Historia

Seks w służbie proletariatu

W porewolucyjnej Rosji drastycznie wzrosła liczba gwałtów, nawet w szkołach, gdzie uczniowie proletariackiego pochodzenia realizowali sprawiedliwość dziejową na koleżankach z tradycyjnego mieszczaństwa, przy okazji wyzwalając je od przesądów, a liczba niczyich, bezdomnych dzieci szła w miliony. Lawinowo wzrastała też liczba chorób wenerycznych.

W 1986 roku na fali rozpędzonej pieriestrojki w Związku Radzieckim odbył się medialny telemost pomiędzy Leningradem a Bostonem. Pierestrojka pierestrojką, ale porządek radziecki musiał być i telemost nadano dwa dni po nagraniu, co partnerzy amerykańscy przyjęli zapewne ze zrozumieniem. Ale nie o to chodzi. Publiczność zadającą sobie pytania po obu stronach stanowiły kobiety.

Kiedy strona amerykańska zapytała, czy w ZSRR też mają problem z wszechobecną golizną i aluzjami seksualnymi w reklamach, odpowiedź kobiety radzieckiej pełniącej odpowiedzialne stanowisko kierownika hotelu „Leningrad” – zapewne były tam same kobiety na odpowiedzialnych stanowiskach – brzmiała: „U nas seksu nie ma i jesteśmy mu przeciwni”.

Inna pani, którą słabiej wychwycił mikrofon, dodała spoza kadru: „Seks u nas jest, tylko nie ma reklam”. Co racja, to racja – jakiś seks w Sowietach musiał być, w przeciwnym razie Gorbaczow nie miałby komu odkręcać śruby.

Dekolt Kaliny Jędrusik

Powiedzenie „Seksu u nas nie ma” charakteryzuje precyzyjnie jeden z elementów kultury Związku Radzieckiego i całego obozu tzw. socjalistycznego w latach nie tylko stalinowskich, ale i do samego końca systemu. Cenzura w tych krajach miała – oczywiście – zadania przede wszystkim polityczne, ale nie tylko. Tępiono swobodę obyczajową w kulturze popularnej i w kulturze wysokiej.
Władysław Gomułka (z lewej) wyszedł z premiery teatralnej na widok dezabilu aktorki Niny Andrycz (z prawej) i nic nie pomogło, że była ona żoną premiera Józefa Cyrankiewicza (w środku). Na zdjęciu bal sylwestrowy w KC PZPR. Fot. PAP/CAF-Stanisław Czarnogórski
Miało to swoje fazy w różnych krajach obozu i swoją specyfikę, także w życiu codziennym. W Bułgarii na przykład stemplowano uda dziewczynom, które odważyły się założyć mini, a w PRL-u, najbardziej liberalnym w całym obozie, za panowania Władysława Gomułki niemożliwe było zameldowanie się w pokoju hotelowym pary nie będącej małżeństwem.

Bardziej liberalna ekipa Gierka, już mniej pewna pryncypiów i bardziej podatna na prozachodni snobizm, pozwoliła na znacznie więcej. Można było na przykład zobaczyć w kinach studyjnych „Piękność dnia” Louisa Bunuela, gdzie między innymi delikatnej pani z burżuazji marzy się, że batożą ją furmani, a przygląda się temu mąż.

Kilka książek o psychoanalizie także wydano, żeby widz mógł zrozumieć, o co w takich filmach chodzi. Ale nawet gierkizm nie wytrzymałby w kinach, nawet studyjnych, „Ostatniego tanga w Paryżu” Bernardo Bertolucciego. Seks, jeżeli był składnikiem wysokiej sztuki i był opakowany w metafory, był już dopuszczalny, „seksu u nas nie było”, jeżeli stawał się bardziej dosadny i dosłowny.

