Rozmowy

Reżyserki, etyczki, filozofki, ministry… Najbardziej irytuje mnie gościni

Ani językoznawcy, ani dziennikarze, ani celebryci, ani politycy czy polityczki nie mają władzy nad mową. I wszystkie zapędy, które zmierzałyby do zdobycia tej władzy, trzeba po prostu pokazywać i mówić o tym, jak bardzo mogą być niebezpieczne – mówi dr Grażyna Majkowska, językoznawca z Uniwersytetu Warszawskiego.

TYGODNIK.TVP.PL: Ostatnio gorącym tematem stały się żeńskie końcówki w nazwach tytułów czy zawodów. Kiedy właściwie zaczęły się one pojawiać?

GRAŻYNA MAJKOWSKA:
Już w wieku XVIII i XIX wykształcały się żeńskie formy nazw zawodów. Mieliśmy choćby pisarki. Samuel Bogumił Linde w drugim wydaniu słownika z 1854 roku zastanawiał się, jak nazwać łącznie: malarkę, rzeźbiarkę i aktorkę. „Chyba artystka” – pisał. Ale dało się wyczuć, że w jego ustach artystka brzmi dość dziwnie. Pod koniec XIX wieku pojawiają się studentki, słuchaczki czy hospitantki.

W historii języka mieliśmy do czynienia z wyraźną tendencją do tworzenia nazw żeńskich. Przede wszystkim przez dodanie, jak w powyższych przykładach, końcówki -ka.

W XIX wieku w zakładach włókienniczych, choćby w fabryce wyrobów lnianych w Żyrardowie, pracowały szpularki.

Były też praczki, krawcowe, nauczycielki. Pojawiły się guwernantki. Żeńskie nazwy zawodów powstawały w miarę emancypowania się kobiet.

Długo utrzymywały się również formy żeńskie od nazwiska męża lub ojca. Na przykład: Anna Zofia Sapieżanka – córka Aleksandra Antoniego Sapiehy; profesor Jadwiga Puzynina – żona pana Puzyny. Mieliśmy aktorki Zofię Rysiównę, Hannę Skarżankę. Mamy Elżbietę Zającównę i Krystynę Czubównę.

A w reklamie panią Goździkową.

Nazwy córek czy żon, tworzone za pomocą specjalnych formantów, wprawdzie formalnie się nie utrzymały, ale w niektórych środowiskach wciąż są stosowane. Niemniej w ostatecznym rozrachunku wskazywanie przez formę, czy jest się panną czy kobietą zamężną, przestało się kobietom podobać. Zmieniono to po II wojnie. I jeżeli kobieta nazywa się na przykład Zaremba, to trudno powiedzieć, czy jest panną czy mężatką.
Dorota Warakomska w 2017 r. zaczęła nazywać gościniami kobiety, która zapraszała do studia TOK FM. Dziennikarka i ówczesna prezeska Stowarzyszenia Kongres Kobiet zapowiedziała, że będzie używała żeńskich form nazw zawodów i tytułów, żeby podkreślać kobiecość. Powołała się na opinię Rady Języka Polskiego z 2012 r., że jest to dopuszczalne. Na zdjęciu z byłymi prezydentowymi Jolantą Kwaśniewską i Anną Komorowską podczas sesji „Czas na kobiety – nasza wolność, nasza przyszłość”. Fot. PAP/Jakub Kaczmarczyk
U progu II RP, przed pierwszymi po odzyskaniu niepodległości wyborami parlamentarnymi, które odbyły się w styczniu 1919 roku, w hasłach, odezwach wyborczych pojawiały się sformułowania typu: „Wyborcy i wyborczynie!”. Jednakże wyborczynie nie przyjęły się w polszczyźnie.

Raczej nie, dziś wyborca to i kobieta, i mężczyzna, ale warto pamiętać o roli sufrażystek w tych wyborach. Wprawdzie tylko osiem posłanek znalazło się w I Sejmie Ustawodawczym II RP, to przecież już wtedy zaczęto je nazywać posłankami.

Broniły Lwowa, Wilna i Warszawy. Nie mogły palić i rozmawiać z mężczyznami. Pierwsze polskie żołnierki

Przyjmowano wyłącznie ochotniczki ze „świadectwem moralności”, między 18. a 40. rokiem życia, wyznania rzymsko-katolickiego.

zobacz więcej
Natomiast jeżeli chodzi o naprzemienne używanie nazw męskich i żeńskich: wyborcy i wyborczynie, Polki i Polacy, studenci i studentki czy kandydatki i kandydaci – ta moda, by w zwrocie bezpośrednim do kogoś nie pomijać kobiet, przyszła do nas z Zachodu.

