Podczas jednej z wrocławskich pielgrzymek na Jasną Górę, ksiądz Stanisław Orzechowski przytoczył pytanie kobiety, która miała za sobą pobyt w Oświęcimiu. Zapytała go, gdzie był Bóg, gdy działy się w tym obozie takie rzeczy. Ksiądz Stanisław nie potrafił odpowiedzieć.
Wtedy ja mu powiedziałem, że Pan Bóg był na lufach karabinów, z których strzelali czerwonoarmiści. Bo żołnierze sowieccy wyzwalający więźniów obozu w Oświęcimiu czynili dobro, byli w tamtej konkretnej sytuacji ramieniem Boga, mimo że wielu z nich było także zbrodniarzami, a Związek Sowiecki przyniósł Polsce zniewolenie.
Tak więc zło nie tylko dobrem trzeba zwyciężać, ale też walką. Pan Jezus mówił nawet o przebiegłości. Tymczasem Gandhi kwestionował naszą walkę z Hitlerem jako niepotrzebny przelew krwi, ponieważ opowiadał się za strategią „Non violence”. Absurd.
A czy nie jest tak, że problem z definicją dobra bierze się we współczesnej Polsce stąd, iż rozmaite wartości – naród, prawo, wolność – są absolutyzowane?
Tak. Żadna wartość nie może być absolutyzowana. Świat rozwija się w oparciu o dwie dopełniające się zasady. Pierwsza to zasada konkurencji, czyli w jakimś sensie wolności, druga zaś – współpracy, czyli w jakimś sensie solidarności. To są jakby dwa skrzydła, które dźwigają nas do góry.
Biologia nie wystarczy, żeby powstawały większe całości niż rodzina. Trzeba było zaufać człowiekowi z obcego rodu, żeby powstało plemię, a potem naród. I tak samo dziś trzeba wzbudzić w sobie zaufanie do innych narodów, żeby tworzyć czy budować z nimi coś wspólnie.
Z tego, co pan mówi wynika, że historia świata to historia postępu...
To jest pewien samograj. Zdaniem Darwina, przeżywają tylko najlepsi. Ale przecież to masło maślane, bo nasuwa się pytanie: którzy są ci najlepsi? Odpowiedź brzmi: to ci, którzy przeżywają. Zło spełnia swoją złowrogą rolę tylko na niższych poziomach, na wyższych z reguły wygrywa dobro.
Postęp się często kojarzy ze skutecznością. Tymczasem najlepszym interesem na świecie jest bezinteresowność. Razem z człowiekiem pojawiła się nowa forma istnienia będąca skutkiem jego obecności. Nadałem jej nazwę „onom” (od greckiego słowa „onoma” – imię).
Na przykład częścią onomu jest szklanka. To nie jest życie, lecz zarazem to nie jest też martwa materia. To jest coś, co istnieje tylko tam, gdzie żyje człowiek. Szklanka mogła powstać wyłącznie jako produkt ludzkiej inteligencji, w żaden inny sposób.
Ale onomem jest też sam człowiek. Onom ma formy materialne, żywe i duchowe. Onom materialny to przedmioty, rzeczy jak szklanka. Onom żywy to ludzie i nasze społeczności. Natomiast onom duchowy to pojęcia, symbole, nasz język, nasz biały orzeł w koronie. Spaja on wielopokoleniową ludzką wspólnotę, którą stanowią Polacy.