadal jest Niemcem. W dokumentach ma na imię Johann.

zobacz więcej
W końcu, w 2004 roku niemiecki Uniwersytet w Konstancji odebrał mu naukowy stopień doktora. Schön pozwał za to swoją macierzystą uczelnię do sądu. Ten jednak podtrzymał decyzję uniwersytetu. Nie był to koniec bitwy prawnej, bo Jan Hendrik znów się odwołał i po kolejnej decyzji sądu, uwzględniającej jego skargę, mógł się ponownie cieszyć naukowym tytułem. Krótko. Po kolejnej apelacji ze strony uczelni stracił doktorskie honory nieodwołalnie.

Obecnie dość powszechna jest opinia, że kariera utalentowanego pana Schöna rozkwitała dopóki nikt nie przeczytał dokładnie i wnikliwie opublikowanych przez niego opracowań „naukowych”. Zatem w równym stopniu, co samego żądnego sławy młodzieńca, historia ta kompromituje środowiska naukowe w Niemczech i w innych krajach.

Historia mistyfikatora z Niemiec została ciekawie opowiedziana i przeanalizowana w książce autorstwa Eugenie Samuel Reich (ang. tytuł „Plastic Fantastic”). Autorka zwraca uwagę, że środowisko, w którym działał Schön, zlekceważyło zdroworozsądkowe sygnały ostrzegawcze. Na przykład taki, że prawdziwie pogrążony w badaniach, zapracowany naukowiec nie powinien mieć czasu pisać aż tylu naukowych artykułów do periodyków – ich liczba sięgała niekiedy siedmiu miesięcznie.
Historię mistyfikatora z Niemiec w książce „Plastic Fantastic” opisała Eugenie Samuel Reich
Reich pisze, że historia Niemca, którego kariera rozwijała się w czasach internetowej bańki dot. comów, jest naukową wersją tego samego zjawiska, które wystąpiło wówczas na rynku, na giełdzie, wśród inwestorów – uśpienia zdrowego rozsądku, w przypadku Schöna – wśród naukowców i zarządzających Bell Labs.

Zdaniem autorki książki, winą za dopuszczenie do tak wielkiego szalbierstwa należy obarczyć także renomowane „Science” i „Nature”. Jak to się stało, że dopuściły do publikacji hochsztaplera? Zdaniem Reich, tytułom tym bardzo zależało na wprowadzeniu na łamy coraz modniejszej wówczas i coraz głośniejszej tematyki związanej z zaawansowanymi badaniami materiałowymi i nanotechnologiami. Jak uważa Reich, prace Niemca, miały w „Science” taryfę ulgową, co należy rozumieć jako mniej rygorystyczne podejście do weryfikacji i recenzji przez innych naukowców. Cieszyły się, w ocenie autorki książki, ok. 25 proc. szybszą ścieżkę do druku niż inne artykuły.

Jego prace zostały w prestiżowych czasopism naukowych usunięte. Jednak informacje o tym są wciąż dostępne w internecie, wraz tytułami prac, nazwiskiem Schöna i współpracowników a nawet abstraktami, niczym wyrzut sumienia.

Jan Hendrik Schön nie był pierwszym hochsztaplerem w świecie nauki. Z pewnością jednak był jednym z najbardziej pewnych siebie, a jego działania można uznać za jeden z najbardziej bezczelnych „fejków” naukowych w historii. Świat nauki i nieszczęsne w tym przypadku czasopisma naukowe, najchętniej zapewne zapomniałyby o niemieckim tupeciarzu, jednak chyba nie powinniśmy na to pozwolić – dla dobra nauki.

Mimo wszystko bowiem można z historii Jana Hendrika Schöna wyciągnąć wnioski pozytywne i niejako „konstruktywne”. Takie chociażby, że nauce i naukowym metodom nic nie zagraża, dopóki ludzie nauki wiedzą, co to zdrowy sceptycyzm, nieśpieszna a rzetelna weryfikacja faktów, sumienność w sprawdzaniu, dokładność w analizie danych, opieranie się na faktach i twardych dowodach. Wystarczy tego się trzymać i oszustwo żadną miarą nie będzie możliwe.

– Mirosław Usidus

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Źródła:

• https://www.theatlantic.com/ideas/archive/2018/10/new-sokal-hoax/572212/
• https://en.wikipedia.org/wiki/Nobel_Prize_controversies
• https://slate.com/technology/2012/10/who-is-the-least-deserving-winner-of-a-nobel-prize.html?via=gdpr-consent
• https://pl.wikipedia.org/wiki/Jan_Hendrik_Schön
• https://www.dw.com/en/scandal-rocks-scientific-community/a-646321
• https://www.goodreads.com/book/show/6370362-plastic-fantastic
• https://science.sciencemag.org/content/292/5515/252

Zobacz więcej
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Legendy o „cichych zabójcach”
Wyróżniający się snajperzy do końca życia są uwielbiani przez rodaków i otrzymują groźby śmierci.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Pamiętny rok 2023: 1:0 dla dyktatur
Podczas gdy Ameryka i Europa były zajęte swoimi wewnętrznymi sprawami, dyktatury szykowały pole do przyszłych starć.
Cywilizacja wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kasta, i wszystko jasne
Indyjczycy nie spoczną, dopóki nie poznają pozycji danej osoby na drabinie społecznej.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Jak Kościół katolicki budował demokrację amerykańską
Tylko uniwersytety i szkoły prowadzone przez Kościół pozostały wierne duchowi i tradycji Ojców Założycieli Stanów Zjednoczonych.
Cywilizacja wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Budynki plomby to plaga polskich miast
Mieszkania w Polsce są jedynymi z najmniejszych w Europie.