Ale to się nie przyjęło, przede wszystkim ze względów ekonomicznych. Nie ma obowiązku używania, np. w zawiadomieniu o jakiejś decyzji dziekana, określenia: „wszystkie studentki i wszyscy studenci”, bo formy męskie w tych przykładach odnoszą sie do obu płci.

Z okresu PRL znamy: towarzyszki i towarzysze.

Ale mieliśmy też wtedy w etykiecie partyjnej formy męskoosobowe stosowane do kobiet: „Towarzyszko, byliście zawiadomieni”, a nie – „byłyście zawiadomiona”. Czyli obowiązywała forma w części żeńska, ale już w składni męska. Traktowano formę męską jako nobilitującą kobietę.

I co jakiś czas pojawia się dyskusja o asymetrii rodzajowo-płciowej, kobiety upominają się o nobilitowanie, dowartościowanie form żeńskich. Ale wynika z tego mnóstwo nieporozumień.

Nieporozumień?

Rada Języka Polskiego w 2012 roku zajęła stanowisko w sprawie nazw zawodów i funkcji. Można by je uznać za bardziej tradycyjne od tego z 25 listopada tego roku. Wskazywano wówczas, że formuły takie jak profesorka, wykładowczyni, a zwłaszcza premierka mogą być odczuwane przez społeczeństwo jako deprecjonujące.

Tymczasem w najnowszym stanowisku podkreśla się, że brak jest argumentów, które by przemawiały za powstrzymywaniem się od tworzenia form żeńskich.

Może słusznie?

Stanowisko Rady Języka Polskiego nie oznacza żadnego nakazu czy zakazu. Rada ma głos decydujący tylko w przypadku ortografii. Natomiast, jeśli dobrze odczytuję najnowsze stanowisko, nie ma przeciwwskazań, by tworzyć nie tylko formy typu: posłanka, redaktorka, ale także prezydentka, premierka, polityczka, dramaturżka, adiunktka, architekta (świetne ćwiczenie dykcji) – a nawet, co niektórym – mnie również – wydaje się dziwne: gościni czy naukowczyni.

W oświadczeniu Rady czytamy, że przyrostek -ini /-yni wyspecjalizował się w tworzeniu form żeńskich. Ale i on nie do końca jest jednoznaczny.

Proszę zwrócić uwagę na formę radczyni. To nie jest pani radca, i chyba nadal oznacza żonę radcy, jak w „Weselu”: „Radczyni jestem z Krakowa...”. W języku potocznym od nazwy sędzia tworzona jest forma żeńska sędzina, ale przecież zgodnie z systemem językowym oznacza ona żonę sędziego. Panie sędzie słusznie przeciwko sędzinie protestują.
„Sukces posłanek Lewicy! Wszystkie posłanki, które sobie życzą, od dziś do korespondencji mają druk sejmowy i koperty z napisem posłanka” – ogłosiła w listopadzie na Twitterze Wanda Nowicka (druga z lewej). Posłanki Lewicy domagały się stosowania żeńskich form nazw na drukach i tabliczkach przy miejscach w sali plenarnej, spotkały się w tej sprawie z marszałek Sejmu Elżbietą Witek. „Brak żeńskich końcówek dowodzi dyskryminacji kobiet” – mówiła Joanna Senyszyn (pierwsza od prawej). Fot. PAP/Radek Pietruszka
A co z profesorką czy premierką?

Według mnie sposób zwracania się typu pani profesorko, pani premierko jest jednak nie na miejscu; lekko deprecjonujący. To jest tak, jakbyśmy specjalnie podkreślali, że mamy do czynienia z kobietą. Feministki oczywiście podnoszą właśnie ten argument – że jeżeli zaczniemy tworzyć nazwy żeńskie od ważnych funkcji, np. senatorka czy marszałkini, to do świadomości społecznej dotrze, iż funkcje te mogą pełnić także kobiety. Ale być może jest inaczej.

Inaczej, to znaczy jak?

Krótki kurs latania na miotle. Dla feministek

Filip Memches: Maria Nurowska zrobiła laleczkę polityka i wbija w nią szpilki. Agnieszka Holland przyznała, że w ten sposób w młodości „uśmierciła” dwie osoby. Magdalena Środa i Kinga Dunin wspominają, że brały udział w wykładach prowadzonych przez czarownicę... Czyżby oświeceniowy projekt zbankrutował?

zobacz więcej
Że oto przedstawiciele partii politycznych, co zresztą nie jest niczym nowym, chcieliby mieć władzę nad mową. A to jest niebezpieczne.

Dlaczego?

