Filip Memches: Maria Nurowska zrobiła laleczkę polityka i wbija w nią szpilki. Agnieszka Holland przyznała, że w ten sposób w młodości „uśmierciła” dwie osoby. Magdalena Środa i Kinga Dunin wspominają, że brały udział w wykładach prowadzonych przez czarownicę... Czyżby oświeceniowy projekt zbankrutował?
zobacz więcej
Że oto przedstawiciele partii politycznych, co zresztą nie jest niczym nowym, chcieliby mieć władzę nad mową. A to jest niebezpieczne.
Dlaczego?
Mogłoby się pojawić w przestrzeni publicznej wyraźne zalecenie, ba, nawet nakaz, który byłby niezgodny z utrwalonymi przyzwyczajeniami językowymi. A język jest takim tworem, którego nie należy narzucać, ściśle sankcjonować.
Również językoznawcy nie mają władzy nad mową. W „Karafce La Fontaine’a” Melchior Wańkowicz podzielił językoznawców na ORMO-językowe i sługi języka. Jeżeli część językoznawców chciałaby przyjąć tę pierwszą postawę i narzucać, to wydaje mi się, że byłoby to niezgodne zarówno z zasadą demokracji, jak i z duchem języka.
W dyskusji dotyczącej feminatywów raczej nie mówi się o nazwach wielowyrazowych.
Jest taka funkcja jak
podsekretarz stanu…
W formie żeńskiej – podsekretarka stanu?
Nie brzmi to dość śmiesznie? Zwracał na to uwagę w „Encyklopedii «drugiej płci»” Władysław Kopaliński. Mówił o trudnościach technicznych – tak to nazywał – tworzenia nazw żeńskich od niektórych zawodów. Na przykład:
syndyk masy upadłościowej. Kobieta zostanie
syndyczką? Niby nie ma przeciwwskazań…
Inny przykład: tapicer – tapicerka.
Albo
pilotka. Tu argument Rady Języka Polskiego jest taki, że przecież wieloznaczność słów to norma.
Pilot może oznaczać z jednej strony urządzenie, którym włączamy telewizję. Z drugiej – tego, który prowadzi samolot. Podobnie
pilotka: może to być i czapka, i kobieta-pilot.
Osobiście zalecałabym obserwację nazw. Nie zakazywać, ale jednak mówić również o tym, że stosowanie niektórych form żeńskich może deprecjonować kobiety albo narażać na śmieszność. Kobiety są na przykład
gońcami. A zatem –
gończyni? Brzmi to dziwnie.
A co z kobietami w wojsku? Kapitanka? Majorka? Ta ostatnia forma brzmi jak wyspa.
Możemy pójść dalej – to samo dotyczy też Kościoła. W niektórych wyznaniach księżmi są kobiety.
Kobieta-ksiądz – powiemy w polszczyźnie.
Pamiętam, jak pytano mnie kiedyś, czy istnieje forma żeńska od nazwy
apostoł. Apostołka miłości – czy możemy tak powiedzieć? Chyba tak… Ale decyzje w gruncie rzeczy należałoby podejmować każdorazowo.
Wobec każdej nazwy?
Właściwie tak. Ciekawa sytuacja miała miejsce we Francji. W 1984 roku Akademia Francuska sprzeciwiła się feminizacji słownictwa. Można by złośliwie dodać, że w tym czasie w Akademii były tylko dwie kobiety; inaczej niż w naszej RJP, gdzie bardziej przestrzega się zasady parytetu.