„Himmler zaproponował, aby może przedsięwziąć coś takiego, jak proponował Ribbentrop. Nasi eksperci skonstruowali specjalny instrument w celu zamordowania Stalina. Składał się on z ładunku dynamitu, który dawał się przymocować, a wyglądał z daleka jak grudka błota. Należało go przytwierdzić do samochodu Stalina. Ładunek posiadał zapalnik, kontrolowany za pomocą fal radiowych, tak silny, że z samochodu, na którym go wypróbowaliśmy, bardzo niewiele pozostało”.
Schellenberg słusznie założył, że powyższa koncepcja znacznie zwiększy powodzenie operacji, gdyż przy tak ważnej misji nie można opierać się wyłącznie na jednym rodzaju broni. Jak pokazały jednak wcześniejsze wypadki, przebicie się przez radziecki kontrwywiad oraz gęste sito osobistej ochrony Stalina było poza możliwościami nawet najlepszych komandosów Hitlera.
Spadochroniarze Skorzennego na wielbłądach
Już na jesieni 1943 r. Niemcy próbowali przeprowadzić zamach na „wielką trójkę” w Teheranie. Oprócz Józefa Stalina mieli zginąć (lub zostać porwani) także premier Wielkiej Brytanii Winston Churchill oraz prezydent USA Franklin Delano Roosevelt. Operacją, której nadano kryptonim „Długi skok”, dowodził człowiek Hitlera od zadań specjalnych – austriacki SS-Obersturmbannführer Otto Skorzeny.
Misja została jednak udaremniona przez siatkę działających w Persji radzieckich agentów pod kierownictwem 19-letniego wówczas Geworka Wartaniana (z pochodzenia Ormianina). Niemieccy zamachowcy, zrzuceni wcześniej na spadochronach, zostali namierzeni, gdy na wielbłądach obładowanych uzbrojeniem podróżowali w kierunku Teheranu i schwytani, zanim zdołali dotrzeć do miasta.
Mandżurski uciekinier
Jeszcze wcześniej, bo już pod koniec lat 30., Stalin znalazł się na celowniku Kraju Kwitnącej Wiśni. Podobnie jak Niemcy, japońscy agenci pozyskali do współpracy radzieckiego dezertera. Był nim wysoki rangą oficer NKWD Gienrich Luszkow, który 13 lipca 1938 r. zdecydował się zbiec do Mandżurii, która była wtedy okupowana przez Japonię.
Przygotowując się do swojej ucieczki, uprzedził żonę Innę, aby jak najszybciej opuściła wraz z córką ZSRR. Małżonka Luszkowa została jednak schwytana i osadzona na Łubiance, gdzie poddawano ją torturom i ostatecznie stracono. Słuch o córce zaginął, ale prawdopodobnie podzieliła ona los pozostałych członków rodziny byłego enkawudzisty, których wysłano do gułagów. Po wojnie przy życiu pozostała jedynie siostra Luszkowa.