Mogłoby się pojawić w przestrzeni publicznej wyraźne zalecenie, ba, nawet nakaz, który byłby niezgodny z utrwalonymi przyzwyczajeniami językowymi. A język jest takim tworem, którego nie należy narzucać, ściśle sankcjonować.

Również językoznawcy nie mają władzy nad mową. W „Karafce La Fontaine’a” Melchior Wańkowicz podzielił językoznawców na ORMO-językowe i sługi języka. Jeżeli część językoznawców chciałaby przyjąć tę pierwszą postawę i narzucać, to wydaje mi się, że byłoby to niezgodne zarówno z zasadą demokracji, jak i z duchem języka.

W dyskusji dotyczącej feminatywów raczej nie mówi się o nazwach wielowyrazowych.

Jest taka funkcja jak podsekretarz stanu

W formie żeńskiej – podsekretarka stanu?

Nie brzmi to dość śmiesznie? Zwracał na to uwagę w „Encyklopedii «drugiej płci»” Władysław Kopaliński. Mówił o trudnościach technicznych – tak to nazywał – tworzenia nazw żeńskich od niektórych zawodów. Na przykład: syndyk masy upadłościowej. Kobieta zostanie syndyczką? Niby nie ma przeciwwskazań…

Inny przykład: tapicer – tapicerka.

Albo pilotka. Tu argument Rady Języka Polskiego jest taki, że przecież wieloznaczność słów to norma. Pilot może oznaczać z jednej strony urządzenie, którym włączamy telewizję. Z drugiej – tego, który prowadzi samolot. Podobnie pilotka: może to być i czapka, i kobieta-pilot.


Osobiście zalecałabym obserwację nazw. Nie zakazywać, ale jednak mówić również o tym, że stosowanie niektórych form żeńskich może deprecjonować kobiety albo narażać na śmieszność. Kobiety są na przykład gońcami. A zatem – gończyni? Brzmi to dziwnie.

A co z kobietami w wojsku? Kapitanka? Majorka? Ta ostatnia forma brzmi jak wyspa.

Możemy pójść dalej – to samo dotyczy też Kościoła. W niektórych wyznaniach księżmi są kobiety. Kobieta-ksiądz – powiemy w polszczyźnie.

Pamiętam, jak pytano mnie kiedyś, czy istnieje forma żeńska od nazwy apostoł. Apostołka miłości – czy możemy tak powiedzieć? Chyba tak… Ale decyzje w gruncie rzeczy należałoby podejmować każdorazowo.

Wobec każdej nazwy?

Właściwie tak. Ciekawa sytuacja miała miejsce we Francji. W 1984 roku Akademia Francuska sprzeciwiła się feminizacji słownictwa. Można by złośliwie dodać, że w tym czasie w Akademii były tylko dwie kobiety; inaczej niż w naszej RJP, gdzie bardziej przestrzega się zasady parytetu.
Pierwszą „współczesną” wojowniczką o prawa kobiet była Francuzka Olimpia de Gouges, która w 1791 r. ogłosiła Deklarację Praw Kobiety i Obywatelki. Domagała się w niej m.in. honorów i funkcji równych z męskimi. Została zgilotynowana w 1793 r., choć wspierała rewolucję francuską. Na zdjęciu portret Olympes de Gouges z napisem „Pomóż Olympe!” podczas Dnia Przeciw Przemocy i Seksizmowi w Tuluzie, 2019 r. Fot. Alain Pitton/NurPhoto via Getty Images
Zakazano żeńskich form – i już? Na tym się skończyło?

Wprowadzono tzw. rodzaj nieoznaczony, czyli formy męskie, które mogą się odnosić także do kobiet. Kandydat może oznaczać i kobietę, i mężczyznę. Tak samo obywatel. Rodzaj żeński Akademia Francuska nazwała zaś rodzajem oznaczonym i dyskryminującym. I przypomniała, że gdy próbowano tworzyć formy żeńskie w języku francuskim, to one często były używane ironicznie albo w charakterze dyskryminującym.

W sprawie języka polskiego uparte wołanie na puszczy

Francuzi jako bodajże pierwsi postanowili pohamować triumfalny pochód angielskiego przez świat.

zobacz więcej
Mamy na przykład poetę, poetkę i poetessę. I ta francuska poetessa dzisiaj chyba rzeczywiście brzmi nieco ironicznie. Pamiętam, że jak Wisława Szymborska została laureatką Nagrody Nobla, w niektórych artykułach w uznaniu jej zasług pisano, że należy ją nazywać poetą, a nie poetką. A Witold Gombrowicz w „Dzienniku” ironizował, że pisarka to gorszy rodzaj pisarza.

