Współczesna cywilizacja igra ze śmiercią na wiele zdumiewających sposobów. Po latach jej hedonistycznego negowania można dostrzec fascynację makabrycznymi motywami w modzie i obyczajach: lawinowo rośnie liczba fotosesji modelek stylizowanych na zwłoki, biżuteria z motywami czaszek bądź piszczeli sprzedaje się świetnie jak nigdy dotąd, podobnie pamiątki związane z okrutnymi morderstwami (tzw. murderabilia) czy dekoracje na Halloween, na które w Stanach Zjednoczonych wydaje się już więcej niż na ozdoby związane ze świętami Bożego Narodzenia.
Szczególnym jednak objawem tanatofilii naszych współczesnych jest waga, jaką designerzy przywiązują do ceremonii pogrzebowych i wprowadzania do nich nowej obrzędowości. Zwykle chodzi o prowokację artystyczną, która zawsze jednak wyrasta na podłożu innego niż dotąd widzenia świata. Zmarły staje się elementem gry: gry w design, gry w „głęboką ekologię”, żonglerki motywami, która nie ma nic wspólnego z tradycyjnie pojmowaną żałobą, smutkiem czy pamięcią.
Oczywiście, dystans wobec tradycyjnej, dość bombastycznej estetyki i obyczajowości funeralnej pojawia się nie od dziś. Wielu moralistów, a czasem mizantropów pytało o sens wydawania fortun na grobowce rodzinne z różowego marmuru, wielu duszpasterzy zwracało uwagę, że zbytnia troska o kształt trumiennych okuć i liczebność chóru na mszy żałobnej skutecznie przesłania sprawy ważniejsze: od żalu i tęsknoty do modlitwy za zmarłych.
W nowoczesnych projektach, podbijających nekropolie i domy pogrzebowe Zachodu, nie chodzi jednak o przywrócenie miary i skromności: kształt ceremonii funeralnych dyktuje dziś, po pierwsze szczególny rodzaj utylitaryzmu, po wtóre fascynacja formą. W obu przypadkach zmarli potraktowani są czysto przedmiotowo jako – jakkolwiek makabrycznie by to brzmiało – „wypełniacz” nowych obrzędów.
Projektanci, deklarujący wrażliwość ekologiczną podnoszą (znowu: nie bez szczypty racji!) kwestię rozrastania się cmentarzy, ryzyka przedostawania się do środowiska toksyn, pochodzących z powolnego rozpadu zwłok, a jednocześnie – setek ton palisandru, mosiądzu, granitu i pluszu trafiających pod powierzchnię ziemi.
Tyle że proponowanych przez nich rozwiązań nie sposób pogodzić z tradycyjnie rozumianym szacunkiem wobec zmarłych. Nikt nie proponuje skromniejszych pogrzebów, bo w tym nie byłoby ani zabawy, ani okazji do zabłyśnięcia konceptem.