Liczby zamordowanych oficerów nie da się dziś ustalić ponad wszelką wątpliwość, ale przyjmuje się, że było ich ok. 17-19. Szacunki te pokrywają się ze wspomnieniami ówczesnej mieszkanki Mokran, Antoniny Rayskiej: „(…) Oczywiście nikt z nas nie był na miejscu zbrodni. Wiemy tylko od naszych fornali [robotników rolnych – przyp. red.], że było 18 oficerów, 17 pochowano w jednym grobie, a jeden oficer został zakopany o jakieś 100 metrów dalej. Nie wiem jednak, dlaczego. Może próbował uciekać?”.
Pozostali przy życiu oficerowie oraz marynarze zatrzymani w Małorycie zostali wywiezieni do obozów jenieckich. Wielu z nich nie doczekało końca wojny. Władze komunistyczne zadbały, aby informacje o zbrodni w Mokranach nigdy nie ujrzały światła dziennego. – Zamordowali ich w taki sposób, aby żaden ślad po nich nie pozostał. Przez całe lata, przez ponad 50 lat, właściwie nikt nie wiedział, co się stało z tymi żołnierzami. Pamiętajmy też, że część polskich oficerów Flotylli Pińskiej zginęła później w innych sowieckich więzieniach i łagrach – mówi historyk Piotr Dmitrowicz, wicedyrektor Muzeum Jana Pawła II i Prymasa Wyszyńskiego.
Należy dodać, że bestialski mord w Mokranach nie był jedyną egzekucją na Polakach, jakiej dopuścili się Sowieci w trakcie „wyzwoleńczego pochodu Armii Czerwonej”. – Takich przypadków było rzecz jasna więcej, ponieważ swoistym znakiem rozpoznawczym wkraczającej na ziemie polskie Armii Sowieckiej – czy to w roku 1920, czy 1939 – była zawsze śmierć i pożoga – wtóruje dr Adam Buława, dyrektor Muzeum Wojska Polskiego.
– Adam Gaafar
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy