Kreml robił dobrą minę do złej gry, próbując wszystkich przekonać, że nawet nie planował wysyłać ludzi na Księżyc. W ten sposób chciano przynajmniej zminimalizować wizerunkowe straty wynikające z przeświadczenia – na całym zresztą świecie – że lądowanie Amerykanów na Księżycu to wielkie wydarzenie w kosmicznym wyścigu dwóch supermocarstw. Propaganda próbowała umniejszać sukces USA, przekonując, że lądowanie na Księżycu nie ma żadnego praktycznego sensu i dlatego sowiecka kosmonautyka nie zaprząta sobie głowy niezwykle drogim, a nic nie dającym gospodarce kraju programem lunarnym.
O tym, że ZSRS miał jednak swój program załogowych lotów na Księżyc sowieckie społeczeństwo dowiedziało się dopiero podczas pierestrojki. Pierwsze tajemnice ujawniono w 1989 roku, gdy w USA świętowano 20. rocznicę misji Apollo 11. Narracja została wtedy zmodyfikowana. Zaczęła obowiązywać wersja, że – owszem – program realizowano, ale po sukcesie Amerykanów postanowiono go zamknąć, bo na księżycowym froncie kosmicznej rywalizacji zwycięzca był już znany. Co też jest mało wiarygodne – trudno sobie wyobrazić, że Moskwa tak ciężką prestiżową klęskę przełknie i po prostu pogodzi się z porażką.
Kolejne szczegóły sowieckiego programu lunarnego zaczęły na jaw wychodzić już po upadku ZSRS, w latach 90. Okazało się, że prace nad lotami załogowymi na Księżyc wcale nie zostały przerwane zaraz po sukcesie Apollo 11. Jeszcze przez kilka lat Sowieci inwestowali w program księżycowy, ale w końcu zrezygnowali. Dlaczego? Żeby nie odpowiadać na to niewygodne pytanie, kierownictwo państwa nakazało zachować ścisłą tajemnicę na temat programów lunarnych ZSRS.
Tajna odpowiedź Moskwy
Na zapowiedź JFK Sowieci odpowiedzieli dopiero po trzech latach – co miało mieć duże znaczenie na przebieg rywalizacji. W 1964 roku rząd ZSRS zatwierdził plany załogowego „podboju Księżyca”. Oczywiście trzymano to w tajemnicy. Dlatego na przykład do 1968 roku tylko w nielicznych fachowych źródłach wspominano, że sonda Łuna (program rozpoczęty jeszcze w 1958 roku) to bezzałogowy prototyp załogowego statku do oblotu Księżyca. Ogólnikowe wzmianki o przyszłym lądowaniu kosmonautów na Księżycu w oficjalnych źródłach przestały pojawiać się już od roku 1965.
Wspomniany rządowy dekret z 1964 roku polecił realizację nie jednego, a dwóch programów lunarnych. Celem jednego był załogowy oblot Księżyca, celem drugiego – lądowanie człowieka na Księżycu. Obok spóźnionej mocno reakcji na start amerykańskiego programu księżycowego to właśnie to rozbicie wysiłków przez Sowietów miało być kolejną przyczyną problemów. Paradoksalnie, podczas gdy w wolnorynkowej Ameryce działania na rzecz podboju Księżyca scentralizowano i stworzono w tym celu jedną instytucję NASA, w totalitarnym Związku Sowieckim sprawy miały się zgoła inaczej.
Decyzja o realizacji dwóch równoległych programów to jedno. Do tego dochodziły jednak animozje między politykami a konstruktorami, jak też, co gorsza, personalne konflikty w samej elicie sowieckich naukowców realizujących program lunarny.