Małżeństwo to kontrakt, umowa i trzeba je zawierać świadomie. Nikt nie idzie do banku i nie zrywa umowy kredytowej, bo się rozmyślił. Tak się nie da.
zobacz więcej
Mieli też swój udział w rozwoju amerykańskiej gospodarki. Ameryka jednak do tej pory im się nie odwdzięczyła. Nadal na przykład potrzebujecie wiz, aby wjechać do Stanów Zjednoczonych, a inne narody nie mają tego typu przeszkód.
Choć muszę przyznać, że obecnie część polskiego społeczeństwa ślepo przyjmuje to, co oferuje im zachodni świat. Rodziny też zaczynają się rozpadać, na mojej wsi są pierwsze rozwody, co wcześniej było nie do pomyślenia.
Dawniej, mimo różnych problemów, zaciskano zęby i zostawało się razem dla dobra rodziny. A teraz rządzi ludźmi egoizm. Nie myślą o dobru dzieci, tylko żyją dla siebie. To się może źle skończyć, jak stało się w Ameryce. Polacy powinni iść własną drogą, nie powielać cudzych wzorców.
Wciąż wiele rodzin trzyma się razem, ich siła tkwi też w głębokiej wierze.
Na szczęście religia jest tutaj wciąż mocna. Sama jestem głęboko wierząca, mimo że w szkole uczyli mnie, że nie ma Boga. Ameryka jest ateistyczna. Tu chodzę do kościoła. Szczególnie kocham drewniane świątynie, mają w sobie taki szczególny klimat – czuć w nich wiarę.
Dla mnie relacja z Bogiem jest bardzo ważna. Daje mi moc, aby przetrwać trudności. Jestem samotna, żyję w obcym kraju i jakimś cudem sobie radzę. Mam dużo szczęścia, bo mogę robić w życiu to, co chcę. Bóg mnie prowadzi. Dlatego wierzę, że nie trafiłam tu przypadkowo. Bóg mi wybrał to miejsce na życie. Jestem odpowiednią osobą do tej roli. Mam doświadczenie zarówno w rolnictwie, jak i finansach, lubię to robić i dzięki genom jestem pracowita.
Choć nie mam wielkich zysków, to cieszę się z tego, co osiągnęłam. Patrzę długodystansowo. Czuję, że jestem tu potrzebna i mam satysfakcję, że robię coś wyjątkowego nie tylko dla siebie, lecz też dla wsi i turystów.
W moim minizoo dzieci mogą oglądać, głaskać i karmić zwierzęta, co wcale nie jest takie powszechne, mamy coraz mniejszy kontakt z naturą. Tu zwierzęta są bardzo spokojnie i przyjazne, bo nie są bite. Trzeba mieć serce do zwierząt i nie pozwalam ich źle traktować. Na wielkich farmach amerykańskich często spotyka się przemoc wobec zwierząt, dzikie bydło trzeba ujarzmić siłą – takie kowbojskie życie, które ma się nijak do przesłodzonych filmów.
Polska to pani nowa ojczyzna?
Kiedy jestem za granicą mówię, że jestem Polką, nie Amerykanką, bo wstydzę się swojego pochodzenia. Czuję się tutaj bardziej u siebie, niż w Ameryce.
Polska to przyjazne miejsce do życia. Mam mieszkanie we Włoszech, ale szkoda mi tam jechać, wolę być tutaj. Lubię spokój i ciszę w mojej wiosce. Jestem ciepło przyjmowana przez mieszkańców, zapraszana na kolacje. A nawet na święta, jak rodzina.
– rozmawiała Monika Chrobak, dziennikarka Polskiego Radia
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy