Fujara ma dwa metry długości. Końcówka jest subtelna. Dwojnica ma sześć otworów i zarazem wcale. A trombita musi być szczelna. O co chodzi i jak to się robi?
zobacz więcej
Generalnie Polacy są przyjaźni i dobrzy. Może aż za bardzo. Czasem dają się wykorzystywać.
Mam szczególnie duży szacunek do ludzi gór, którzy żyją w bardzo trudnych warunkach. Podziwiam zwłaszcza kobiety: są nie tylko piękne, ale też twarde, mają silny charakter. Rządzą w domu i choć czasem ich mężowie piją, dają sobie z nimi radę. W Japonii mężczyzna jest ważniejszy, kobieta ma go słuchać. Tak przynajmniej było kiedyś. W Japonii więc mądra kobieta może udawać, że postępuje jak mówi mężczyzna, a sprytnie prowadzić go po swojemu. I obserwuję, że Polki też tak robią. Ja tego nie potrafię, więc może dlatego żaden mężczyzna do mnie nie pasuje (śmiech).
Jestem bardzo związana z sąsiadami. Dużo mi pomagali, dlatego starałam się im jakoś odwdzięczyć za to wsparcie. W ramach polsko-japońskiego stowarzyszenia przybliżałam miejscowym i turystom nasze obyczaje, kulturę czy kuchnię. Organizowałam między innymi święto kwitnącej wiśni czy latawca, zapraszałam artystów japońskich, czy uczyłam japońskich piosenek. Przyjęto to z dużą otwartością i życzliwością.
A czego się pani dowiedziała o sobie, żyjąc tyle lat w obcym kraju?
Nauczyłam się, że nasze możliwości są nieograniczone. Zawsze myślałam, że jestem słaba i delikatna. A tu okazało się, że jest odwrotnie. Jestem silna i uparta. Niełatwo się poddaję. Lęki czy słabości można pokonać. Każde złe doświadczenie w życiu umacnia człowieka. Byłam sama i dałam radę.
Mając 75 lat uważam, że jeszcze wiele wyzwań przede mną. Cały czas się rozwijam, uczę się czegoś nowego. Uczę się życia od moich gości, ale też od miejscowych. Gdy byłam młoda, istniały dla mnie jedynie kolory czarny i biały, nie było barwy pośredniej. A teraz wiem, że jest również szary. Szary też jest przecież wartościowy.
Tęskni pani za Japonią?
Nie, w ogóle. Tutaj czuję się u siebie bardziej niż w Japonii. Tu jest pięknie! Mam w Polsce większość swojej rodziny. Doczekałam się dziewięciorga wnuków. Córka i syn pobrali się w Polsce. Przyjechali tutaj z ciekawości i zostali. Odnaleźli swoje miejsce. Najmłodsza córka mieszka z mężem Polakiem w Gliwicach, mają trzy dziewczynki i jednego chłopca. Syn mieszka ze swoją żoną Polką w Warszawie i zajmuje się protetyką stomatologiczną. Mają syna i córkę. Najstarsza córka mieszka w Japonii, co ciekawe męża Japończyka poznała w autobusie w drodze z Krakowa do Zakopanego. Wróciła z nim do rodzinnego kraju. Mają razem troje dzieci.
Cały czas wszyscy mamy ze sobą kontakt telefoniczny i co najmniej trzy spotkania rodzinne w roku, więc nie czuję się samotna.
Uważam się za stuprocentową Japonkę. Ale jest też we mnie trochę góralskiej krwi, bo jestem taka dzika i nieujarzmiona jak okoliczni górale (śmiech). Ciężko pracują, niosą na swoich barkach trud życia. Tak, jak ja.
– rozmawiała Monika Chrobak, dziennikarka Polskiego Radia
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy