Człowiek współczesny, gdy emigrował z Afryki, był ciemnoskóry, co w jego dawnej siedzibie zabezpieczało przed nowotworami skóry i w ogóle wymarciem. W Eurazji, gdzie musieli sobie radzić z niedostatkiem UVB, ten „filtr słoneczny” stał się szkodliwym dla zdrowia balastem.
zobacz więcej
Teoria Darwina stała się w ciągu niewielu lat od jej sformułowania podstawową zasadą rozumienia historii życia na ziemi. Wzniecała najbardziej zasadnicze spory, budziła sprzeciw Kościoła i równie gorący entuzjazm jego przeciwników, tak zniewalała swoją prostotą, że często nie wnikano nawet w dowody, na których się opierała, lub naciągano je, by pasowały do założeń Darwina. Ponieważ wyjaśniała „wszystko” – jak powstawały gatunki roślin i zwierząt, jakie jest pochodzenie człowieka – powoływano się na nią we wszystkich okolicznościach, gdy brak naukowej pewności trzeba było nadsztukować uproszczonym efekciarstwem.
Teoria Darwina była na swój sposób „genialna”. Łudziła wewnętrznie płynnym, przemawiającym do wyobraźni konceptem, zbudowanym dzięki spekulacjom myślowym. Ze względu na swoją użyteczność dla ideologii liberalnej stała się probierzem poprawności politycznej, „mieczem sprawiedliwości” oddzielającym tych, co idą z postępem, od osobników wstecznych i zahukanych, którym wystarczają „stare prawdy”, którzy dystansują się do piany „nowoczesności”. „Słuchaj, człowieku: o ile nie jesteś starym durniem, który niczego nie rozumie, to wiedz, że świat, ty sam oraz każda roślina i każde zwierzę powstały z jednego atomu”, podpowiadała „nowoczesność”.
Pan Bóg, Stwórca wszystkich rzeczy oraz ostateczny Cel człowieka i świata, został w ten sposób sprowadzony do enigmatycznego Wielkiego Wybuchu czy pierwszego Tchnienia Życia. Stał się zaledwie Kimś, kto uruchomił sam mechanizm, zaś skutki jego działania: materia żywa i nieożywiona, są w myśl poglądów ewolucjonistów dziełem zasady nieustannej zmienności i nadal jej podlegają.
Następstwa odwrotu świata nauki od teorii ewolucji będą z pewnością ogromne. Nic też nie wskazuje na to, że jej zwolennicy od razu złożą broń; będą się jeszcze długo i zaciekle bronić, ogłaszając rewelacje o kolejnych (tym razem „autentycznych”) wykopaliskach, szantażując opinię publiczną zręcznym sylogizmem („jeśli ktoś swoją niewiarę w ewolucję wiąże z religią, to tym samym kompromituje religię w oczach ludzi”, itd.), powtarzanym bezkrytycznie przez wielu (także w mediach katolickich) od czasu, gdy ogłosił ją w prasie znany w świecie naukowiec. Problemem jest bowiem to, że nie tylko nauka rozwija się dziś w tempie gigantycznym, weryfikując stare teorie, ale też dobiega kresu epoka ideologii.
Marksiści próbujący odgrzewać stare mity, tym razem na skalę całego świata, i przemycający je do kultury masowej, tylko przyspieszają jej zgon. Ku temu zmierza cała rzeczywistość, w sposób nie zawsze dostrzegalny dla oczu niektórych katolików, a nawet ludzi
zawodowo tłumaczących Boga i świat. „Tylko pewni teologowie, którzy niedawno odkryli świat, są zaniepokojeni ideą nadążania za duchem czasów. Ona jednak podąża innymi drogami, niż ci gorliwcy sobie wyobrażają”, jak mawiał włoski filozof Ganni Vattima (ulubiony myśliciel Vittorio Messoriego).
– Ewa Polak-Pałkiewicz
TYGODNIK TVP, ul. Woronicza 17, 00-999 Warszawa. Redakcja i autorzy