Ale tak w ogóle to za tzw. komuny była pruderia, parafiańszczyzna, bigoteria, hipokryzja i dulszczyzna. Niezapomniany Władysław Gomułka oburzał się na ocenzurowane przecież programy telewizyjne, gdzie mógł zobaczyć zbyt – jego zdaniem – śmiały dekolt Kaliny Jędrusik. Wyszedł z premiery w Teatrze Polskim na widok dezabilu aktorki Niny Andrycz i nic nie pomogło, że była ona żoną premiera Józefa Cyrankiewicza. A jakiż to mógł być negliż, skoro aktorka z reguły grała królowe w klasycznym repertuarze?

Za jego czasów wystarczył jeden krótki, zdawkowy pocałunek w usta w telewizyjnym sensacyjnym serialu angielskim „Święty”, aby spikerka poprzedziła projekcję informacją, że jest dozwolona od lat 16. Ale kiedy się patrzyło na towarzyszy z ekip Gomułki i nawet Gierka, nie mówiąc już o mundurowych Jaruzelskiego, fotografowanych zbiorowo z rękami splecionymi poniżej pasa jak piłkarze broniący karnego, to myśl, że mogą oni mieć coś wspólnego z seksem mało komu przychodziła do głowy.

Kobieta wspólną własnością

Seks był na zgniłym, ale kuszącym i imponującym – nawet towarzyszom – Zachodzie i przenikał stamtąd przez coraz bardziej dziurawą żelazną kurtynę do krajów tzw. demokracji ludowej ze Związkiem Radzieckim na czele albo raczej na szarym końcu, jeżeli chodzi o to przenikanie. Tak było za Stalina i jego następców, lecz cofnięcie się do czasów Rewolucji Październikowej musi wywołać spore zdziwienie. Okazuje się, że przez jakiś czas to ojczyzna proletariatu stała w awangardzie postępu obyczajowego.

Mordował kobiety „rozwiązłe”. Ogłuszał siekierą, wbijał w ciało noże, dłuta, gwoździe

Ma na koncie co najmniej 81 ofiar. Największy seryjny zabójca w kraju.

zobacz więcej
Już w grudniu 1917 roku Rada Komisarzy Ludowych wydała dekret pozwalający na rozwody ze względu na niezgodność charakterów. Wystarczyło oświadczenie jednego z małżonków, nawet bez wiedzy drugiego. Nowy kodeks rodzinny z 1926 roku zadowalał się kartką pocztową wysłaną do urzędu stanu cywilnego. Także w grudniu 1917 przestano karać za homoseksualizm.

Bolszewicy chcieli zerwać ze wszelkimi postaciami wyzysku człowieka przez człowieka, a taki wyzysk – jak nauczał Engels – ma miejsce nie tylko w stosunku kapitalista – proletariusz, pracodawca – pracobiorca, ale także w małżeństwie. W książce „Pochodzenie rodziny, własności prywatnej i państwa” pisał on, że rodzina monogamiczna nie była instytucją naturalną, a stanowiła jedynie wytwór konkretnych warunków historycznych towarzyszących triumfowi własności prywatnej nad pierwotną własnością wspólnotową.

Logika bolszewicka podpowiadała, że skoro dążymy do własności wspólnotowej środków produkcji, to kobiety też powinny być wspólną własnością, co postulował już „Manifest komunistyczny” Marksa i Engelsa.

Jak kobieta wyzwolona z zależności od jednego mężczyzny może być własnością, choćby wspólną? Dialektycznie jak najbardziej może, szczególnie jeżeli pójdzie do fabryki, a dzieci odda do państwowego sierocińca. Na użytkowanie tej własności miały być wydawane specjalne talony. Podobno we Władywostoku przez jakiś czas takie talony wydawały władze miejskie.

W Moskwie niejaki Chwatow ogłosił w ulotkach, że według dekretu bolszewickiego rządu kobiety w wieku od 17 do 32 lat podlegają rejestracji i korzystać z nich mogą proletariusze nie częściej, niż trzy godziny w ciągu doby. Chwatow sam wziął sprawy zaspokajania popędu we własne ręce i przejął w zarząd obszerną willę, w której zamieszkało 20 osób płci obojga, tworząc komunę.

Ale okazało się, że „dekret”, na który się powoływał Chwatow nie istnieje. Towarzysz miał proces, w którym wybroniła go wpływowa feministka Aleksandra Kołłontaj, lecz pozbawieni poczucia humoru anarchiści go zabili za kpiny z rewolucji. Komunę Chwatowa przy okazji spotkała bezdomność, gdyż jego „pałac miłości komunistów” skonfiskowano.

Nie wszystkie komuny miały takie kłopoty i stworzono ich wiele, gdzie tępiono przywiązywanie się do siebie partnerów seksualnych. Takich romantyków relegowano, bo w komunach miało być po proletariacku sprawiedliwie, czyli każdy z każdym bez odmów, bo to burżuazyjne.
Aleksandra Kołłontaj w 1919 roku lansowała tezę, że seks bez zobowiązań wpoi kobietom nawyk chronienia swojej osobowości w społeczeństwie opanowanym przez mężczyzn. Na zdjęciu Kołłontaj jako ambasador ZSRR w Szwecji w 1934 roku. Fot. Alfred Eisenstaedt/The LIFE Picture Collection via Getty Images
Szef Czeka Feliks Dzierżyński też popłynął na tej „komunalnej” fali. Zgromadził pod jednym dachem tysiąc młodocianych przestępców, których zachęcano do kopulacji, najlepiej zbiorowej, co miało wytępić ich nawyki i sprawić, że nie wrócą na złą drogę.

Lenin był za, a nawet przeciw

Tylko pod kontrolą państwa otrzymać można było właściwe wychowanie, bo, jak pisała urzędniczka jednego z Komisariatów Ludowych Złata Lilina: „Rodzina ma charakter indywidualistyczny i egoistyczny i jeśli dziecko wychowuje się w niej, to staje się w dużej mierze aspołeczne i nabiera egoistycznych skłonności (...) Wychowanie dzieci nie jest prywatną sprawą rodziców, lecz zadaniem społeczeństwa” .

Co potwierdzała Mała Encyklopedia Radziecka, w której stwierdzono, że „rodzina była pierwotną formą niewolnictwa” i zapowiadano rychłe jej obumarcie wraz z własnością prywatną i państwem. A jedno z ówcześnie propagowanych haseł brzmiało: „Rozbijając ognisko rodzinne, wymierzamy ostateczny cios ustrojowi burżuazyjnemu”.

Seks powinien być traktowany jak szklanka wody, nauczała z kolei Aleksandra Kołłontaj, członkini pierwszego bolszewickiego rządu. W 1919 r. opublikowała książkę „Nowa moralność a klasa robotnicza”, w której lansowała tezę, że kobiety należy wyzwolić nie tylko pod względem ekonomicznym, ale także psychologicznym. Seks bez zobowiązań miał wpoić kobietom nawyk chronienia swojej osobowości w społeczeństwie opanowanym przez mężczyzn. Im mniej w nim uczucia, tym jest bardziej rewolucyjny.

Lenin, który pomimo życia w trójkącie z żoną Nadieżdą Krupską i przyjaciółką Inessą Armand, był zajęty rewolucją 24 godziny na dobę i ten trójkąt mógł polegać głównie na wspólnych dyskusjach, popierał początkowo Kołłontaj, ale nie bez zastrzeżeń: „Jako komunista nie czuję najmniejszej sympatii do «teorii szklanki wody». Nie żebym chciał propagować ascezę. (...) Komunizm powinien dawać zadowolenie z życia, radość i żywiołowość, które są wynikiem również udanego życia seksualnego, (...) ale rewolucja żąda od mas pracujących, od jednostki, skupienia się i wielkiego wysiłku. Nie znosi ona orgii”.

I zapewne miał mieszane uczucia, gdy czytał prośbę wieśniaków z okolicy miasta swego urodzenia, że u nich grupa inicjatywna uspołeczniła wszystkie kobiety we wsi i prosi się towarzysza Lenina, aby odwołał tę inicjatywę. Choć u początku rewolucyjnych przemian na prowincjonalny marsz lesbijek zareagował telegramem: „Dobra robota towarzysze (sic!). Tak trzymać”, wódz rewolucji był jednak za, a nawet przeciw. Pod koniec życia zdecydowanie przeciw, zwierzał się, że to, co się dzieje z seksem przypomina mu burżuazyjny dom publiczny, ale sam nie zdążył z tym nic zrobić.

Jak uliczni zadymiarze, lewaccy bojówkarze, narkomani i seksualni fanatycy zawładnęli naszą wyobraźnią

Pokój, miłość, równość. Mity maja '68 podważa Konrad Kołodziejski.

zobacz więcej
Tymczasem za wiedzą czy bez schorowanego Lenina, miasta oblepiono plakatami, które głosiły, że „Każdy komsomolec może i powinien zaspokajać swoje seksualne potrzeby”, a „Każda komsomołka zobowiązana jest iść mu naprzeciw, inaczej jest mieszczanką”. Dziennik „Prawda” powtarzał, że każda komsomołka żyjąca w czystości jest burżujką, bo chroni się dla męża, jej przyszłego właściciela.

Karnawał czerwonych swingersów

Co do samego Komsomołu, to na pierwszym zjeździe tej komunistycznej organizacji młodzieżowej przyjęto zapis statutowy nakładający na każdego komsomolca i komsomołkę obowiązek zaspokajania popędu płciowego współtowarzyszy.

W 1924 roku Michaił Bułhakow zanotował w swoim „Dzienniku”, że po Moskwie chodzą grupy za cały strój mające obuwie, w przypadku kobiet także torebkę i głoszą hasło: „precz ze wstydem”, wchodząc do miejsc publicznych i tramwajów. To Bułhakow chyba wtedy po raz pierwszy użył określenia „przemoc symboliczna”.

Sowieckie kroniki filmowe z lat dwudziestych pokazują, jak uczestnicy ówczesnych parad miłości jedni poprzebierani za popów, drudzy za zakonnice, jeszcze inni całujący się, obmacujący lub wykonujący sprośne gesty jadą ulicami na ciężarówkach. Nad nimi powiewają transparenty domagające się wolnej miłości i rewolucji seksualnej oraz potępiające Boga, chrześcijaństwo i duchownych.

Ten karnawał miał swoje konsekwencje. Drastycznie wzrosła liczba gwałtów, nawet w szkołach, gdzie uczniowie proletariackiego pochodzenia realizowali sprawiedliwość dziejową na koleżankach z tradycyjnego mieszczaństwa, przy okazji wyzwalając je od przesądów, a liczba niczyich, bezdomnych dzieci szła w miliony. Lawinowo wzrastała liczba chorób wenerycznych, a na mocy dekretu z listopada 1920 roku każda kobieta miała prawo do bezpłatnej aborcji, co spowodowało czasową depopulację ZSRR. W 1928 r. szacowano, iż 41 proc. ciąż zakończyło się aborcją, zaś w 1934 r. już 72 proc. Przy czym aborcję traktowano jako jedyny środek regulacji urodzin.

Z karnawałem czerwonych swingersów trzeba było skończyć i znalazł się ktoś, kto z tym skończył. Józefowi Stalinowi, gdy już w pierwszej połowie lat trzydziestych osiągnął pełnię władzy, potrzeba było robotników i żołnierzy. Członkowie komsomolskich komun nie byli zdolni do budowy komunizmu i rozszerzenia go w całym świecie. Wódz postępowej ludzkości doszedł do wniosku, że tradycyjna rodzina jest niezastąpiona i ma wpływ dyscyplinujący na społeczeństwo, a ze Stalinem nie było żartów.

