Ostatni występ Polaków na igrzyskach olimpijskich miał miejsce w 1980 roku w Moskwie. Do tej pory powtórka się nie udała. W sumie nasi koszykarze tylko sześciokrotnie zdobywali nominacje olimpijskie. Najlepsza była premiera w Berlinie w 1936, gdzie polska reprezentacja otarła się o medal, zajmując 4 miejsce. W mistrzostwach Europy Polska wywalczyła 3 brązowe medale, ostatni w 1967 roku. Lata dziewięćdziesiąte minęły bez wrażeń: albo byliśmy na aucie, albo na dalekich pozycjach i to się nie zmieniło do roku 2017.
Blokada importowa
W 2001 roku ligowa koszykówka otrzymała status profesjonalny. PZKosz przestał się zajmować ligą, powstała Polska Liga Koszykówki S.A, spółka akcyjna, która wzięła na siebie ten trud. Faktycznie lekko nie było. Liga zawodowa do przedsiębiorstwo handlowe. Żeby ruszyć, trzeba zainwestować. A do tego potrzebni są sponsorzy, znaczy partnerzy inwestycyjni, którzy nie po to wykładają pieniądze, żeby tracić. Tylko po to, żeby zarabiać, a w najgorszym razie nie dokładać.
Ponad 10 lat transformacji zaowocowało doświadczeniem, także w sektorze sportowym, a konkretnie – w zakresie sportowego biznesu. Dla wszystkich stało się jasne, że warto inwestować w sukces, w porażki niekoniecznie. A napędem sukcesu: sportowego, medialnego i widowiskowego każdej dyscypliny są sukcesy jej reprezentacji, a takich w koszykówce nie było.
Oparcie ligi wyłącznie o sprzedaż biletów i licencje klubów nie rokowało powodzenia. Pojawiła się tzw. „paląca potrzeba” pozyskania tzw. „możnych sponsorów”. W role te wcielały się różne podmioty, i prywatne i państwowe, a każdy wymagał, aby jego nazwa znalazła się w nazwie ligi. W efekcie liga zmieniała szyld aż trzynastokrotnie, co nie było wielkim zmartwieniem. Dużo większym zmartwieniem były własne pomysły sponsorów, głównie klubowych – na składy drużyn.
W tamtym okresie nastała w naszym sporcie moda na menadżerów. Ona przyszła z zagranicy z klubów zawodowych, poniekąd także z NBA, gdzie menedżerowie zarządzali od dawna. Tyle, że menadżerowie od sportu. Odpowiednio przygotowani, znający temat, biegli w zagadnieniach dyscypliny. Lecz kiedy zabierają się za sport, nie tylko za koszykówkę, właściciele ferm kurzych, fabryk obuwia czy koncernów farmaceutycznych, zapewne fachowcy w zarządzaniu, jednak nie tą dziedziną, to musi być jakaś wtopa i była.