Dlatego ja bym postulowała, by przyglądać się konkretnym nazwom; temu, w jakich sytuacjach używamy danej formy – czy to będzie bezpośredni zwrot do kogoś, wtedy może forma męska okaże się jednak bardziej nobilitująca, czy mówimy o kimś i możemy użyć formy żeńskiej.

Proszę zauważyć, że mamy też różnicę typu: doktor i lekarz, albo adwokat i mecenas. Jeżeli zwracamy się bezpośrednio, to mówimy pani doktor. Bardzo potoczna zaś jest doktorka, czy nawet doktórka. Zwłaszcza doktórka – ale doktorka też – może brzmieć trochę deprecjonująco. Za to lekarka jest neutralna.

Które z pomysłów najbardziej panią śmieszą? A może nawet irytują?

Chyba najbardziej irytuje mnie gościni. Idiotycznie brzmiałaby również komisarka czy górniczka.

A nurkini?

Brzmi śmiesznie. Jest jeszcze od dziekana…

Dziekanka?

Nie! Nie dziekanka. Propozycja jest taka, by była to dziekana, jak ta ministra. „Spotykam się z panią dziekaną” – dla mnie brzmi to po prostu idiotycznie.

Czyli nie należy przyspieszać tego procesu?

Polszczyzna już ustabilizowała pewne zasady i chyba nie ma sensu, żeby je zmieniać. Jeżeli używamy form męskich, ale w odniesieniu do kobiet, to pozostają one nieodmienne. Na przykład: spotkanie z panią premier, a nie z premierem. Albo spotkanie z panią Nowak. Nieodmienność w tym wypadku świadczy o żeńskości.

I jeszcze jeden drobiazg. Proszę zobaczyć, co się dzieje, kiedy używamy zaimków. To jest trochę jak w języku francuskim. Mamy rodzaj nieoznaczony. Kiedy mówimy: „Do tej grupy przyłączają się ci wszyscy, którzy…” – oznacza to, że przyłączają się i kobiety, i mężczyźni. Z kolei: „Przyłączają się te wszystkie, które…” – wskazuje, że mówimy tylko o kobietach. Problem jest więc znacznie bardziej skomplikowany i niejednoznaczny, niżby to wynikało z ogólnego z konieczności stanowiska Rady Języka Polskiego.

Trzeba uważać, żeby nie przedobrzyć?

Można tak powiedzieć. Natomiast nie chciałabym też decydować, co dla języka jest dobre. Chcę służyć językowi, obserwować i co najwyżej podpowiadać, a nie narzucać. Cieszy mnie ta dyskusja, bo być może dzięki niej Polacy zdadzą sobie sprawę ze skomplikowania systemu słowotwórczego czy składniowego polszczyzny. A skomplikowanie w tym przypadku oznacza bogactwo.
Przed I wojną światową o prawa wyborcze dla kobiet walczyły sufrażystki. Pierwszym nowożytnym terytorium, w którym je wprowadzono, było Wyoming w USA (1869 rok.).W Europie pierwsze mogły głosować kobiety w Wielkim Księstwie Finlandii (1906). We Francji dopiero od 1944, wiele lat po m.in. Norweżkach (1913), Polkach (1918) czy Szwedkach (1919). Na zdjęciu krakowskie sufrażystki manifestują w Dniu Kobiet w 1911 roku. Fot. Wikimedia Commons/Nowości Ilustrowane – Praca własna, Domena publiczna
Jeszcze jedno. Na przykład w Norwegii czy Szwecji – mówił mi o tym prof. Jerzy Bralczyk – odchodzi się od zaznaczania żeńskości. Czyli mamy tendencję odwrotną. Uznano, że zaznaczanie żeńskości za każdym razem jest właśnie deprecjonujące.

Oczywiście Rada Języka Polskiego w komunikacie z 2012 roku wyraźnie podkreśliła, że nie możemy jedynie brać pod uwagę tego, jak sytuacja wygląda w innych językach, np. w niemieckim czy angielskim. Polszczyzna jest przecież językiem słowiańskim o innej strukturze gramatycznej. Ale na poziomie ogólnym pewne zjawiska o charakterze socjologicznym czy kulturowym warto obserwować, by widzieć podobieństwa mody.

A pani woli być nazywana wykładowcą czy wykładowczynią?

Posełki w pierwszym Sejmie niepodległej Polski. Kobiety prawa wyborcze zdobyły czy uzyskały?