„Wolna miłość” to moralna choroba

Następca Lenina nie bez podstaw dopatrywał się w anarchii seksualnej zagrożenia dla swej władzy absolutnej. W państwie zwycięskiego proletariatu wszystkie dziedziny życia prywatnego obywateli muszą być ściśle podporządkowane partii i jej wodzowi. To wtedy w partii nastała epidemia samokrytyki na zebraniach, a swoboda seksualna już była burżuazyjna, nie rewolucyjna i trzeba było się z niej tłumaczyć.
Włodzimierz Lenin akurat w kwestii swobód seksualnych był ambiwalentny: uważał, że „komunizm powinien dawać zadowolenie z życia, radość i żywiołowość, które są wynikiem również udanego życia seksualnego, (...) ale rewolucja żąda od mas pracujących, od jednostki, skupienia się i wielkiego wysiłku. Nie znosi ona orgii". Na zdjęciu przywódca rewolucji bolszewickiej z żoną Nadieżdą Krupską i dziećmi. Ale nie własnymi, bo para była bezdzietna. Fot. Getty Images/Bettmann
W 1934 roku zaczęto karać stosunki homoseksualne karą od 3 do 5 lat łagru. Aborcji zakazano w 1936 roku i utrudniono znacznie uzyskanie rozwodu. To, co radzieckie było wzorem dla zagarniętych po wojnie pod demokrację ludową krajów Europy Wschodniej. W Polsce Ludowej odpowiednikiem Komsomołu był Związek Młodzieży Polskiej, w którym za ilustrację stosunku do kwestii obyczajowych może posłużyć fragment przemówienia Stanisława Matwina, przewodniczącego zarządu Głównego ZMP z 1950 roku:

„Uważamy, że miłość może być źródłem wielkiej radości i siły. Nie uważamy, że kochać się można tylko raz, lecz ZMP-owiec winien w stosunkach z dziewczętami odnosić się z powagą i zrozumieniem, z poczuciem odpowiedzialności. Teoria «wolnej miłości» nie ma nic wspólnego z moralnością socjalistyczną. Wywodzi się ona ze zdemoralizowanych sfer mieszczańskich. W naszych szkołach widzimy krecią robotę wroga. Wróg otrzymuje instrukcje zarażenia młodzieży moralną chorobą”.

ZMP za moralną chorobę – wzorem bardziej uświadomionych towarzyszy radzieckich – uważał poza wolną miłością także rock and roll, jazz, pewne fryzury, długość spódnic i szerokość spodni. Stalin nie tylko ubrał komunistów z czasów tuż porewolucyjnych; pozapinał ich i zasznurował tak, że młodzież na Zachodzie musiała zaczynać swoją rewolucję obyczajową całkiem od nowa, bo nic nie zostało z rewolucyjnego patosu lub – co na jedno wychodzi – ponurej groteski komunalnych orgii i rozebranych pochodów w ZSRR.

– Krzysztof Zwoliński

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Rewolucja Październikowa
Zdjęcie główne: Pomnik robotnika i kołchoźnicy w Moskwie. Fot. aviation-images.com/Universal Images Group via Getty Images
Zobacz więcej
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Bankiet nad bankietami
Doprowadził do islamskiej rewolucji i obalenia szacha.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Cień nazizmu nad Niemcami
W służbie zagranicznej RFN trudno znaleźć kogoś bez rodzinnych korzeni nazistowskich, twierdzi prof. Musiał.
Historia wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Kronikarz świetności Rzeczypospolitej. I jej destruktor
Gdy Szwedzi wysadzili w powietrze zamek w Sandomierzu, zginęło około 500 osób.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Burzliwa historia znanego jubilera. Kozioł ofiarny SB?
Pisano o szejku z Wrocławia... Po latach afera zaczęła sprawiać wrażenie prowokacji.
Historia wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Ucieczka ze Stalagu – opowieść Wigilijna 1944
Więźniarki szukały schronienia w niemieckim kościele… To był błąd.