Jeśli tak myśleli starzy wyjadacze, to czegóż wymagać od żółtodziobów? W literaturze i filmie utrwalił się obraz beztroskiej młodzieży, która w przededniu apokalipsy w głowie miała tylko amory. Bohaterowie „Kroniki wypadków miłosnych” czy „Jutro idziemy do kina” głęboko wierzą, że polskie wojsko jest niepokonane, a oni sami nieśmiertelni.
Swoją drogą, stan erotycznej ekscytacji, w jaką popadła część społeczeństwa, znajduje pewne potwierdzenie w faktach. Wiosną i latem 1939 roku w kościołach, cerkwiach, synagogach i urzędach stanu cywilnego zawarto rekordową liczbę małżeństw.
Czy nikt nie przeczuwał, co czeka Polskę i świat? Hrabina Klementyna Mańkowska co prawda widziała krwawą łunę na niebie, zwiastującą wojnę, lecz opisała ten incydent dopiero po wojnie (współcześni astronomowie podejrzewają, że wystraszyła się zorzy polarnej).
A może przyszłość odgadł Stanisław Mackiewicz? „Byliśmy nad morzem, w Wielkopolsce, w Toruniu, w Bydgoszczy, Warszawie i okolicach. Po przerwie z Wilna wyruszaliśmy na szlak Mickiewicza, do Nowogródka, Zaosia, nad Świteź” – wspominała córka redaktora. Wpadli też na słynny jarmark poleski na rzece w Pińsku. Aleksandra miała wrażenie, że dla ojca wakacje są pretekstem, by pożegnać się z ulubionymi miejscami.
Podobną pielgrzymkę śladami wieszcza, zakończoną złożeniem kwiatów na mogile jego ukochanej Maryli, odbył Kazimierz Wierzyński. Później plątał się w zeznaniach i nie wiadomo, czy gorączkowa Tour de Pologne, którą zafundował świeżo poślubionej małżonce, wynikła ze złych przeczuć poety.