50 parlamentarzystek II RP – nie stały się czarownicami i powychodziły za mąż.

zobacz więcej
Wykładowcą. Część językoznawców – ze względu na to, jakimi zjawiskami językowymi się zajmuje – jest ze swojej natury konserwatywna (zwłaszcza osoby zajmujące się kulturą języka). Może być przecież tak, że pewne zjawiska czy procesy, bardzo modne w jakimś momencie, okażą się chwilowe.

Przejdźmy jeszcze do posłanki, od której rozpoczęło się zamieszanie wokół żeńskich końcówek. W dyskusji padła też forma posełka.

Posełka jest neologizmem żartobliwym. Właściwą formą jest posłanka – obecna w polszczyźnie od dawna. Ale z jednym zastrzeżeniem: kiedy zwracamy się do posłanki, to nie używamy formy pani posłanko, tylko pani poseł.

Złośliwi wspominają też o poślicy.

Końcówka -ica tworzy w polszczyźnie nazwy samic. Mamy wilczycę, lwicę, lisicę, kiedyś: liszkę. Poślica jest nacechowana bardzo pejoratywnie. Ale w „Poradniku Językowym” z 1919 roku wskazywano na inną analogię: orzeł – orlica, karzeł – karlica. Pomysłów było wówczas sporo: posełkini, posełka, poślina, a nawet z łacińska: ablegatka. Myliłaby się nam z abnegatką...

A babon? Nie wszystkie formy męskie nobilitują... Niektóre zostały zapomniane. Chociażby akuszer (zapożyczony z francuskiego), dzisiaj rzadko używamy tej nazwy. Jest za to akuszerka. Ale już w znaczeniu przenośnym powiemy: „To jest akuszer zmian”, rzadko „akuszerka zmian”. Tylko tych kilka przykładów pokazuje skomplikowanie polszczyzny.

Wiele zależy od kontekstu, np. reżyserka może oznaczać zarówno kobietę, która jest z zawodu reżyserem, jak i pomieszczenie, będące miejscem pracy reżysera.

Kontekst podpowie nam, o jakie znaczenie chodzi.

Ale jest jeszcze kwestia form przymiotnikowych. Na przykład: redaktor naczelna – mamy tu formę męską plus formę przymiotnikową żeńską. I to się przyjęło. To też jest jakiś sposób radzenia sobie w sytuacji, kiedy nazwy pełnionych funkcji są wielowyrazowe.

Studziłabym emocje, radząc, by spokojnie przyglądać się tej dyskusji.

Warto jednak ciągle przypominać, że ani językoznawcy, ani dziennikarze, ani celebryci, ani politycy czy polityczki nie mają władzy nad mową. I wszystkie zapędy, które zmierzałyby do zdobycia tej władzy, trzeba po prostu pokazywać i mówić o tym, jak bardzo mogą być niebezpieczne.

– rozmawiał Łukasz Lubański

TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy

Zdjęcie główne: Stosowanie niektórych form żeńskich może deprecjonować kobiety albo narażać na śmieszność. Na zdjęciu gala X Ogólnopolskiego Kongresu Kobiet w 2018 r., pod hasłem „Wszystkich praw. Całego życia!”. Od lewej: etyczka i filozofka, profesorka Magdalena Środa; pisarka Olga Tokarczuk; reżyser/ka, laureatka nagrody Kongresu Agnieszka Holland oraz – wówczas jeszcze – prezydent/ka Konfederacji Lewiatan, była minister/ministra przemysłu i handlu, ekonomistka Henryka Bochniarz. Fot. PAP/Grzegorz Michałowski
Zobacz więcej
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
Zarzucał Polakom, że miast dobić wroga, są mu w stanie przebaczyć
On nie ryzykował, tylko kalkulował. Nie kapitulował, choć ponosił klęski.
Rozmowy wydanie 29.12.2023 – 5.01.2024
W większości kultur rok zaczynał się na wiosnę
Tradycji chrześcijańskiej świat zawdzięcza system tygodniowy i dzień święty co siedem dni.
Rozmowy wydanie 22.12.2023 – 29.12.2023
Japończycy świętują Wigilię jak walentynki
Znają dobrze i lubią jedną polską kolędę: „Lulajże Jezuniu”.
Rozmowy wydanie 15.12.2023 – 22.12.2023
Beton w kolorze czerwonym
Gomułka cieszył się, gdy gdy ktoś napisał na murze: „PPR - ch..e”. Bo dotąd pisano „PPR - Płatne Pachołki Rosji”.
Rozmowy wydanie 8.12.2023 – 15.12.2023
Człowiek cienia: Wystarcza mi stać pod Mount Everestem i patrzeć
Czy mój krzyk zostanie wysłuchany? – pyta Janusz Kukuła, dyrektor Teatru Polskiego Radia.